INKA. Ratujemy maleństwo porzucone w lesie
INKA. Ratujemy maleństwo porzucone w lesie
Nasi użytkownicy założyli 1 234 312 zrzutek i zebrali 1 373 049 572 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
INKA.
Maleństwo zostało znalezione w lesie. Skrajnie wyziębione, nie ruszało się już w ogóle. Słabo wyczuwalny oddech. Charczała i rzęziła nie mogąc złapać oddechu. Oczy zapadnięte. Jednej gałki ocznej nie było widać, oczodół był zapadnięty, powieki sklejone ropną skorupą. W uszach gęsta, śmierdząca ropna maź. Na całym ciałku miała pełno kleszczy wielkości paznokcia kciuka. Pchły i inne robactwo widoczne gołym okiem chodziło po sierści.
Tak wyglądała Inka kiedy ją znaleziono. Śmierdzące, pełne robactwa ciałko jeszcze oddychało. Stan agonalny. Wystarczyło żeby Ją tam zostawić, natura zrobiła by swoje. Wygrywają przecież najsilniejsi. Na szczęście dla Inki osoba która ją znalazła nie miała sumienia przejść obojętnie. Zabrała do domu i próbowała zabezpieczyć. Nie mając jednak możliwości i warunków przekazała maleństwo do mnie.
Tu właśnie zaczęła się walka o życie malutkiej. Telefon do veta, instrukcje co zrobić by miała szansę przetrwać do rana. Usunięcie kleszczy i innych robaków które udało się dostrzec to był jeden z pierwszych kroków. Zasypka owadobójcza na pchły. Następnie trzeba było udrożnić drogi oddechowe na tyle by mogła swobodnie oddychać. Oczyszczanie nosa, oczu i uszu... smród niemożliwy. Po całej procedurze okazało się że Inka ma oba oczka. Śliczne, delikatnie zielone. Zapadnięte przez skrajne odwodnienie ale jednak ma. Pojawiła się nadzieja. Niestety na krótko bo kociak mimo ogrzania nadal nie wykazywał poprawy. Brak ruchu, brak reakcji na bodźce zewnętrzne. Skóra sztywna, napięta na sterczących kościach. Zostało czekać do rana.
Uprzedzając że trzeba było jechać natychmiast do lekarza. Najpierw trzeba mieć gdzie dojechać. Mieszkamy na wsi. W najbliższych i dalszych okolicach nie ma lekarza działającego 24/7. Obdzwoniłam bliskie fundacje, żadna na tamten moment nie chciała lub nie mogła pomóc słysząc w jakim kociak jest stanie. Lokalne schronisko nie ma swojego lekarza na miejscu. Oni zresztą też kategorycznie odmówili przyjęcia kociaka pod swoją opiekę. W sąsiednim mieście pani z schroniska która odebrała telefon powiedziała że jedynie mogą malucha uśpić bo nie będą ładować pieniędzy w trupa. Ona i tak zdechnie.
Inka przeżyła do rana. Wdrożenie antybiotyków, kroplówki. Ruszyła cała procedura medyczna aby utrzymać maleństwo przy życiu. Mała chciała żyć jednak jej stan był tak ciężki że zamiast poprawy nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia. Nie jadła, nie piła. Karmiona "na siłę" strzykawką bo butelkę odrzucała. Waga spadała w dół jeszcze bardziej. Zarwane noce, karmienie co godzinę po 2-3 ml mleka, masowanie brzucha. Dodatkowo antybiotyki wywołały pogorszenie, obciążony brzuszek nie był w stanie przetrawić tabletki. Zmiana na zastrzyki przyniosła efekty. Inka powoli zaczyna przechodzić łapkami na tą właściwą stronę życia.
Inka została znaleziona 6.10. Dziś mija tydzień odkąd walczymy o życie. Jest lepiej ale to jeszcze nie koniec tej nierównej bitwy. Otrzymany dziś telefon nie napawa optymizmem. W badaniu kału wykryto toksoplazmozę. Do poniedziałku utrzymujemy obecnie wdrożone leczenie, następnie badania pokażą w jakim jest stanie. Będziemy nadal walczyć o powrót do pełnego zdrowia tego kociego dziecka.
Czy lepiej było by ją poddać eutanazji ??? Tego się nie dowiemy bo nasza dr vet też jest zdania że najpierw należy podjąć walkę o życie a na te najgorsze decyzje zawsze przyjdzie "odpowiedni" moment. Inka ma w sobie wolę walki. Chce żyć. Ja jej w tym pomogę. Pomogę jej w tej nierównej walce w której sama nie ma najmniejszych szans. Wy także musicie pomóc. Dlatego proszę o pomoc w leczeniu małej Inki. Ona na Was liczy ❤️
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!