Zbieram środki na półroczną podróż na stopa w Europie i poza, która stanowi dla mnie ogromną pomoc w terapii nieuleczalnej choroby afektywnej dwubiegunowej
Zbieram środki na półroczną podróż na stopa w Europie i poza, która stanowi dla mnie ogromną pomoc w terapii nieuleczalnej choroby afektywnej dwubiegunowej
Nasi użytkownicy założyli 1 231 416 zrzutek i zebrali 1 363 812 943 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
DOBRY CZŁOWIEKU, OGROMNIE DZIĘKUJĘ CI ZA ZROZUMIENIE I WSPARCIE! :) TO ZNACZY DLA MNIE DUŻO. URATOWAŁEŚ MNIE. DZIĘKI TOBIE CODZIENNIE MOGĘ WSTAĆ Z ŁÓŻKA (a raczej karimaty :D ), IŚĆ, W DEPRESJI(faza choroby afektywnej dwubiegunowej) BOLI MNIEJ (ból psychiczny w medycynie porównywany otwarcie już do nowotworowego, ale mi morfina ani paracetamol nie pomoże), ODDYCHAĆ NAPRAWDĘ, SPEŁNIAĆ MARZENIA I REALIZOWAĆ MOJĄ WIELKĄ PASJĘ DO PODRÓŻY. ŻYCZĘ CI MIŁEGO DNIA, ZDROWEGO I SZCZĘŚLIWEGO ŻYCIA :)
Moje tripy, podróże od zawsze były niskobudżetowe (autostop, trudne warunki -więcej info w tekście poniżej). Dzięki WASZEMU ZRZUTKOWEMU WSPARCIU zamierzam zrealizować PÓŁ ROKU ŻYCIA W DRODZE ❤️🙂, W PODRÓŻY. Środki ze zrzutki zostana przeznaczone na moją półroczna podróż na stopa w Europie i poza.
O MOICH "PODRÓŻACH" MIĘDZY BIEGUNAMI (chorobie afektywnej dwubiegunowej), PASJI, MARZENIACH I NIEFARMAKOLOGICZNYM LEKU, DZIĘKI KTÓREMU CODZIENNIE MOGĘ WSTAĆ Z ŁÓŻKA I IŚĆ PRZED SIEBIE W STRONĘ SŁOŃCA🙂:
W dwubiegunowe „podróże” (choroba afektywna dwubiegunowa) uderzam już od jakichś 11 lat, jeszcze zanim zaczęła się moja tripowa zajawka, a potem wielka pasja 😀 Każdy ma jakieś bariery, limity w życiu, większe czy mniejsze, ale to, co zrobimy z tym czasem, w którym żadna choroba, niepełnosprawność czy inna hard przeszkoda nas nie ogranicza (oczywiście poza banalnymi wymówkami, czyli brak znajomości ang., towarzystwa, kasy, czy czasu z powodu pracy itd 😉 ), czy te godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata zamienimy na zrealizowane marzenia i super wspomnienia - zależy już od nas samych 🙂 Podczas mojego bipolar life zrobiłam tripy do zaledwie ponad 30 krajów 😀, a jak pisałam wcześniej, moja podróżnicza pasja zaczęła się już kilka lat po diagnozie tego nieuleczalnego gówna. „Podróżując” pomiędzy biegunami, korzystam z każdej dobrej, dosłownie minuty na maksa 😀. Tego się trzymam i kiedy przychodzi funkcjonalna normalność czy „zdrowa” hipomania (uprzedzając – nie mam skrajnych faz z odwalaniem głupot i utratą kontroli, to da się okiełznać lekami), chcę cieszyć się każdą chwilą tak, jakby jutra miało nie być 😀 I tu nie chodzi tylko o zabawę. Identycznie zachowywałam się na studiach czy w pracy, kiedy oczywiście jeszcze mogłam studiować i normalnie pracować. Magisterkę pisałam w „zdrowej” hipomanii, ze śmieszkowaniem na blogu (https://www.facebook.com/pakujeplecakijade) jest podobnie, bo wiadomo, że wówczas można korzystać z twórczej weny do woli :) Lądując na tym dobrym biegunie, nagle budzę się do życia, ogarniam siebie z ruiny. Po tygodniu czy dwóch biorę prysznic, mogę zrobić make-up, włosy na piankę i jedwab, wyszorować pięty haha W „zdrowej” hipomanii nie ma czasu na sen, walka z kg (które są efektem ubocznym „zwiedzanka” złego bieguna) okazuje się mega łatwa, bo przecież jedzenie wtedy też przestaje mieć znaczenie. Kreatywność, twórczość, tona pozytywnej energii, dieta „cud” odchudzająca w bonusie. Czyli jednak ta dwubiegunowka nie taka zła 😀? Niestety, to szczęście ma potem swoje konsekwencje, płaci się słono. Nagle haj lajf zmienia się w dosłownie vege life w depresji, kiedy chce Ci się krzyczeć z bólu psychicznego, porównywanego czasem do tego nowotworowego, na który pomaga już tylko morfina. Tylko, że w dwubiegunówce nie zadziała, ani paracetamol, ani ibuprofen, ani morfina, po prostu musisz przetrwać ten syf. Na złym biegunie ryczysz z powodu każdej pierdoły, nie bierzesz prysznica przez żałośnie długi czas, czy nie wychodzisz z domu, bo wpadając w depresyjny paraliż, po prostu nie możesz. Ten koszmar zrozumie w pełni jedynie osoba, która przebrnęła przez to gówno lub wciąż się w nim tapla, tkwiąc zamknieta w 4 ścianach, czekając na dwubiegunowy cud i oddech, chociaż na chwilę, by spełnić kolejne marzenie, by znów uśmiechać się tak często, jak wcześniej. Potem, kiedy tona jedzenia na pocieszenie i fajki, mimo, że poleciała dycha kg w górę, przestają pomagać, w ruch wchodzą nożyczki i żyletki, bo przecież w tej rozpaczy trzeba sobie jakoś pomóc. Do etapu narkotyków nie dotarłam i żyję nadzieją, że nigdy mi na tyle nie odbije 😀 Ze złego bieguna, na serio, na maksa trudno gdziekolwiek wyruszyć. Lądując w tym sajgonie, jedyne co można zrobić, to starać się przetrwać. Czasem to walka już nawet nie o to, by żyć, ale o to, by się nie zabić. Z powodu moich wszystkich vege lifes w depresji w liceum powtarzałam klasę, maturę zdałam o dwa lata później niż powinnam, studia mgr kończyłam z ponad półrocznym opóźnieniem, straciłam zaplanowane tripy, mnóstwo kasy za niewykorzystane loty, pracę i to nie raz, umówione spotkania ze znajomymi, fajny czas z fajnymi ludźmi. Jednocześnie uderzyłam w wiele tripów, spełniłam i wciąż spełniam marzenia. Dzięki tym wszystkim zrealizowanym podróżom poznałam nowe, fantastyczne osoby, otworzyłam się na świat, odwiedziłam genialne miejsca, zrozumiałam różnicę pomiędzy „turystą”, a „podróżnikiem”. Ponadto zeszłam na ziemię i dostrzegłam, zamiast fajnych miejscówek i fajnych foteczek, ważność ludzi i po prostu fajnego czasu w tripach, stałam się odważniejsza, bardziej pewna siebie, zaradniejsza, spędziłam w życiu z*jebisty czas i często się uśmiechałam. Tak, więc podróżując między dobrym i złym biegunem, żyję sobie od życia do życia, które wpada raz na jakis czas. Czasem na dłużej, czasem na krócej, jako 4letnia remisja, innym razem jako półroczna hipomania, albo mięsieczne chwile na oddech, czy po prostu dobre, funkcjonalne dni...Nigdy nie wiem, kiedy moje transmitery w głowie coś tam błędnie przekażą i pojawi się error… Dużo zależy od leków. Ja połykam tabsy dzielnie, 3 razy dziennie od 9 lat i w podróży nigdy nie zdarzyło mi się zapomnieć (a w ciągu tych wszystkich lat moich między biegunowych podróży, dawkę pominęłam może max. 10 razy). Przypomnienia w tel. - zawsze spoko, polecam 🙂 Swoją poremisyjną historią z tabsami zanudzać nie będę (może stałam się już lekooporna?), ale dodam, że dużo też zależy od lekarza....Taki pewien, wybitny ordynator dał mi kiedyś życie na ponad 4 lata, czyli remisję, podczas której normalnie pracowałam, zdałam maturę, poszłam na studia, odnalazłam swoją podróżniczą pasję. Nie musiałam z powodu depresji tracić pracy szybciej niż zaczęłam, rezygnować z tysiąca tripów, odwoływać co chwilę spotkań ze znajomymi. Prawie nikt nie wiedział o chorobie, nie istniała potrzeba, by kogolwiek informować, a ja byłam jeszcze na etapie wstydu z powodu mojej dwubiegunówki. Podczas tego cudownego, ponad 4letniego ozdrowienia (pozostając stale na lekach) mogłam też codziennie wychodzić z domu, nie zauważając jaką jestem Szczęściarą… Potem przez durny błąd, ten sam pan doktor odebrał mi normalne życie. Od tamtej pory, czyli kolejnych 5 lat, na tripy uderzam zdecydowanie rzadziej niż w remisji, bo w zależności od tego, na jak długo wyląduje na smutnym biegunie łez. Po prostu, kiedy tylko mogę, pakuję plecak i jadę, ciesząc się każdą chwilą na maksa 😀
Uwazam, ze wszystkie choroby psychiczne, rowniez dwubiegunówka wymagaja leczenia prowadzonego przez lekarza psychiatrę i psychotropowych tabsow. Podróże to dodatkowa, solidna dawka pozytywnej energii i radości, a nawet recepta na szczęście, ale nie magiczna piguła na CHAD. Tyle, że sama nie wiedząc, jak to mozliwe, w podróży dużo łagodniej znoszę depresję. Do tej pory doświadczyłam tego w tripie do Bulgarii ( https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=712939832956003&id=100027199796983
), podczas autostopu do Slowenii, a przede wszystkim w hobo life, które w zeszłym roku uskutecznialiśmy przez dwa miesiące w crazy, autostopowej trasie z Berlina do Splitu ❤ (https://www.facebook.com/pakujeplecakijade/posts/972490083667642). Odkrywanie świata to moj niefarmakologiczny "lek" na dwubiegunowe zlo 😊
W domu CHAD skazuje mnie na więzienie i ląduję wówczas w totalnej wegetacji. W drodze...nie zamyka mnie, MOGĘ IŚĆ❤️😀 Jasne, że w podróży również często bol napie*dala do porzygania, nie mam sily wziac prysznica i chodze niczym Menel w tych samych ciuchach przez tydzień, ciagle płacze, prawie nic nie mówię, uciekam od ludzi, ale IDĘ❤️😀 Zarowno na bułgarskich lądach, podczas stopowania do Lublany i w ciągu 50 dni w hobo life, bol psychiczny był jakis taki inny...niz ten, ktory dowala mi w 4 scianach, taki slabszy... Cóż, przeciez rozproszony milionem pozytywnych bodźców ❤️🙂 Podroz sama w sobie to dla mnie tona radosci, ja nawet jadac (nie)banalnym pociagiem usmiecham sie sama do siebie haha Niewazny cel, wazne ze w drodze 😀 Niewazne gdzie, wazne z kim 🙂 No i w tej podrozy to szczegolnie w przypadku autostopu dzieje się mega duzo super rzeczy, co chwile cos nowego, co chwile poznani super ludzie, spontanicznosc, adrenalina, super przygoda, co chwile nowe, zaje*iste, piękne miejsca 🙂 Rano wschod slonca gdzies na szczycie gory, a wieczorem juz couchsurfing ze wspaniałymi Ludźmi albo gole niebo na plazy pod tysiacem gwiazd ❤️😀 W takich warunkach to kazdy bol, glowy, czy zlamanej ręki itd stałby sie duzo mniejszy, po prostu 🙂 Kiedy kończy sie depresja, wcale nie trzeba isc w bajlando, chlanie, cpanie, tournee po wszystkich barach i klubach w miescie. Może podróże to jakiś pomysl na dodatkowe, w pelni naturalne, niefarmakologiczne leczenie 🤔😀
Moje tripy od zawsze były niskobudżetowe. Przerabialam noclegi np. pod golym niebem, na plaży, na lisciach na reczniku w lesie, na szczycie gory w spiworze przy ognisku, na stacji benzynowej, w jadlodajni, pod knajpa na lawce z glowa na stole, na dworcu, w bagazniku, na przystanku autobusowym, w drewnianym domku w lesie bez lazienki z wychodkiem i carbonara z ogniska i woda z rzeki, zamarzlam i przemoklam nie raz, gdy konczyl mi sie hajs to jadlam suchy chleb tostowy, a couchsurfing, prysznic, dach nad glowa i lozko to dla mnie all inc 😀😀 Autostop uczy doceniania malych rzeczy i czerpania z nich radosci na maksa🙂Przełomem okazał się 2msc autostop z Berlina do Splitu, podczas którego nauczyłam się uskuteczniać freeganizm, brać prysznic w morzu, jeziorze, zlewach na stacjach benzynowych, golić nogi w górskim potoku, niespełna 50 nocy spędziłam na dziko w namiocie, albo pod gołym niebem. Mi niestraszne warunki w drodze, wcześniej również nie przeszkadzało mi zamarzanie w nocy w śpiworze pod islandzkim lodowcem, jechanie na suchym chlebie i salami przez tydzień albo 4dniowych kanapkach, tysiąc razy przemokłam, ale chodziłam szczęśliwa 😀Od 8,5 roku każdą możliwą kasę pakuję w podróże. Żyję mega oszczędnie i skromnie. Nie jem na mieście i właściwie to jest takie pro zdrowie, bo nie pakuję w siebie tych beznadziejnych, fast food'owych kalorii. Imprezy zamieniłam na podróże i genialnie się bawię. Może to niecodzienne, ale jako dziewczyna, wpadam do galerii handlowych dwa razy w roku, podczas letnich i zimowych wyprzedaży, albo i rzadziej i nie kupuje drogich ciuchow, a moim ulubionym sklepem jest Sinsay. Nie używam drogich kosmetykow, mój ulubiony i niezawodny puder to wciąż ten najtanszy dla nastolatkow z Rossmanna, a tusz do rzęs - Maybelline za 15zł. Myślę, że jednak mimo wszystko nie chodzę obdarta, a mój profesjonalny make up bardzo mi się podoba. Nie jeżdżę autem, ale z biletem mięsiecznym - autobusami i tramwajami i funkcjonuję tak przez całe życie. Dla mnie liczy się możliwość poznawania świata i każde spełnione marzenie. To moje świadome wybory, kwestia priorytetów.
A CO Z PODJĘCIEM PRACY? Czekam…na przerwę na Życie, dłuższą niż kilka dni, miesiąc czy dwa…, choć taka jest już pięknym wspomnieniem z 2019 roku... Autostop, a praca to zupełnie dwa różne tematy. Czasem przecież to, że wstanę z karimaty i wyjdę z namiotu, pokonam 2km on foot jest moim mega osiągnięciem dnia. Oczywiście, bardzo chciałabym być w stanie znów podjąć pracę, próbuję, ale wystarczy 1 dzień na złym biegunie i jestem out, zawalam wszystko…W moim dwubiegunowym życiu, nie tylko tripy, ale prace też traciłam już wiele razy, szybciej niż zaczynałam.
Mam juz dosc, lajtowo mowiac, tego cierpienia z hard bolem, które pomiedzy srednio KILKUDNIOWYMI PRZERWAMI NA ŻYCIE (POZA NASTĘPUJĄCYMI, DŁUŻSZYMI PRZERWAMI NA ŻYCIE: 7tyg. kwiecien-czerwiec 2020, 26.10.2020-2.01.2021, 15dni-koniec kwietnia2021-polowa maja2021, 16dni-koniec października 2021-polowa listopada 2021, 6.02.2022-15.03.2022, 15.04.2023-11.06.2023. TAK, JA TO WSZYSTKO DOKLADNIE PAMIETAM, BO TO JEST KUR*A MOJE ŻYCIE, reszta to kilkudniowe, max. czasem poltora tygodniowe przerwy na Życie, z roku na rok jest coraz gorzej. Poza tym: DEPRESJA, BÓL I CIERPIENIE. To realia mojej choroby afektywnej dwubiegunowej z szybka zmiana faz. Myślę, ze w takim pojeb*nym bipolar life z tak hard limitowanym życiem plus taka tona depresji i bolu, wiele osob juz popelniloby samobojstwo. Ja wciąż żyję. Wciąż chce żyć. Wciąż chce cieszyc sie zyciem, kiedy tylko mogę. Mam podroze, moj niefarmakologiczny LEK Warto jest żyć, jesli to miałby byc tylko 1 dzień radosci vs. tydzien bolu. Tak sobie powtarzam, tak sie pocieszam, ale ostatnio już trace siłę do walki z ta podłą dwubiegunowka.) ciagnie się dniami, tygodniami, miesiacami, a ja chcac jakkolwiek sobie pomóc, szukam ukojenia w jedzeniu, papierosach, a czasem i w nozyczkach, zyletce, alkoholu. Niestety morfiny na raka duszy wciąż nie wynaleziono. Od 2020 roku przerobilam 11 różnych tabsow (stabilizatory i antydepresanty), tysiace wizyt u 3 lekarzy psychiatrow, a wciąż spadam coraz nizej w dol...Coraz więcej depresji...Coraz wiecej bolu...Coraz krotsze przerwy na Zycie...Walcze nadal, ale jestem już coraz slabsza. Czasem ledwo wytrzymuje ten syf. Tak bardzo tesknie za NORMALNOŚCIĄ... Naprawde potrafie cieszyc sie zyciem bez sztucznych dwubiegunowych dopalaczy.
Przypomnialo mi sie, gdy podczas ktorejs tam dluzszej, 2miesiecznej hipomanii bez odlotow, wysiadlam z tramwaju i spojrzalam w niebo, w słońce. Po czym, usmiechnelam sie sama do siebie. Pamiętam to, jak dziś i że cieszylam się wtedy, jak głupia, bo MOGLAM ŻYĆ NORMALNIE. Byłam w drodze do pracy. Tak, z tego, powodu, że MOGŁAM PRACOWAĆ, też tryskalam radością. Do mojego call center przychodziłam zawsze z usmiechem na twarzy. To call center'owe szczescie docieralo chyba nawet do klientow przez tel haha, bo mialam serio dobre wyniki i przyjemność z niewieloma chamskimi Jednostkami. Na serio lubilam ta prace i moje NORMALNE ŻYCIE, ale oczywiście... dwubiegunowka mi to wszystko zabrala. W biurze po raz ostatni pojawilam się pod koniec stycznia 2020. Od tamtej pory nie udało mi się ponownie podjąć pracy, a wszelkie proby konczyly sie odsiadkami w dwubiegunowym, depresyjnym, domowym wiezieniu. Kolejnego dnia rozpetalo sie dwubiegunowe pieklo, ktore trwa do dziś...
MOJE ŻYCIE, czyli przerwy na zycie to czas, kiedy cudem obronilam mgr, mogę funkcjonowac, wyjsc z domu, pracowac, podrozowac, spełniać marzenia, rozwijac sie. -~Swiadoma, kontrolowana hipomania, jak to okreslam, bo wowczas nie robie glupot, wiem co sie dzieje wokol, jestem mega szczesliwa i pelna energii, tworcza plus prawie nie spie, nie jem i rece trzesa mi sie niczym chlalabym od lat . ~Normalnosc, czyli dni bez hipomanii i depresji, czyli jestem mega szczesliwa, moze troszke mniej pelna energii, moze troszke mniej tworcza, spie, jem i nie trzesa mi sie rece. ~Remisja, po 4 latach zakonczyla sie latem 2018 w wyniku bledu porabanego lekarza, ktory zalecil odstawienie lekow. Szczesliwie manie nie wrocily.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
JA WCIĄŻ ZAWSZE MAM NADZIEJĘ I WIERZĘ W DOBRE ZAKOŃCZENIA...
W dwubiegunowych „podróżach” nie ma miejsca na planowanie, nigdy nie wiesz, co wydarzy się jutro. To trochę, jak z autostopem – jeden, wielki spontan 😀 Taki neverending hitchhiking CHAD trip 😀 Polubilam te tripowe spontany (no, oprócz międzybiegunowych 😉 ), zawsze przytrafia mi się wtedy cos fajnego 😀 Poza tym, cuda w CHAD dzieją się naprawdę i często również w moim życiu 💗 😀 Ważna jest spostrzegawczość i nie skupianie się na niekończących się lamentach. Moimi dwubiegunowymi cudami nazywam, takie tam, być może dla niektórych prozaiczne wszystkie z*jebiste i mniej z*ajebiste podróże, wszystkie spotkania z fajnymi ludźmi, którzy stanęli na mojej drodze, każdy uśmiech, każde spełnione marzenie, ukończone studia licencjackie i mgr, wszystkie CHWILE SZCZĘŚCIA. Ponadto to także m. in. zrealizowana crazy, odważna solo przeprowadzka na spontana do Kato na drugi koniec PL bla bla carem. Nie miałam tam niczego i nie znałam nikogo, wyjechałam w poszukiwaniu nowego życia i świeżego, górskiego powietrza 😀 Mogę śmiało powiedzieć, że była to jedna z moich dotychczasowych, najlepszych decyzji. Moje dwubiegunowe cuda to też każdy poniedziałek, środa i sobota, kiedy mogę wyjść z domu…💗😊, po prostu iść 😊
Osobiście, jeśli chodzi o moje jazdy ze zdrowiem, raczej spotykam się ze zrozumieniem. Nie zawsze jednak mówiłam o dwubiegunówce tak otwarcie, jak teraz, ale kurczę, nie chcę już wstydzić się mojej choroby. Ważne, by pamiętać, że kiedy ktoś twierdzi, że nie może wstać z łożka, to naprawdę nie może. Kiedy ktoś nie potrafi ukroić papryki do kanapki, nie ściemnia. To, gdy ktoś stoi niczym sparaliżowany w kuchni przed zlewem pełnym syfu do zmycia i po minucie po prostu wraca do pokoju, w którym o kartony po pizzy, wręcz się już przewraca, nie oznacza, że jest leniwy. Nigdy nie nazywaj kogoś "grubym", nie masz pojęcia z jakim bajzlem walczy w życiu...Tak mogłabym wymieniać bez końca. Akceptacja jest wazna, zycze jej każdemu. Szczerego wsparcia - również 😀
Nie ukrywam, że CHAD to gówno, ale na pewno daje możliwość podróżowania, czerpania z życia całymi garściami (w okiełznanej hipomanii lub remisji) i uczy doceniania małych rzeczy 😀 „W życiu piękne są tylko chwile” (Dżem), a „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy.” Niewiele osób ma pojęcie o tym, jak doskonale Marek Grechuta zdawał sobie sprawę z sensu tych słów. Tak, on też był dwubiegunowy i dzielnie walczył o każdy lepszy dzień. Tym, którzy mają normalność, normalne życie na co dzień, mogą umknąć niektóre pierdoły, jak chociażby np. świecące słońce na niebie, do którego, w drodze do pracy, potrafiłam się uśmiechnąć. Znów mogłam żyć 💗😀 I to właśnie dla wszystkich dni z radością na fulla, zwariowanego czasu, spotkanych na drodze fantastycznych ludzi, dobrych wspomnień i spełnionych marzeń warto krzyczeć, że nie mam siły, a przynajmniej, kiedy ląduję na tym złym biegunie, powtarzam sobie, że warto.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wsparcie, każdą, symboliczną złotówkę :) ! Oczywiście chciałabym odwdzięczyć się za każdą pomoc. Pomyslalam, że ZORGANIZUJĘ TWOJĄ WYMARZONĄ PODRÓŻ OD A DO Z 😃:
- Dokladny plan zwiedzania
- Noclegi, zgodnie z Twoimi oczekiwaniami co do wersji budzetowej czy na wypasie
- Transport od momentu wyjścia z domu do chwili powrotu
- Jedzenie - tutaj to samo co powyzej, czyli wersja budzetowa albo na wypasie
- Szczegolowe wyliczenie potrzebnego hajsu
- Kwestia bezpieczenstwa podczas pobytu za granica
- Plus w pakiecie info o kilkadziesieciu sprawdzonych miejscowkach na nocleg na dziko w namiocie w Europie 😉 😃, tipy, jak przetrwac w hobo life, o low costowych podrozach, jak sprytnie znalezc tani lot, cale moje tripowe a pozniej juz podroznicze doswiadczenie ktorym chce sie podzielic 🙂
Odnosnie wersji budzetowej i "na wypasie", wciaz uwzgledniam oszczednosc kosztow, zawsze zostanie jakas kasa na kolejnego tripa 🙂 Jak wspominałam, od zawsze odkrywam swiat niskobudzetowo i w tym temacie siedzę, ze to tak ujme, ale wiem, ze kazdy z nas ma wlasny styl podrozowania, co szanuje i rowniez chetnie pomoge 🙂 Moze i uskuteczniam freeganizm jedzac ze smietnikow pod supermarketami haha, potrafie poleciec tydzien na chlebie z salami w drodze, podczas ostatniego 2msc autostopu prysznic bralam w jeziorze, morzu i zlewach na stacjach benzynowych, nogi golilam w gorskim potoku i w kolko powtarzam, ze standardowe toalety z betonowym sufitem są smutne w porownaniu z tymi pod milionem gwiazd 😃, mega lubie spac pod golym niebem w gorach czy na plazy by potem gapic sie jak wryta w te cudne wschody slonca, ale nawet i mi w prawdziwym hotelu zdarzylo sie nocowac pare razy, czy zjesc posilek w prawdziwej knajpie wow 😃 haha Tak wiec, jak napisalam na poczatku - podroz w 100% spersonalizowana, bez podziałów, z duza dawka tolerancji i akceptacji 🙂 Opowiedz mi o swoim podrozniczym marzeniu na priv na FB, a ja ogarne temat realizacji za jakąkolwiek symboliczną opłatę - Ty wybierasz kwotę 🙂
~ Kiedys przez chwile tworzylam podobne plany wyjazdow w ramach praktyk dla portalu Breakplan, no i dla swoich wlasnych podrozy rowniez haha , a tym zajmuje sie od...8,5 roku 😮 😃 Chociaz ja stawiam na spontan YOLO 😃 ale jednak jakikolwiek zarys mam zawsze 🙂
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Trzymaj się Maleństwo!
Trzymaj się! Powodzenia w podróżowaniu!
Powodzenia;)
Never give up!!! Never !!!
Powodzenia