id: m4uwcr

Wydatki związane z leczeniem, dojazdami, wizytami u lekarzy, życiem i późniejszą rekonwalescencją,

Wydatki związane z leczeniem, dojazdami, wizytami u lekarzy, życiem i późniejszą rekonwalescencją,

Nasi użytkownicy założyli 1 226 307 zrzutek i zebrali 1 348 429 438 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności1


  • Cześć wszystkim. Proszę przeczytajcie. 




    Długo sie nie odzywałam, czekaliśmy na wieści odnośnie zdrowia Leo… to czego sie dowiedzieliśmy jest straszne i niesprawiedliwe. 




    Po 6 cyklach pierwszej chemii nie było poprawy wiec zmienili chemię na inna (chemia drugiej linii). Jesteśmy po 5 cyklu drugiej chemii a guz nadal rośnie. Wczorajszy rezonans nie dał nam złudzeń. 

    Z 22 ml jest 28… w przeciągu niecałych 2 miesięcy. 

    Teraz Leo dostanie inną chemię- trzecią, gorszą, silniejszą. 




    Operacja niesie ze sobą ogromne ryzyko. Podczas zabiegu istnieje 20% szansy uszkodzenia 50% mózgu. Nie mam już siły. Nie wiem co zrobić. To nam- rodzicom- każą podejmować decyzje i wybrać a ja nie chce skazywać mojego dziecka na bycie „warzywkiem”, które leży i jest skazane na czyjaś łaskę. 




    Myślałam złudnie, że Leo będzie miał tylko porażoną twarz ale nikt nie wiedział, że może być tak źle. 




    Jeżeli dojdzie do operacji to pomimo konieczności usunięcia elementów kości skroniowej (bo jest zajęta przez nowotwór), tętnicy szyjnej zewnętrznej, pęczka naczyniowego, nerwu twarzowego i cholera wie czego (o czym mi jeszcze nie powiedziano) to i tak cześć tego raka zostanie bo nie da się usunąć wszystkiego… a to często odrasta…




    Jestem złamana jako matka, żona, synowa. Zawiodłam. Czuje ze zawiodłam. Miałam go chronić a nie mogę zrobić nic. Nie ma mniejszego „zła” a za jego los zawsze będziemy odpowiedzialni my. 😭




    Leo 17 marca ma pobranie wycinków do biopsji w Gdańsku i badań genetycznych w Niemczech (na które zbieramy na siepomaga). Zabieg odbędzie się u prof. Szydłowskiego w Poznaniu. 




    Proszę, wspomóżcie nas, nie dajemy rady. Kolejny wyjazd to kolejne koszty. A gdzie jeszcze życie, jedzenie, leki, pampersy i cała reszta. 




    Poratujcie mnie dobrym słowem. Nawet nasza Pani doktor prowadząca powiedziała, że ta chemia nie zatrzyma nowotworu a operacja to za duże ryzyko. Zostaje nam tylko silniejsza chemia do czasu wyników badań genetycznych z Niemiec (i modlić się o to, że cokolwiek w badaniach wyjdzie i uda się podać leki celowane). 




    Jestem rozdarta, wszyscy płaczą bo to okropne co Leo spotkało. Nie wiem co zrobić, jak żyć m, nikt nie wie co przyniesie czas…😞



    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.

Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.

Opis zrzutki

Historia naszego synka jest długa, wyboista i niesamowicie poruszająca. 

Leo- nasz waleczny chłopczyk… tak malutki a tak silny, tak dzielny w całym tym chaosie, teraz 7-miesięczny urwis. 

Leo urodził się w 36 tyg. Ciąża była skomplikowana, okraszona strachem, miłością i wyczekiwaniem. 
Od początku niestety były komplikacje ale udało się- 7 kwietnia powitaliśmy naszego maluszka na świecie. 

Niewiele ponad 3 miesiące żyliśmy w pełnym szczęściu- nieświadomi tego co ma nadejść. 

15 lipca- w moje 26 urodziny na badaniu USG uwidoczniono guza… na początku każdy bagatelizował, mówił „że to nic takiego”, ale teraz już wiemy, że to nowotwór- fibromatoza, potwór, który zburzył spokój naszej rodziny i nie odpuszcza. 

Leo dzielnie z nim walczy, przyjął 3 cykle chemioterapii po której miał zostać zoperowany ale los szybko zweryfikował nasze „marzenie” aby nasz syn wrócił do zdrowia.

Guz w dalszym ciągu jest nieoperacyjny. Istnieje zbyt duże ryzyko okaleczenia… Leo od dzisiaj znowu zaczął przyjmować chemię. 

Patrzę na jego malutkie ciałko i myśle sobie „ile jeszcze może znieść ten malutki człowiek”… Tak głęboko wierzyliśmy, że nasz synek zyska szanse na normalność. Ale to jeszcze nie ten czas.

Leo przeszedł wiele przez ten czas, 4 wkłucia centralne, zakażenia, przetoczenia krwi, badania pod narkoza i mnóstwo innych ale pomimo tego wszystkiego dalej jest niesamowicie uśmiechniętym i pogodnym dzieckiem. 

Wiemy teraz, że jeszcze niesamowicie długa droga przed nami. Kolejne chemię, kolejne badania, w późniejszym czasie operacja i rekonwalescencja plus rehabilitacja.

Ostatnie miesiące życia „na dwa domy”, ciągłych wyjazdów, rosnących wydatków i rozwijania się Leo (bo przecież on rośnie- jego potrzeby również) zrujnowały całkowicie nasz budżet. Dlatego właśnie założyłam ta zbiórkę- aby Leo niczego nie zabrakło, żebym mogła po tym wszystkim spojrzeć mojemu mężowi w oczy i powiedzieć „zrobiliśmy dla niego wszystko co mogliśmy, zadbaliśmy, zabezpieczyliśmy, udało nam się”. 

Prosimy was o pomoc w tym, sami nie damy rady. 
Wszystkim serdecznie dziekujemy, rodzice. 
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 1056

preloader

Komentarze 52

 
2500 znaków