Nie mamy dobrych wieści. :(

Po podliczeniu najbliższych wydatków, aby przetrwać kolejny miesiąc, ledwo wiążąc koniec z końcem brakuje nam na koncie kwoty...17 531 zł. 

To dla nas kwota zawrotna. 

Nie mamy szans jej uzbierać. 

Składają się na nią faktury od weterynarza za leczenie naszych podopiecznych, opłaty i rachunki za użytkowanie lokalu, żwirek, jedzenie na ok. 3 tygodnie, zewnętrzny drapak, dach woliery oraz zaopatrzenie domów tymczasowych w podstawowe rzeczy. 

Ta kwota nie uwzględnia nawet leczenia Kaczuszki ani Fify. 

Nie jesteśmy w stanie zebrać takich pieniędzy.

Potrzebujemy cudu, bo w innym przypadku powoli szykujemy się na koniec Fundacji. 

Brakuje nam sił do dalszego pomagania. 

Tylko jeśli nas zabraknie, kto zajmie się kotami?

Kto zadba o krzywdzone, bezbronne istoty?

W długiej kolejce na pomoc czekają kolejne zwierzęta. 

Kocięta z matką, starszy kot, któremu umarli właściciele, kot z wypadku, młoda kotka z wioski obok...

Codziennie kolejny telefon, SMS, wiadomość. Nowe zgłoszenie. Nowy kot, który potrzebuje pomocy. 

Mamy im powiedzieć, żeby nie dzwonili? I zostawić te zwierzęta na pastwę losu?

Nie chcemy im odmawiać. 

Ale nie wiemy jak im wszystkim pomóc.

Ta frustracja, ta bezradność rośnie w nas właśnie właśnie w takich sytuacjach.

Brakuje nam pieniędzy, rąk do pracy, czasu i miejsca. 

Z pewnością nie jesteśmy jedyną Fundacją prozwierzęca, która potrzebuje pomocy.

Ale wciąż nie pozostaje nam nic innego jak błagać Was o pomoc. 

W Was cała nadzieja. 

Pomóżcie nam ocalić nasz Azyl.