1 listopada, cmentarz w Oliwie w Gdańsku. 

Tłumy ludzi, mnóstwo kwiatów, zniczy. 

Pomiędzy tym wszystkim ona. Mała, obijająca się o nagrobki istotka. Wpadająca na ślepo w płonące świece,  poustawiane donice z kwiatami. Bura, sfilcowana sierść wygląda strasznie. Czy wzbudziło to w kimkolwiek jakieś uczucia? Czy którykolwiek z ludzi spojrzał na nią i zobaczył kota w potrzebie? 

Z tych setek osób odwiedzających cmentarz losem zwierzaka przejęła się jedna osoba. Szukała pomocy przerażona stanem kota.

Kiedy pojawiliśmy się na cmentarzu 3 listopada po kici nie było śladu. Nikt nigdy jej nie widział, o niczym nie wiedział. Kiedy po blisko 3 godzinnych poszukiwaniach mieliśmy rezygnować,  pojawiła się. Widok rozdzierał serce. Dawno nie widzieliśmy takiej biedy.

Rysia była w kiepskim stanie. Skamieniałe dredy trzeba było wyciąć do gołej skóry. W jamie ustnej był tak ogromny stan zapalny i taka zgnilizna, że zabieg trzeba było planować niemal natychmiast. Dodatkowo okazało się, że wskutek ogromnego nadciśnienia kicia straciła wzrok.

Rysia trafiła do fantastycznego domu tymczasowego. Tam powoli dochodziła do siebie.

Dzisiaj już wiemy, że Rysia nigdy nie będzie widzieć. Dodatkowo pojawiły się u niej zmiany neurologiczne.

Są one na tyle poważne, że musimy jej wykonać rezonans magnetyczny. Koszt diagnostyki to blisko 2 tys.zł. 

Niestety,  jest to duża kwota. Mamy pod opieką niemal 100 kotów, większość z nich przewlekle chorych. Każdy wymaga leków, diagnostyki. 

Bardzo prosimy, pomóż naszej Rysi! Nie bądź obojętny!