Cześć Zwierzoluby,

jestem Grażyna. Mam około roku i za sobą piątkę dzieci. Przyszłam je urodzić w ciepłym garażu, stamtąd zabrali nas do DT, żebyśmy były bezpieczne - ja i moje 5 córek, ale nie o nich dzisiaj.

Trochę się pochorowałam, a Grzesiek i Ewa, którzy nas przygarnęli mają mnóstwo zwierząt pod swoją opieką ( 5 psów i z nami 32 koty). Robią co mogą, żeby to ogarniać, ale no cóż nie jest łatwo.

Niestety dzisiaj, nie wiem co się stało, zwymiotowałam z 15 razy pianą i śliną, z 5 razy jedzeniem i na koniec najgorzej....krwią. Zabrali mnie do okolicznego weta, bo nasza Pani doktor jest dopiero jutro. Dostałam tylko leki przeciwwymiotne i antybiotyk. Jednak okazało się, że moje objawy są neurologiczne. Dziwnie się zachowuję, jestem nieobecna i nie zwężają mi się do końca źrenice :/ Chyba brzmi to trochę słabo :( ale więcej dowiem się jutro.

Moi opiekunowie są w kontakcie z doktor Anią i niestety zapowiada się cała diagnostyka.

Dzisiaj nie mam ochoty na żadne jedzenie i picie :( jest mi niedobrze.

Mamy sprawdzać czy sikam, póki co też nie.

Jutro czeka mnie usg i badania krwi. Być może to zatrucie, może pękł mi jakiś wrzód, a może jest to choroba powodująca objawy neurologiczne jak fip? białaczkę niby miałam ujemną, ale kto to wie, to tylko test elisa, a nie pcr...sam pcr kosztuje 200 zl. Nie wiem jakie badania mi zlecą, ale dla mojego dobra im szersza diagnostyka tym lepiej. Od jutra będę w szpitalu, na kroplówki, żebym się nie odwodniła. Wiem, że moi przybrani rodzice wybierają zaufanych ludzi od tych spraw, ale sam dojazd tam to 80 km w dwie strony, jednak wtedy będę pewna, że zajmą się mną tak jak należy i najlepiej jak umieją.

Proszę, pomożecie?

Mam dopiero roczek i dokarmiam jeszcze moje małe dziewczynki :( opiekuję się nimi. Teraz muszę być od nich oddzielona.

Bardzo ciężko to znoszę :( bardzo tęsknię. Jednak muszę być pod obserwacją.

Pozwólcie mi żyć, naprawdę nic nie zawiniłam ;(