id: hvvvvr

Pomoc uchodźcom z Ukrainy

Pomoc uchodźcom z Ukrainy

Aktualności1

  • Wczoraj minął miesiąc odkąd goszczę u siebie rodzinę uchodźców z Ukrainy i chciałbym podzielić się refleksjami z tym związanymi, które być może pomogą przekonać się, że warto pomagać.

    W pierwszych dniach wojny w Ukrainie znajomy zapytał mnie, czy mogę przyjąć do siebie na jakiś czas rodzinę z Ukrainy. Mieszkam sam, w 4-pokojowym mieszkaniu, co kilka dni bywają u mnie moje dzieci. Od czasu rozstania z ich mamą nikt u mnie nie mieszkał. Rozważałem taką opcję, aby udostępnić dwa pokoje uchodźcom, ale gdzieś w głębi nie czułem się na to "gotowy". Zdawałem sobie sprawę, jak bardzo ograniczy to moją swobodę, obawiałem się reakcji swoich dzieci, znajdowałem wiele argumentów na to, że nie nie jestem w stanie zdecydować się na taki krok.

    W tym samym czasie zacząłem udzieać się jako wolentariusz przy Urzędzie Miasta stołecznego Warszawy. Niemalże cały swój wolny czas poza pracą spędzałem na wolentariacie, głównie na Dworcach - Zachodnim i Wschodnim, kilka razy na Centralnym jako tłumacz ( posługuję się językiem rosyjskim ). Widząc to wszystko co się dzieje z bliska, rozmawiając z ludźmi, którzy uciekli z Ukrainy w poszukiwaniu bezpieczeństwa - to wszystko bardzo mocno zmieniło moje spojrzenie, tak więc gdy 4 marca na Dworcu Centralnym podeszła do mnie kobieta z matką i córką pytając o miejce gdzie mogłaby się na moment przespać i wziąć prysznic, gdyż od 4 dni jest w podróży z Kijowa, nie wahałem się ani moment i zaproponowałem, że mogą zatrzymać się u mnie na noc. Tamtego dnia zabrakło miejsc w noclegowaniach, wojewoda mazowiecki miał zorganizować kolejne dopiero następnego dnia rano. Podałem paniom swój adres, numer telefonu, wyjaśniłem jak można do mnie dojechać. Udałem się do domu w międzyczasie robiąc zakupy. Przygotowałem pokoje gościnne, czyste ręczniki, niecałą godzinę później pojawili się moi goście. Zjedliśmy wspólną kolację, goście wykąpali się i poszli spać. Tej nocy nie mogłem za bardzo spać, dużo myślałem. Najstarszą z pań, Panią Tatianę bardzo mocno męczył kaszel, kilka dni podróży i brak snu odbił się na jej zdrowiu.

    Następnego dnia rano przy śniadaniu zaproponowałem, aby zostali u mnie kilka dni, wypoczęli zanim udadzą się w dalszą podróż. Jak wielu uchodźców mieli plany aby jechać dalej, do Niemiec. Poprosiłem, aby czuli się jak u siebie z domu, swobodnie ze wszystkiego korzystali, że wszystko w domu jest do ich dyspozycji. Trudno byłoby opisać te wszystkie emocje w tamtym momencie. Niby byliśmy sobie całkowiecie obcy, a jednak nie do końca. Tłumaczyłem że ich obecność mi w żaden sposób nie przeszkadza, aby nie zamykały się w pokojach, aby poruszały się po mieszkaniu swobodnie. Tego dnia przyszła do mnie 12 letnia córka z przyjaciółką i pomimo bariery językowej zaczęły bawić się z 11 letnią Kamilą z Ukrainy. Wieczorem panie wspomniały o ich znajomych koczujących na dworcu w Białymstoku, zaproponowałem, że jeżeli im to nie będzie przeszkadzać, to mogą dołączyć do nas, dopóki czegoś nie znajdą. W niedzielę w południe odebraliśmy ich z Dworca Centralnego i kolejne 3 osoby dołączyły do nas, tak więc była nas już 7-ka. Zrobiło się trochę "ciasno", ale nie były to uciążliwe, przynajmniej dla mnie.

    W poniedziałek pracowałem z domu zdalnie, panie w tym czasie wysprzątały mi mieszkanie, nigdy nie wcześniej nie było u mnie tak czysto. Panie też zaczęły gotować, moja rola ograniczyła się wyłącznie do robienia zakupów. Panie nawet nie pozwalały mi, abym sam zrobił sobie herbatę, wszystko właściwie podsuwały mi pod nos. We wtorek musiałem pojechać na moment do biura i zostawić panie same w domu. Zostawiłem im parę zapasowych kluczy po czym udałem się do pracy.

    Wiele osób mogłoby mieć obawy, aby zostawiać obcych ludzi we własnym mieszkaniu samych, ale wbrew pozorom po powrocie mieszkanie wciąż tam było, natomiast na mnie czekał ciepły obiad.

    Najszybciej zżyła się ze mną 6 letnia Zlata, która po dwóch dniach zaczeła nazywać mnie "Wujkiem Wojtkiem" (дядя Войтек). 11 letnia Kamila mówiła do mnie po imieniu. Zacząłem mieszkać z czterema kobietami i dwójką dzieci, którzy bardzo szybko stali się kimś bliskim, nie przesadzę używając słowa rodzina. W międzyczasie ciągle udzielałem się jako wolentariusz, wieczory i noce spędzając albo na dworach albo punktach noclegowych - na Ursynowie lub Modlińskiej. Po dwóch tygodniach znalazłem miejsce dla jednej ze "swoich rodzin" u przyjaciółki, która zdecydowała się przyjąć ich pod swój dach. Rozstanie nie było łatwe, gdyż przez te dwa tygodnie bardzo mocno zżyłem się z Panią Leną, Lilą i Zlatą. Na szczęście zamieszkali blisko, niecałe dwa kilometry od nas. U mnie natomiast została Pani Tania, Julia i Kamila.

    Kilka dni później dołączyła do nas Pani Julia z Mikołajowa z dwójką synów ( 8 i 5 lat ). Zabrałem ich z Dworca Zachodniego, gdyż koczowali tam kilka dni spiąc w poczekalni. Po kilku dniach udało się znaleźć dla nich lokum na dłużej.

    Od 4 marca przez moje mieszkanie przewinęło się w sumie 15 osób z Ukrainy, Pani Tania, Julia i Kamila są od początku, pozostałe osoby gościły na kilka dni lub dłużej. Kamila chodzi do tej samej szkoły co moje dzieci, ma już przyjaciółki zarówno z Ukrainy jak i Polski ( w samej szkole jest już ponad 100 dzieci z Ukrainy ). Dla niej chyba wszystko najbardziej "wróciło do normalności", nie widać po niej brzemienia wojny. Chodzi uśmiechnięta, większość czasu spędza z koleżankami, które ją u nas odwiedzają. Pani Tania i Pani Julia szukają pracy, z pewnością jakiś czas tutaj zostaną, zaproponowałem, że mogą u mnie mieszkać tak długo jak tylko chcą. Pracuję w branży IT więc dodatkowe osoby na moim utrzymaniu nie są problemem, zresztą znajomi z pracy też pomagają. Gdy po raz pierwszy chciałem przekazać Paniom pieniądze z datków od znajomych spotkałem się z bardzo dużym oporem ze strony Pań. Pomimo, że tłumaczyłem, że moi znajomi zrzucili się na to specjalnie, Panie miały w sobie bardzo dużo dumy i godności, nie chciały, uważały że i tak robię już bardzo dużo. Oczywiście było bardzo dużo łez, udało mi się jednak przekonać je, że własne "kieszonkowe" z pewnością przyda im się na drobne wydatki.

    Dzisiaj po miesiący żałuję tylko, że nie zdecydowałem się pomagać wcześniej, że w pierwszych dniach zabrakło mi odwagi. Te wszystkie osoby które goszczę lub gościłem stały mi się bardzo bliskie, gdy tylko ten koszmar się zakończy i jeżeli któraś z nich wróci do kraju, z pewnością odwiedzę ich w Ukrainie. Połączyło nas coś więcej niż zwykła nić sympatii i empatii. Cieszę się, że wielu ludzi bardzo podobnie do tego podchodzi i mam nadzieję, że będzie nas więcej.

    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.

Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.

Opis zrzutki

Większość z nas na różne sposoby stara się pomagać uchodźcom z Ukrainy, zarówno poprzez pomoc bezpośrednią jak również udział w różnych oddolnych inicjatywach w mniej lub bardziej zorganizowanych grupach.


Od ponad dwóch tygodni pomagam uchodźcom z Ukrainy pracując w różnych miejscach jako wolentariusz przy Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy, jednocześnie będąc członkiem tak zwanej Grupy Szybkiego Reagowania przy sztabie kryzysowym M.St.Warszawy, reagując na niemalże każde wezwanie, gdy tylko potrzebna jest pomoc.


Spędziłem kilka dni w różnych placówkach zorganizowanych przez Urząd Miasta Stołecznego Warszawy oraz Wojewodę Mazowieckiego, udzielałem informacji w punktach recepcyjnych, pracowałem jako tłumacz ( posługuję się językiem rosyjskim w stopniu b.dobrym ), woziłem uchodźców do miejsc docelowych, pracowałem w miejscach tymczasowego zakwaterowania ( Hala Arena na Ursynowie, Hala Expo Modlińska 6a ). Trudno opisać to wszystko z czym można zetknąć się z bliska, przede wszystkim wielką tragedią bardzo wielu ludzi, których życie zmieniło się zaledwie kilka dni w koszmar. Ludzi, którzy nie wiedzą co robić, gdzie jechać, aby po prostu uciec jak najdalej od wojny, spadających pocisków, często zostawiając wszystko co było im bliskie, zabierając to co było pod ręką - kilka ubrań, obuwie, jedzenie na dzień lub dwa... Ludzie, którym podróż do Polski zajęła kilka dni, śpiąc po 3-4 godziny na dobę. Trudno uwierzyć, że w jednej ze stolic Unii Europejskiej ludzie śpią na dworcach, w sklepach, aczkolwiek od 3 tygodni to rzeczywistość. 


Od ponad dwóch tygodni mieszkają ze mną dwie rodziny Ukraińskich uchodźców - cztery kobiety i dwójka dzieci. Osób, którym udało mi się zaoferować coś na kształt domu, odrobinki normalności. Bardzo trudno jest im przyjąć pomoc, mają w sobie wiele dumy i godności a jednocześnie z czegoś ich odarto. Zostaną u mnie narazie na czas nieokreślony, tak długo jak będzie to koniecznie. W międzyczasie też udało mi się znaleźć miejsca pobytu dla dwóch innych rodzin wśród swoich znajomych i przyjaciół. Trudno jest przyjąc do własnego domu osobę obcą, o której nic się nie wie, ale gdy na Dworcu Centralnym podeszła do mnie Pani Julia z Kijowa i poprosiła, że tylko chciała się odrobinę przespać i umyć, bo od kilku dni była z matką i córką w podróży, nie wahałem się ani chwilę i zaproponowałem nocleg. Później jeszcze dołączyła Pani Lena z córką i wnuczką. W pewnym sensie stali się też moją rodziną, przestali być kimś obcym. Dzięki nim poznaje też smaki Ukraińskiej kuchni ( no i zyskuje dodatkowe kilogramy ;-) ). W poniedziałek zapisaliśmy jedną z dziewczynek do szkoły, dzieci w klasie przyjęły ją bardzo ciepło, ma nowe koleżanki z którymi jest też w kontakcie po szkole.


Każdy dzień przynosi coś nowego, czasami bywa większym wyzwaniem. Miałem już okazję być nawet w Ukrainie, przewożąc rzeczy dla jednej z rodzin mieszkających u mnie i widząc to wszystko z bliska, przekraczając granicę na przejściu granicznym Dołhobyczów/Uhrynów ( powiat Lwowski ), a po powrocie jadąc jeszcze na kolejny punkt graniczny Medyka/Szeginie po rodzinę Pani z Żabki koło mojego domu, która uciekała z Czerkas, wiązać ich do rodziny, która od kilku lat mieszka w Polsce. Tego dnia pokonałem prawie tysiąc kilometrów za kierownicą, ale wcale nie odczuwałem zmęczenia, świadomość pomagania innym dodaje dużo energii. Pani Żabki upierała się, aby zapłacić, ale nie byłem w stanie wziąc od niej ani grosza, wystarczyły mi słowa podziekowania.


Serdecznie chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy już się zrzucili, za okazane serce w obliczu tak dużego wyzwania, oraz tym wszystkim, którzy pomagają uchodźcom na codzień.


Gorąco też zachęcam wszystkich do przyjmowania uchodźców do swojego domu, można bezpośrednio zgłaszać się w punktach informacyjnych na dworcu zachodnim, centralnym i wschodnim lub w punktach zaakwaterowania tymczasowego.


Środki zebrane z tej zrzutki będą wykorzystane na pomoc uchodźcom z Ukrainy, zarówno rodzinom mieszkającym u mnie, jak również tym wszystkim innym, którym staram się pomagać na codzień.


Wojciech Dajewski


https://www.facebook.com/friends/suggestions/?profile_id=1739142549


English below:

Most of us try to help refugees from Ukraine in various ways, both through direct aid and participation in various initiatives, being a part of more or less organized groups.


For over two weeks I have been helping refugees from Ukraine, working in various places as a volunteer of the Warsaw City Hall, being a member of the so-called Rapid Response Group of the crisis management Center of the Capital City of Warsaw, responding to almost every call whenever help is needed.


I spent a few days in various places organized by the Warsaw City Hall and the Masovian Voivode, providing information at reception points, worked as a translator (I speak Russian very well and understand Ukrainian as well ), transported refugees to their destinations, worked in temporary accommodation places for refugees (Hala Arena in Ursynów, Expo Hall Modlińska 6a). It is difficult to describe everything that can be encountered seeing all of this, first of all a great tragedy of many people whose lives have turned into a nightmare recently. People who do not know what to do, where to go, just to get away from the war, falling bombs and missiles, often leaving everything that was close to them, taking only what was at hand - a few clothes, shoes, food for a day or two .. Fleeing to Poland, which is closest and largest neighbour country for several days, sleeping 3-4 hours a day. It is hard to believe that in one of the capital cities of the European Union, people sleep at train stations, in shops, although for 3 weeks it has been a reality for people fleeing from Ukraine.


Two families of Ukrainian refugees have been living with me for over two weeks - four women and two children. People to whom I was able to offer a resemblance of home, a tiny bit of normality in all this craziness. It is very difficult for them to accept help, they have a lot of pride and dignity, and at the same time they are stripped of something. They will stay with me indefinitely, as long as it is necessary. In the meantime, I also managed to find a place to stay for two other families, mostly among my friends and acquaintances. It is difficult to take a stranger into your home, about whom you do not know anything, but when Mrs. Julia from Kiev approached me at the Central Station and asked that she only wanted to sleep a little and take a bath, because she had been traveling with her mother and daughter for a few days without any stops - I did not hesitate for a moment and offered a place to stay overnight at my apartment. Later, Mrs. Lena joined us with her daughter and granddaughter. . They are not strangers anymore. In a way, they also became a part of my family. Thanks to them, I also get to know the flavors of Ukrainian cuisine (and gain extra kilos ;-)). On Monday, we enrolled one of the girls in school, the children in the class welcomed her very warmly, and she has new friends with whom she is also in touch after school.


Every day brings something new, sometimes more and more challenging. I already had the opportunity to be in Ukraine, transporting belongings for one of the families living with me and seeing it all up close. It's hard to describe a feeling when Ukrainian Border Guards, soldiers and volunteers thanked me for helping their countrymen. I crossed the border at the Dołhobyczów / Uhrynów border crossing (Lviv oblast), and after returning, I went to the next border crossing point at Medyka / Szeginie after the family of a lady who work art Żabka shop near my house, who escaped from Cherkassy, to join their family that has been living in Poland already for several years. That day I drove almost a thousand kilometers behind the wheel, but I did not feel tired at all, the awareness of helping others gives a lot of extra energy. They insisted to pay, but I was not able to take a penny from them, words of thanks were enough for me.


I would like to sincerely thank all those who have already helped, for their hearts, in the face of such big challenge, and all those who help refugees on a daily basis.


I also strongly encourage everyone to admit refugees to their home, you can report directly at the information points or at the temporary accommodation points.


The funds collected from this fundrise will be used to help refugees from Ukraine - families living with me, as well as all the others whom I try to help on a daily basis.


Wojciech Dajewski


https://www.facebook.com/friends/suggestions/?profile_id=1739142549


Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Komentarze

 
2500 znaków
Zrzutka - Brak zdjęć

Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!