Kochani, wiele razy widziałam jak królicze grupy się solidaryzują i wspierają się matki i ojcowie króliczy. Każdą niemal zbiórkę wspierałam Myślałam, że nigdy nie będę musiała prosić o pomoc. Podczas mojego wyjazdu z dziećmi na wakacje mój 5 letni Malwin , który od 5 lat co chwila zmaga się z jakimś schorzeniem, a od dwóch z EC, trafił do króliczego szpitala na intensywną terapię, bo jak można nazwać jego schorzeniowe kombo z niewydolnością nerek, krwotocznym zapaleniem jelita oraz trzecim rzutem EC. Po 4 dniach pobytu w szpitalu stan jego już się nie pogarsza, ale to dopiero 5 dzień choroby.

I tu jest kłopot, jak dla mnie zaczynający mnie przytłaczać. Koszty leczenia już doszły do TYSIĄCA złotych.

Dlatego chciałam spytać czy mogłabym liczyć na wasze małe wsparcie, każda złotówka to najcenniejsze co mogę dać mojemu królikowi aby było mnie stać na kontynuację leczenia. Z tym tysiącem sobie jakoś poradzę (tramwajem i rowerem do pracy można dojeżdżać) ale dodatkowe koszty które od dziś się zaczną są już ponad moje możliwości. 

Króliczek jest pod opieką dr Oli z krakowskiej Vetiki więc jest w najlepszych możliwych rękach.

Nie wrzucę wam zdjęć mojego pochorowanego Malwina, bo od tego tylko serce boli. Dodaje natomiast dekursus z wizyty w dniu przyjęcia do szpitala oraz badania kontrolne.

W domu czeka na niego Mikrus Hugo, choć nie jest towarzyski do ludzi jest najlepszym komplem Malwinka.