Powrót z kliniki w Warszawie. Niestety nie mamy dobrych wieści...diagnoza potwierdziła się. Nowotwór prostaty 5x5cm. Duży guz, który wtargnął się do jego ciałka bez pardonu. Serce pęka.

Nie jestem w stanie pojąć ile jeszcze Toster będzie musiał znieść...dlaczego los tak mocno kopie leje go w tyłek, niczym jego pierwszy opiekun...(kto zna historię Tośka ten wie jak wiele zła go w niespełna siedmioletnim w życiu spotkało. Jesteśmy jego trzecim domem, adoptowaliśmy go od drugiego złego właściciela)

Jedyną szansą na ratunek jest operacja. Operacja będzie skomplikowana i nie daje gwarancji. Istnieje duże ryzyko powikłań, od całkowitego nietrzymania moczu po to najgorsze - nowotwór złośliwy. Tego dowiemy się dopiero po zabiegu. Dopiero co w styczniu wycinaliśmy Tostiemu guza w uchu. Na szczęście okazał się niegroźny. Oby limit szczęścia nie został wyczerpany bo nie wyobrażamy sobie innego scenariusza jak wygrana i tym razem. Nie wyobrażamy sobie również poddać się bez walki, będziemy walczyć tak samo zacięcie jak walczyliśmy o Tostera już nie raz.

Operacja odbędzie się 24 sierpnia. Mamy nieco ponad dwa tygodnie.

Nasza walka będzie kosztowała około 7000 zł, to koszt operacji, pobytu w szpitalu, biopsji oraz reszty badań. Jesli chcecie wesprzać nas cegiełką, będziemy bardzo wdzięczni za każdą złotówkę, ale i nie za złotówkę - za każdą formę wsparcia dla nas i dla Tostera.

Trzymajcie mocno kciuki.

<3