Kochani Przyjaciele!

Jako osoba widniejąca w rubryce "Organizator zrzutki" pozwolę sobie napisać kilka słów od siebie dla Was, na zakończenie tego przedsięwzięcia (tak, przedsięwzięcia, bo to co się tutaj wydarzyło przeszło moje najśmielsze oczekiwania).

Kiedy ustawiałam kwotę zrzutki, 1 500 zł wydawało mi się szczytem marzeń, a i tak kroplą w morzu potrzeb. Pomyślcie sobie, jakim szokiem było dla mnie, kiedy niecałą dobę po jej założeniu na koncie zobaczyłam 1 773 zł!

Kiedy o wszystkim dowiedziała się Monika mieliśmy już uzbierane ponad 3 000 zł. Wspólnymi siłami ostatecznie osiągnęliśmy kwotę 11 730 zł, a znając Waszą hojność, dobre serce i zaangażowanie ta kwota mogłaby rosnąć w nieskończoność! :) Dzisiaj, na prośbę Moniki i Jarka, zamykam zrzutkę, a zebrane fundusze przeznaczone zostają na opłacenie zaległych faktur za leki i wizyty weterynarzy.

Ktoś kiedyś powiedział, że "Po burzy zawsze wychodzi słońce, po deszczu rosną kwiaty, a po zimie przychodzi wiosna..." Tak jest i tym razem - Arahja i Baszira od kilku dni samodzielnie piją, a ich stan wyraźnie poprawia się. Dziewczyny odzyskują siłę :)

Dziękuję Wam wszystkim , a jednocześnie każdemu z osobna. Za każdą złotówkę, za każde udostępnienie, za dobre słowa, za zaangażowanie Waszych rodzin i znajomych oraz za wpłaty tych, którzy nie znając osobiście Moniki i Jarka postanowili wspomóc ich w tych trudnych chwilach. Myślę, że teraz, sprzątając stajnię z pustych opakowań po kroplówkach i lekach, starając się zapomnieć o tym co było, oprócz ogromnego bólu po stracie ukochanych zwierząt, towarzyszy im myśl, że stoi za nimi grono ludzi, którzy będą walczyli u ich boku niezależnie od wszystkiego, zawsze i do końca.

W imieniu Moniki i Jarka dziękuję Wam za to, że byliście z nimi w tym najtrudniejszym czasie nie tylko osobiście, ale również materialnie i duchowo. Kochani, DALIŚMY RADĘ!

Julia Walatek