Na wyjście na prostą,na nocleg,na życie
Na wyjście na prostą,na nocleg,na życie
Nasi użytkownicy założyli 1 226 310 zrzutek i zebrali 1 348 435 547 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Siema,mam na imię Kamil, a to moja historia oraz sytuacja w jakiej się teraz znajduję (najkrócej jak tylko potrafię).
Zacznę od najważniejszego momentu w moim życiu, przełomowego, czyli rozstanie z żoną w 2018 roku, w sierpniu. Wtedy dotarło do mnie,że mam ogromne problemy ze swoim zdrowiem psychicznym (niezdrowa relacja przez 12lat oraz zaszlości z dzieciństwa) i postanowiłem pójść po pomoc, najpierw psychiatra(leki) oraz psycholog,lecz po jakimś czasie okazało się,że wcale mi to nie pomaga, poza wygadaniem się i tylko tyle. Następnie uznałem, że skoro moje życie jest w ten sposób obciążone (na tamten czas dla mnie to było jak klątwa bym nie był nigdy szczęśliwy), postanowiłem sprzedać wszystko co miałem i rozdać bardziej potrzebującym, by potem móc się poświęcić i wyjechać do fundacji pomagać przy koniach. Poznałem tam po jakimś czasie dziewczynę, z którą nawiązała się z początku fajna relacja (było to mylne).Po około dwóch miesiącach wolontariatu w fundacji poczułem, ,że mogę zacząć kolejny etap w swoim życiu i wyjechałem stamtąd by móc z Nią zamieszkać. W międzyczasie pracowałem nad sobą z psycholog z Belgii,lecz po kilku miesiącach poczułem, że jest wszystko ok, czuję się dobrze, jestem szczęśliwy, mam fajną partnerkę i ogólnie jest tak jakbym tego chciał. Po kilku miesiącach pojawiły się jakieś zgrzyty między nami, a ja wcześniej zrezygnowałem z pracy nad sobą, bo mnie oślepiło lepsze samopoczucie, po prostu zakochanie.Coraz częściej się nie zgadzaliśmy ze sobą, ale jakoś to trwało i męczyliśmy się wzajemnie, aż do czegoś co rzuciło mnie na kolana, pomimo ponownej próby składania siebie w całość(psychoterapia, na której bylem niecały rok). Zaszła w ciążę,a byliśmy wtedy w tak złym stanie, że podczas jednej z kłótni zapadła decyzja by ją usunąć. Gdy zbliżało się wykonanie tego byłem w coraz gorszym stanie, pojawiły się także problemy zdrowotne (odezwały się zęby i rwa kulszowa), a ja wciąż byłem załamany i nie potrafiłem sobie poradzić. Po dwóch tygodniach od tej krzywdy,którą wyrządziłem sobie i Jej (tak to widzę), odeszła, a ja przez miesiąc leżalem, bez jedzenia, bez picia, bez chęci do życia, aż pod koniec marca coś się we mnie obudziło i udałem się na wcześniej wspomnianą terapię. Dalsze miesiące były sinusoidą nastrojów, bo bardzo to siedzi w głowie, męczy, ale jakoś zacząłem żyć i funkcjonować, stać stabilnie na nogach, mimo rezygnacji z wynajmu pokoju (względy finansowe) i zamieszkania w samochodzie, aż do 19. czerwca tego roku.Tego dnia uszkodziłem sobie dotkliwie stopę (chyba złamanie w śródstopiu). Poza tym tego dnia uszkodziłem miskę olejową, więc zostawiłem auto na parkingu pod firmą.Od tego czasu przez pęknięcie/złamanie nie byłem w stanie nigdzie chodzić, samodzielnie funkcjonować i opiekowała się mną bardzo dobra Osoba. Po pewnym czasie pojechaliśmy do mojego auta - okazało się, że zostało rozkradzione z moich rzeczy, z kół, lamp itd, zdemolowane doszczętnie. W tym samym czasie przez moją niesamodzielnosc musiałem pierwszy raz w życiu nauczyć się prosić o pomoc, najczęściej ów wspomnianej dobrej Duszy. Pomimo,że od czerwca chodziłem na warsztaty, miałem spotkania z psychologiem, coraz bardziej psychicznie przestawałem sobie dawać radę ze swoim życiem. Przestałem pracować ze względu na uszkodzoną stopę, potem to auto, dalej rollercoaster emocjonalny z bliską mi Osobą spowodował, że się zacząłem poddawać, a Ona próbowała ze wszystkich sił ciągnąć mnie w górę, wypalając się przy tym.W końcu dostałem propozycję leczenia na oddziale dziennym leczenia nerwic, lecz moment wyjazdu, zapisania się, odwlekałem przez rozbicie emocjonalne.W końcu zapadła decyzja i ostatecznie od 27. września zaczynam pracę nad sobą, wyjeżdżając do Jeleniej Góry na wcześniej wspomniany oddział by dać sobie i pomagającej mi osobie przestrzeń. Bardzo potrzebuję z racji dalszych komplikacji zdrowotnych ( ostry atak rwy kulszowej, zapalenie żył) jakiejkolwiek pomocy, wystarczy udostępnić i też zapewne mi to w pewnym stopniu pomoże. Na czas wyjazdu, do momentu, aż zdrowie się nie poprawi, potrzebuję mieć na opłaty za pokój, mieć jakiś grosz na jedzenie, na picie, na paliwo by móc dojeżdżać na oddział, ewentualnie komunikację oraz na spłatę zobowiązań zaległych, ubezpieczenie auta itp.by mieć na ten czas jak najlepszy spokój psychiczny i w pełni zająć się sobą od podstaw.Jest mi naprawdę trudno o to prosić,bo nie ukrywam,że bylem nauczony,że nic nie mogę dostać jeżeli na to nie zapracuje,bo ot tak nie zasługuję po prostu.Nie wiem co mam dalej napisać,potrzebuję wsparcia, bo chcę w końcu stanąć na nogi,zacząć żyć,móc założyć rodzinę i być szczęśliwym mężem oraz ojcem :) Bardzo proszę i dziękuję.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Powodzenia! :)