Małe kociaczki są słodkie, to przyzna prawie każdy.

Ale nie wtedy, kiedy są niechciane, chore, umierające... :( A taka jest rzeczywistość miotów bezdomnych kotek: panleukopenia, koci katar, głód, psy, lisy, samochody, źli ludzie.. tysiące niebezpieczeństw.

Marzy mi się, żeby nie było bezdomnych kotów. Ani jednego. Żadnych "wolno żyjących", żadnych "dzikich". Kot to zwierzę domowe od jakichś 10 tysięcy lat, najwyższy czas, żeby to w końcu zrozumieć i zacząć z bezdomnością kotów walczyć tak samo jak z bezdomnością psów. A w tej walce skuteczna broń jest jedna - STERYLIZACJA! (właściwie medycznie kastracja, jak zwał tak zwał, wiadomo o co chodzi).

Najpiękniejszym prezentem na moje 50-te urodziny będzie ten tysiąc, który w całości pójdzie na sterylki bezdomniaczek. Odkąd pracuję w fundacji La Fauna możemy robić zabiegi tanio i bezpiecznie dzięki umowie ze wspaniałą wetką. Za te pieniądze zapobiegniemy przyjściu na świat w tym roku kilkudziesięciu bezdomnych kociąt! A to oznacza kilkaset, a nawet kilka tysięcy w dalszej perspektywie! Kolejny spory krok w walce z kocią bezdomnością!

Pomożecie? Bardzo, bardzo proszę! :)

PS. Wszystkie kociaki ze zdjęć w tej zrzutce przeszły przez moje ręce, a było ich dużo, dużo więcej. W ciągu ostatnich paru lat było ich grubo ponad setka, nie wszystkie przeżyły :( Tygodnie leczenia, kolejne tygodnie szukania domów... A mnie się marzy choć parę dni w lecie prawdziwych wakacji, bez sprzątania kocich biegunek, biegania po wetach, kolejnych telefonów o kolejnych chorych maliznach potrzebujących pomocy... Więc jeśli nawet jesteście kocimi prolajfowcami, to potraktujcie to jak zbiórkę na tydzień wakacji dla mnie! ;)

Dziękuję! <3

PS. Podniosłam kwotę zrzutki do 1500zł, bo tysiąc uzbierał się bardzo szybko, a żadna suma nie będzie za duża, każdą złotówkę wykorzystamy - kotek mamy już teraz zgłoszonych ponad 20, a będzie ich na pewno więcej.