id: ju4av3

Wózek inwalidzki dla Taty

Wózek inwalidzki dla Taty

Nasi użytkownicy założyli 1 226 114 zrzutek i zebrali 1 348 002 109 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności1

  • Kochani! Jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni za każdą pomoc!
    Radość z postępu w zbiórce w Taty głosie jest bezcenna!
    Dziękujemy!
    Dzięki Wam, wierzymy, że uda nam się spełnić to jego jak i nasze marzenie! ❤
    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.

Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.

Opis zrzutki

Bardzo proszę o wsparcie mojego Taty!


"Dziękuję, że tu jesteś!

Nazywam się Waldemar Wierzbowicz. Opowiem wam moją historię...

Od wielu lat zmagałem się z ciężką chorobą, która mimo leczenia nie ustępowała. W 2018 roku usłyszałem pierwszy WYROK: Amputacja kończyny!!! Bardzo długo nie mogłem się z tym pogodzić, no bo jak to Ja? Sprawny, pracowity, niezależny. Nagle kule, sztuczna noga? To było dla mnie niewyobrażalne. W oczekiwaniu na pierwszą operację ból stawał się tak bardzo nieznośny, że tuż przed samym zabiegiem nie mogłem się doczekać, aż ból ustąpi. Ból ustąpił a wraz z nim, zmienił się świat. Wszystko musiało się przestawić, dopasować. Cała rzeczywistość w ciągu kilku godzin zmieniła się o 90 stopni, bo przecież miałem jeszcze drugą nogę. Nie było już bólu, więc było dobrze, wtedy żyłem nadzieją, że jakoś się ułoży. Jest wiele takich osób i dają sobie radę. I dawałem sobie radę! Rodzina ułatwiła mi normalne funkcjonowanie, montując w domu wiele usprawnień, abym mógł jakkolwiek normalnie wykonywać te czynności, które realizowałem kiedy byłem w 100% sprawny. Jeśli można nazwać, że było to normalne życie to tak, było normalne, ale bez nogi. Po około roku od amputacji pojawił się ból w drugiej nodze, taki sam jak za pierwszym razem. Poszedłem na badania i znowu… Załamałem się całkowicie. Wyobrażenie sobie obrazu, że już nigdy mogę nie stanąć na nogi było tak przerażające, że ze strachu na jakiś czas odłożyłem zabieg amputacji drugiej kończyny. Jednak choroba była nieustępliwa i niemalże z dnia na dzień zatruwała mi życie i mój organizm. Odciąłem się od rzeczywistości. Przepotworny ból, przerażenie, leki przeciwbólowe. Nie miałem już wyjścia. Szansy nie było żadnej! Operacja przebiegła bardzo szybko, a ja obudziłem się bez bólu, ale z myślą, że teraz, to życie, zmieni się już o całe 180 stopni. Przez długi okres po amputacji nie byłem w stanie spojrzeć w dół, spojrzeć na swoje ciało. Nie chciałem uwierzyć w to, co się wydarzyło i jak od teraz wyglądało będzie moje życie. Przez kilka pierwszych miesięcy nie wychodziłem - napisałem wychodziłem - ale jak można tak pisać, skoro ma się do dyspozycji tylko 4 kółka... A więc nie wyjeżdżałem z domu, nie miałem jak, był tylko wózek ręczny i cienkie opony. Niewyobrażalnym było wyjechać na podwórko, gdzie mogłem się czymkolwiek zająć. Wtedy rodzina kupiła mi elektryczny wózek. Używany, bo na tyle było nas stać. Pojawiła się szansa. Szansa, aby nie myśleć… Szansa, aby coś zdziałać, czymś się zająć. Aktualnie wózek pozwala mi na wiele, ale coraz częściej się psuje, ponieważ jego konstrukcja nie jest przystosowana do jazdy w terenie, jest to wózek pokojowy. Ostatnio zamykając bramę, urwały się dwa przednie koła i nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby byli jacyś ludzie w pobliżu. Było późno, nikogo na ulicy nie było, a domownicy już spali, po 2 godzinach udało mi się dotrzeć do domu, 20 metrów, tyle mi zajęło. Na co dzień jestem bardzo aktywny, lubię majsterkować, kiedyś miałem pasiekę pszczół, dzisiaj mam tylko odnowione przez siebie ule, które udało mi się odrestaurować dzięki temu wózkowi. Wykonuje dużo prac w drewnie, rodzina bardzo mi pomaga, kupując mi narzędzia, pomagają, kiedy robię coś, co mnie przerasta, czego sam nie przewiozę. Uwielbiam wędkować, ale mogę sobie na to pozwolić tylko wtedy, kiedy przyjedzie zięć, ma duży samochód więc może „nas” - mnie i wózek zabrać nad jezioro. Wtedy odżywam, wtedy wracam - chociaż myślami, do tego czasu, kiedy byłem sprawny. To bardzo trudne czego doświadczyłem, dlatego radzę każdemu, aby dbał o zdrowie i nie później a teraz, bo później, może być za późno. Nigdy o nic nikogo nie prosiłem, ale na czyjąś prośbę nie pozostawałem obojętny. 

Dziś proszę ja, o każdy możliwy grosz… Dziękuję. Waldek"


Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 96

 
Dane ukryte
ukryta
 
Joanna
50 zł
 
Dane ukryte
50 zł
 
Dane ukryte
50 zł
 
Dane ukryte
1000 zł
 
Gienia
200 zł
 
Dane ukryte
105 zł
 
Dane ukryte
100 zł
 
Użytkownik niezarejestrowany
100 zł
Zobacz więcej

Komentarze 7

 
2500 znaków