Oto Mati...

Mati nie przebył setek kilometrów, aby trafić pod naszą opiekę. Jego dramat rozgrywał się tuż obok... Czekał na wybawienie, na ten moment, który zmieni jego pieskie życie.

Kiedyś, nie wiadomo kiedy i jak dokładnie, Mati trafił pod nieodpowiedni adres i do nieodpowiedniego człowieka. Na pewno nie było tam kolorowo. Nie było tam pełnej miski, ciepłego kąta, spacerów i zwyczajnej troski. Kiedy do drzwi zapukała policja i ten nieodpowiedni człowiek został wyprowadzony, Mati został sam.

Totalnie sam na opuszczonej, zagraconej posesji. Tułał się po ulicach, w poszukiwaniu pomocy i schronienia, niesyty nikt się nad nim nie zlitował. Choć obowiązkiem gminy, było zabranie go do schroniska, pracownikom gminy się nie spieszyło. Wg nich mógł spokojnie zostać sam i czekać pół roku, może nawet rok, aż oprawca wyjdzie na wolność.

Choć czasy są ciężkie, jesteśmy przepełnieni i nasz stan konta nie wróży dobrze, nie mogliśmy dłużej pozwolić, aby ten mały, przerażony, niczemu winny pies, spał na ziemi, pod gołym niebem i powoli umierał z głodu....

Dziś Mati jest z nami. Jest bezpieczny. Trafił do hoteliku, w którym będziemy się poznawać. Zapewnimy mu pełną opiekę i znajdziemy prawdziwy dom. Wiemy, że jest młodym psem, nie ma jeszcze nawet dwóch lat. 

Znów musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc. Potrzebujemy funduszy na opłacenie szczepień, odrobaczenia, odpchlenia, kastracji, karmy i opłacenie hoteliku. Dorzucicie się do skarbonki?