id: jpecxh

Urodzinowo dla Milusińskich Magdaleny Szmigiery

Urodzinowo dla Milusińskich Magdaleny Szmigiery

Opis zrzutki

Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą jak dużo miejsca zajmują konie w moim życiu i w sercu. ...i na ciele ...i na samochodzie :D


Dokładny cel zrzutki na końcu mojego elaboratu - dla wytrwałych ;)


To teraz do tych, do których trafi ta Zrzutka i mnie nie znają, a choć trochę są zaintrygowani celem tego zamieszania.


W kilku zdaniach:

Ja - od małego brzdąca - koniara na maksa!!! Pierwsza miłość ze spacerów do zajezdni dorożkarskiej na Żoliborzu - Siwy Pif. Odwiedziłam to miejsce kilkanaście lat później. Nadal tam był. Staruszek. Na pewno mnie nie poznał, ale ja rozkleiłam się jak Go zobaczyłam.

Na grzbiecie końskim chyba jakoś od 3 roku życia. Drobne przejażdżki gdzie popadnie.

Nauka jazdy konnej od 6 roku życia. Pierwszy ulubieniec siwy hreczkowaty Czar. Stajnia na Polu Mokotowskim.


Potem przejażdżki w Łazienkach Królewskich. Kasztanka Dewnia. Dzięki Niej zaczęła się taka prawdziwa wielka przygoda wśród koni. Praca przy koniach od 4 klasy podstawówki - w Łazienkach Królewskich były dwie stajnie, w których spędziłam najwięcej czasu i tam odkryłam, że jeden koń potrafi wypić 5 wiader wody. Dla szczupłej dziesięcioletniej dziewczynki to było wyzwanie. Siwy Giczoł był wspaniały. Ale byli też Belmondo - kolejna miłość, Departament, Kwiczoł, Alien, Blenda, mały Joker. Dewnia urodziła Drakara, pojawiły się też dwa ogierki Adorator i Mróz. I inni. To była Stajnia Stangret Pani Małgosi, którą jeszcze dwa razy napotkałam w swoim życiu - na Polu Mokotowskim, (gdzie prawie kupiłam od Niej konia) oraz w miejscowości Lorcin, dokąd trafiłam zupełnie przez przypadek. Ale to była niespodzianka jak Ją zobaczyłam!!

W Łazienkach była też Marianna - której zawdzięczam umiejętność anglezowania bez strzemion. ...cudowne przeżycie.... i jeszcze te wojskowe kulbaki.... Tuż obok była druga stajnia - nawet nie wiem jak się nazywała... Pamiętam tylko konie. Konika polskiego Uszatka - kolejna miłość, który na początku mieszkał w przyczepie. Potem była już stajnia a w niej: Dukt, Sułtan, Limba, Giewont i inni. Tu była Pani Beata i Jędrzej. Nie znałam nazwisk, nie było mi to potrzebne do szczęścia. Do szczęścia potrzebowałam odnotowanych w zeszycie godzin pracy, aby za nie wsiąść na konia.


W czasach podstawówki zaliczyłam trzy obozy konne w świeżo powstałych Czechach. Na pierwszym byłam najmłodsza. Tam oczywiście kolejna miłość. Zakochałam się w najmłodszej, ale największej kasztance o imieniu Green. Oczywiście mówiliśmy na Nią Greena. W pierwszym terenie zaliczyłam pierwszą glebę w życiu. Oczywiście nie ostatnią. Do stajni wróciłam na bracie Greeny - Vikompcie. Ich mama - Golana - też była wspaniała...

Następnie pod koniec podstawówki nasza wspaniała Pani Dyrektor (a może wtedy vice..) Olga Cykowska (już byłam duża i pamiętałam nazwiska ;) ) wyciągnęła mnie na obóz do miejscowości Majdan. I tam pierwsza bardzo poważna miłość - Minos. Ach co to był za koń.. i piękny i mądry i milusiński. Cud miód. Z Nim zdobyłam pierwsze flo we Wszechstronnym Ujeżdżeniu Jeźdźca - I miejsce!!! Skoki na oklep, woltyżerka.. Tam też poznałam niesamowitych dwóch panów - Starostę i Pawła Kleszcza (na którego trafiłam przez przypadek na Festiwalu Sztuki Jeździeckiej w 2017 roku, gdzie zajęłam III miejsce w dziedzinie malarstwa :) )

Ale wróćmy do Minosa - dzięki Niemu trafiłam do TKKF Podkowa Leśna. Były tam konie poznane na obozach w Majdanie: Campet, Halabarda, Barbórka, Lauda, Sadyk, Faraon, Dziewanna, Perga oraz mnóstwo innych. Tam też udało mi się spędzić trochę życia.

Później wolontariat na Wolicy w stajni SGGW polegający na opiece nad końmi oraz na prowadzeniu jazd. Z konieczności zarabiania na studia wolontariat przerodził się w normalną ciężką pracę w większości przy łopacie i taczce. Na SGGW ukończyłam naukę z tytułem inżyniera zootechniki. Z pracy w stajni musiałam zrezygnować, bo mój kręgosłup stwierdził, że przerzucanie ponad 2 ton gnoju dzień w dzień to za dużo.

Nastąpiła przerwa w regularnych kontaktach z końmi. Studia, praca, potem dzieci.


Na chwilę trafiłam ponownie do Łazienek Królewskich, tym razem pod rządami Karoliny Wajdy. Niestety zagościłam tam na krótko, ale zdążyłam trochę popracować przy Jej pięknych andaluzach.


Pozostały tylko sporadyczne przejażdżki w czasie wakacji gdzie udało mi się znaleźć stajnię i zaliczyć jakiś terenik. I właśnie dzięki takiemu spontanicznemu terenikowi znalazłam raj. Raj, w którym poznałam uskrzydlone Rumaki oraz wspaniałych ludzi. Tam spędzałam wszystkie możliwe chwile. Ranczo Windyki, pod Iławą. Po ponad pięciu latach odwiedzania go niestety jest już historią.. A było tam duuużo wcześniej niż ja je odkryłam. Tam moje końskie życie się odrodziło. Wspaniałe konie, które tam poznałam: Basia, Bahus, Egipt, Maleńka, Rudy, Atos, Harpia, później pojawili się Ramzes, Pluton, Ekwador. Pluton na dobre zagościł w moim sercu. On i Minos to najważniejsze konie w moim życiu. Ciekawe czy będę miała okazję spotkać jeszcze jakiegoś wyjątkowego, który dołączy do powyższej dwójki....


Oprócz wspaniałych koni poznałam też dużo wspaniałych ludzi. Część już wymieniłam. Chciałam jeszcze wspomnieć o drobniutkiej blondynce, którą podziwiam za wytrwałość, samozaparcie i upór w dążeniu do celu. Oczywiście poznałam dzięki przypadkowi. Postanowiłam odwiedzić stajnię w Kawęczynie, obok której kiedyś miałam imprezę firmową. Stajnia Iwcia. Kilka koni i jedna pełna miłości Iwonka. Podziwiam, szanuję, uwielbiam.


Ostatnio odkryłam jeszcze jedną niesamowitą kobietę. Kobietę, której jeszcze nie miałam okazji poznać osobiście. Ale czekam cierpliwie kiedy nadarzy się okazja. Pani Magdalena Szmigiera. Prowadząca Fundację "Konie pod skrzydłami Magdaleny Szmigiery". Kolejna ciepła i wspaniała osoba kipiąca aż miłością do zwierząt. Ratuje konie przed rzeźnią. I inne zwierzątka też :) Niestety nie da się wszystkich uratować. Na szczęście jest coraz więcej takich fundacji, które ratują zwierzęta przed okrucieństwem, którym obdarowuje je człowiek...


I to właśnie dla Pani Magdaleny i Jej wspaniałych podopiecznych organizuję zrzutkę.

Nie jest to zwyczajna zrzutka, ale moja urodzinowa :)

15tego lutego mija 38 lat mojego dość urozmaiconego życia, w którym konie były od zawsze.

Jedyna kwota do uzbierania nawiązująca do moich urodzin, która mi wpadła do głowy to 38x100.

Nie wiem czy się uda tyle uzbierać. A może dużo więcej...?


Proszę wszystkich znajomych i nieznajomych o wpłaty z okazji urodzin szalonej koniary :)

Wszystkie zebrane złotówki wylądują na koncie Pani Magdaleny, która o zrzutce wie i mam Jej pozwolenie na organizację :)

Także wpłacajcie i udostępniajcie!!!


Uczcijmy moje urodziny darowizną, która pomoże w codziennym funkcjonowaniu fundacji. A może przyczyni się do uratowania kolejnej cierpiącej istotki..?


Dla osoby, która wpłaci najwyższą kwotę mogę zaoferować obraz dowolnego zwierzaka, który sama namaluję.

Co Wy na to???


Kto nie zna moich prac to zapraszam:

www.facebook.com/agata.koscielniak.malarstwo


A tutaj możecie poznać Panią Magdalenę oraz Jej wspaniałych Milusińskich.

Adres fundacji:

www.facebook.com/KoniepodskrzydlamiMagdalenySzmigiery


Liczy się każda złotówka i każde udostępnienie.

Im więcej tego będzie tym wspanialsze będę miała urodziny, a zwierzątka lepszą przyszłość.





Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Komentarze

 
2500 znaków
Zrzutka - Brak zdjęć

Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!