Koszty wyjazdu z pomocą humanitarną do Ukrainy
Koszty wyjazdu z pomocą humanitarną do Ukrainy
Nasi użytkownicy założyli 1 226 012 zrzutek i zebrali 1 347 706 912 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Od początku wojny w Ukrainie byliśmy tam już 21 raz. Teraz planujemy jechać kolejny raz, tylko tym razem bez Ciebie nam się nie uda!
Fundacja Pomoc Maltańska - Maltańska Służba Medyczna oddział Krzeszowice zajmuje się dostarczaniem pomocy humanitarnej w najbardziej dotknięte rejony Ukrainy, tym razem planujemy po raz kolejny jechać na front. W naszych magazynach znajduje się sprzęt rehabilitacyjny który jest mocno potrzebny w szpitalach przyfrontowych. Dodatkowo zawieziemy żywność dla cywilów, którzy od przeszło półtorej roku żyją w ciągłym strachu pod rosyjskim ostrzałem artylerii.
Kochani to na co zbieramy opisałem pokrótce powyżej, w zwięzłej i przyjaznej formie kilku krótkich zdań. Poniżej opiszę co już zrobiliśmy od początku konfliktu i dlaczego warto nam zaufać. To są tylko zdawkowe informację, pełny obraz jak wyglądała nasza działalność możecie znaleźć na naszej stronie na FB.
Krzeszowicki oddział Maltańskiej Służby Medycznej powstał w 2016r. Obecnie liczy 16 aktywnych wolontariuszy. Wszyscy nasi członkowie oddziału to wolontariusze i nikt nie pobiera żadnego wynagrodzenia z tytułu działalności w fundacji, a działalności jest nie mało bo wspólnie przepracowaliśmy przez te blisko 7 lat: 14 986 godzin.
Nasze działania pomocowe rozpoczęły się 27.02.2023 gdy wraz z oddziałem Kraków uruchomiliśmy punkt pomocy medycznej na dworcu w Krakowie.
Przez pierwsze tygodnie i miesiące wojny przez nasz punkt przewinęło się kilkadziesiąt tysięcy potrzebujących z Ukrainy. Na dworcu prowadziliśmy również punkt zbiórki leków i opatrunków, które później trafiały bezpośrednio do placówek medycznych w Ukrainie.
Jednocześnie rozpoczęliśmy też działalność informacyjną, robiliśmy wszystko co w naszej mocy żeby świat wiedział co się dzieje i że trzeba pomóc.
Mówiliśmy jak jest naprawdę, co się dzieję i jaka pomoc jest potrzebna, udzielaliśmy wywiadów w Polsce i korespondentom w Ukrainie, braliśmy udział w konferencjach międzynarodowych.
Równolegle ciągle działaliśmy na innych polach, pozyskiwaliśmy środki finansowe i dary dla potrzebujących, organizowaliśmy akcje krwiodawstwa, pomagaliśmy przygotować punkty noclegowe, otaczać opiekom uchodźców przebywających w Polsce.
Jednak największe nasze zaangażowanie skupiło się na pomocy bezpośredniej w różnych miejscach Ukrainy. Na początku pełni strachu i obaw o własne życie jeździliśmy do Lwowa, jednak gdy zobaczyliśmy że pomoc ta nie trafia dalej tam gdzie jest najbardziej potrzebna, podjęliśmy decyzję że czas pojechać dalej.
Bucza, Irpień, Hostomel o tych miastach słyszał każdy, pojechaliśmy tam w pierwszej kolejności, ale na miejscu okazało się że takich miast i miasteczek są setki, wszędzie gdzie wkroczyły wojska rosyjskie została śmierć i zniszczenie. Pojechaliśmy wtedy dalej pod samą granicę z Rosją, tam gdzie inne transporty pomocowe się nie zapuszczały, tam gdzie brakowało wszystkiego. Żywność rozdaliśmy na przystanku autobusowym w małej wiosce. Mieszkańcy przyszli tłumnie, bo od wielu tygodni głodowali. W organizacji dystrybucji pomogli nam przyjaciele z Lwowa i mer misteczka Horodnia. Do Horodni udaliśmy się później, tam pomoc trafiła do domu dziecka i domu starców. Później byliśmy jeszcze kilka razy w tym rejonie. Zawoziliśmy sprzęt medyczny do szpitali, żywność dla cywili, ciepłe ubrania, środki higieny i wszystko co był akurat potrzebne.
Wracają do Polski przywoziliśmy uchodźców uciekających przed śmiercią, głodem i zniszczeniem. W pierwszej kolejności pomagaliśmy chorym, rannym, niepełnosprawnym, niemowlakom, to oni mieli najciężej wcisnąć się do przepełnionych pociągów ewakuacyjnych i do dla nich wielogodzinna podróż w ścisku i duchocie była najtrudniejsza. Przywieźliśmy ich dziesiątki i znaleźliśmy im miejsce pobytu w Polsce.
Zdjęcie powyżej zrobione jest na stacji paliw w Polsce, karetka która była na Ukrainie doznała uszkodzenia koła, dlatego po Polskie stronie w drugiej karetce czekała na nas ekipa, która sprawnym autem bezpiecznie przewiozła Pana do szpitala.
Raz z Lwowa wieźliśmy 6-7 letnią dziewczynkę, która została sama we Lwowie, tata poszedł walczyć, a mama była lekarzem więc została w Kijowie. Dziecko wsadzili do pociągu do Lwowa, tam kilka dni spędziło pod opieką znajomych, aby w końcu trafić naszym transportem do cioci która czekała na nas na granicy.
Później gdy sytuacja na północy Ukrainy się uspokoiła rozpoczęliśmy pomoc na południu, gdy Mikołajów był regularnie ostrzeliwany a wojska agresora były na rogatkach miasta, dostarczyliśmy pomoc do Odessy, pomoc tą zaprzyjaźniona fundacja przekazała do Mikołajowa. Kolejne wyjazdy był już w zasadzie na linię frontu, Archanielski, Czarnobaiwka, Chersoń.
I do dziś tam jeździmy, bo tam jesteśmy potrzebni najbardziej.
Jeden z naszych transportów, dzięki przyjaciołom z Lwowa trafił pod Dombas, tam w pewnej wsi był duży problem z wodą, wspólnie z inżynierami z firmy zajmującej się uzdatnieniem wody coś na to poradziliśmy :)
(Jeżeli ktoś kto się na tym zna to czyta, to tak wiem że lampa ma być w pionie, później ją poprawili ;) )
Nasz Maltański Szpital z Barczewa nawiązał współpracę z ośrodkiem dla niewidomych dzieci we Lwowie, w czym też braliśmy udział. Braliśmy też udział w międzynarodowych delegacjach dyplomatycznych, w tym wizycie Wielkiego Szpitalnika Zakonu we Lwowie i sekretarza generalnego Malteser International.
Na bazie naszych doświadczeń, zorganizowaliśmy też kurs pierwszej pomocy z elementami medycyn pola walki dla wolontariuszy innych fundacji jeżdżących do Ukrainy.
I robiliśmy masę innych rzeczy. Zdjęć mam tysiące, wspomnień jeszcze więcej, ale nie da się tu wszystkiego opisać.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!