Pokażmy świat kociakom z kocim katarem
Pokażmy świat kociakom z kocim katarem
Nasi użytkownicy założyli 1 222 425 zrzutek i zebrali 1 338 297 342 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Edycja 2: Maluchy zdrowieją. Bolt i Loenka oczka maja ładne. Blecia po zabiegu jak nowa, widać bardzo jej oczko dokuczało. Teraz bryka radośnie. Malutka Jagusia dzisiaj w nocy miała kryzys, konieczna była wizyta w klinice. Tak to jest z maluchami :( Bardzo dziękujemy za wszystkie wpłaty, dzięki Wam możemy pomagać tym maluszkom.
Edycja:
Kociaki po 10 dniach od złapania mają się dobrze. Jedzą, brykają. Za chwile kończy się 2-tygodniowa kwarantanna. W tym czasie kociaki zdrowieją. Powoli bardzo, ale do przodu. Jutro Blecia, koteczka z wrzodem, ma zabieg usunięcia oka. Nie dało się go uratować.
Mała Jagna, kociaczek teraz 3-tygodniowy miał ogromny kryzys.Wolontariuszka walczyła o każdy gram przyrostu małej. Przybrana kocia mama odmówiła współpracy przy karmieniu, więc małą trzeba było nauczyć butelki. Prawe oczko Jagienki niestety nie jest ładne :( Leczymy, zobaczymy czy się uda.
Mam na imię Gabrysia, jestem jedną z wolontariuszek akcji Koty Spod Bloku działającej na terenie Gdańska i okolic. Jeśli jest potrzeba, rozszerzamy teren naszej działalności. Tak tez zdarzyło się w czwartkowe popołudnie. Dostałam zdjęcie kota znalezionego w krzaku na terenie tczewskiego osiedla.
Trudno zostawić kota w takim stanie bez pomocy. Po krótkim wywiadzie i zebraniu wszelkich potrzebnych rzeczy pojechałyśmy we dwie na miejsce. W międzyczasie dowiedziałyśmy się, że oprócz tego kociaka są jeszcze dwa... I kocia mama dzielnie pilnująca maluszków.
Na miejscu zastałyśmy tłumek obserwatorów, na szczęście życzliwych i pomocnych :) Szybko złapałyśmy 2 kociaki. Biegające na oślep, z oczkami pełnymi ropy :( Trudno było ich nie złapać, chwiały się na łapkach :(
Po rozstawieniu klatki udało nam się złapać mamusie oraz tatusia kociaków. Został jeden, czaro-biały uciekinier, który ukrył się w ogromnym krzaku.
Czekałyśmy, czekałyśmy, czekałyśmy... Zaczęło robić się ciemno. Maluch wychodził i wracał pod krzak. Nie reagował zbytnio na wołanie mamy, na filmiki z miauczeniem. Chciał nie chciał rozpoczęłyśmy trzepanie krzaka w poszukiwaniu malca.
Po godzinie czołgania się pod kłującymi krzczorami, znalazłyśmy kotka. Innego kotka niestety. Niespełna 2-tygodniowe kociątko, z oczkami zaropiałymi jak poprzednie nasze "znaleziska" :( Był tylko jeden maluch. Skąd, jak, czyj?
Poszukiwania kontynuowałyśmy w świetle latarek. Po godz. 22 z pomocą przyszedł nam jeden z mieszkańców. Dzięki chyba tylko desperacji udało nam się namierzyć malucha, który spłoszony wybiegł z krzaka w stronę ruchliwej przelotowej ulicy. Pan Tomasz nie tracąc zimnej krwi chwycił podbierak i złapał malucha :)
W tak zwanym międzyczasie udało nam się pozyskać jeszcze ciężarną kotkę, która dzisiaj jedzie na zabieg.
Tak więc tuż po godz. 23 wyjeżdżałyśmy z Tczewa z 3 dorosłymi kotami i 4 maluchami.
Kocie dzieci zostały wstępnie obejrzane i zaopatrzone lekowo w Trójmiejskiej Klinice Weterynaryjnej.
I tak pozyskaliśmy: mała dziewczynka pingwinek wiek 2 tygodnie waga 190 gram, 3 kociaki wiek 4-5 tygodni: dziewczynka czarna z ogromnym wrzodem (oczko do usunięcia pewnie) waga 380 gram, chłopczyk krówkowy waga 485 gram i dziewczynka pingwinek waga 560 gram. Wszystkie kociaki z oczami pełnymi ropy, z obrzmiałymi śluzówkami, które nawet nie pozwalały zobaczyć, czy kociaki mają gałki oczne :( Kilka tygodni życia za nimi, a już ból niewyobrażalny.
Kocia mama wiek około 3 lat, dzielna i grzeczna, w pełni współpracująca. Jakby wiedziała, że pomagamy. Przyglądała się z uwagą jak myjemy kociaki, reagowała na ich piski, ale nie wykazała ani cienia agresji. Mamusia karmiąca na szczęście. Rodziła w tym krzaku od kilku lat, po 2-3 mioty w roku. Trochę kociaków wzięli ludzie, trochę poroznosiły dzieci... Bo to takie zabawki były, nieporadne, małe, łatwe do złapania :( Reszt gdzieś tam poumierała po prostu :(
Powyższa historyjka brzmi może lekko. Ale nie jest taka. Jest pełna dramatu, kociego bólu i nieszczęścia. Kociaki płakały z bólu podczas mycia oczek, każdy zabieg dla nich to męka. Dostały bolesne zastrzyki. Wiecie, jak to jest kłuć malucha o wadze niespełna 200 gram? jak on płacze? Oczka trzeba kropić kilka razy dziennie. Przemywać, dbać. Inaczej je stracą... Nie będą mogły zobaczyć swojej mamy, która dzielnie karmi swoje maluchy i to małe przygarnięte, porzucone, podrzucone? Nie spojrzą na zabawki, na piórka, myszki, ptaki za oknem. Czym one zawiniły, no czym... :(
Nie możemy na to pozwolić! Potrzebujemy Waszej pomocy. Bardzo potrzebujemy! Skoro juz są na tym świecie, skoro je mamy, zrobimy wszystko, aby pomóc. Koszt opieki nad tak chorymi maluchami jest ogromny. Leki, wizyty, dobre jedzonko dla mamy i maluchów. Podkłady, żwirek. To my, ludzie, zgotowaliśmy tym kotom taki los. To pomiędzy nami one żyją, mnożą się, chorują i umierają w bólach. Tym maluchom możemy pomóc. Dzięki Wam!
Jeśli możecie, prosimy o każdy grosik. Jeśli nie, udostępniajcie, jest to dla nas bardzo ważne i pomocne. Pomoc rzeczowa: jedzonko, żwirek, podkłady także mile widziane. Zabawki dla maluchów :)
Z góry dziękujemy za każde wsparcie :)
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
trzymam kciuki
Zdrowiejcie kotunie!