Chcemy nadal pomagać, ale nie mamy już nic...

Zwierząt w potrzebie przybywa, a nam brakuje wszystkiego - od karmy po środki na leczenie, szczepienia i kastracje.

W tej chwili sen z powiek spędza nam sprawa kotów do leczenia.

Ramzes przeszedł już pierwszą operację usunięcia oka, koszt to około 1.000 PLN

Przed nim lada chwila kolejna operacja, ratująca drugie oko, na którą potrzebujemy kolejny tysiąc złotych.

Druga w kolejce jest Aria, jego siostra z takimi samymi problemami, ona również czeka na dwie operacje.

Z nieco mniejszym, ale równie poważnym problemem jest Yummi - brat Arii i Ramzesa, w tym momencie jest leczony na koci katar, ale również czeka go wizyta u okulisty, gdzie sama konsultacja i ewentualne leki to minimim 300 - 400 PLN, a być może on także będzie potrzebował operacji.

Ramzes i Yummi niestety są wnętrami, prostym językiem mówiąc ich jądra są umiejscowione najprawdopodobniej gdzieś w jamie brzusznej lub kanale pachwinowym, co niestety będzie generowało kolejne koszta...

Na koniec - Felcia, nasze kocie dziecko, które było w stanie agonalnym. Dziś żyje, ale to nie koniec jej problemów.

Ktoś wyrzucił ją jak śmiecia, jak nie potrzebną rzecz, chorą, z zapaleniem ucha środkowego, przez które doszło do sepsy, odwodniona, z hipotermią nie przeżyła by kolejnej doby na mrozie, ale to nie koniec pecha naszej małej Felci, potrzebujemy konsultacji z neurologiem na cito! Felcia się kiwa, przekrzywia głowę, nie skacze, konsultacje musimy umówić na juz, a jej koszt to minimum 350 - 400 PLN, o ewentualnej terapii i leczeniu nawet boimy się pomyśleć.

Sami nie damy rady...

Nasze koty to głównie stworzenia, którym człowiek zgotował tak ciężki los, a to MY wszyscy wspólnie jesteśmy odpowiedzialni za naszych braci mniejszych.

Prosimy Was o wsparcie, choćby najmniejsze.