Małe kociaki walczą o życie
Małe kociaki walczą o życie
Nasi użytkownicy założyli 1 226 320 zrzutek i zebrali 1 348 495 282 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
To miały być tylko małe tymczasy. Zadzwoniła do mnie koleżanka z prośbą o dom tymczasowy dla trójki małych kociaków. Miały około trzech tygodni więc pomyślałam, że nie będzie problemu; jeszcze chwila i zaczną same jeść, najgorsze już za nimi. Chwilę później dowiedziałam się, że przyjadą z mamą i nie martwiłam się już wcale. Miałam dla nich tylko małą łazienkę w piwnicy ale za to miały tam sucho, czysto i ciepło. Myślałam, że sprawa będzie banalnie prosta: kotka odkarmi maluchy, zaczną jeść samodzielnie, szczepienia, odrobaczania itd, sterylizacja i wypuszczenie kotki i "z głowy".
Od pierwszego dnia już było nie tak... Marcelina okazała się kotką, która przeszła piekło a mimo to próbowała karmić swoje i jak się później okazało również siostry dzieci. Mała, ważąca niecałe dwa kilo, zagłodzona, przerażona koteczka.
Dzieci; trzy śliczne dziewczynki i tylko jedna z zaropiałymi oczkami i katarem, dwie zdrowe.
Do naszego kociego domu dołączyła więc mama Marcelina i jej trzy córki: chora Szynszyla i zdrowe Zdzisława i Minszla.
Kilka dni i się zaczęło. Najpierw wyniki Marceli, wszystko nie tak, każdy parametr zły, efekt głodu, pewnie wielu ciąż i walki o ostatnie dzieci. Konieczność odstawiania dzieci by nie zżarły mamy do reszty, karmienie Marceli tak by jak najszybciej uzupełniać braki, nie ma mowy o jakiś tanich zamiennikach, szybko barf pisany pod jej wyniki i wysokomięsne puszki. Marcela zaczyna przybierać na wadze, my radość bo musimy doprowadzić ją do stanu gdy przeżyje narkozę i zrobić jej zęby- oddech ma koszmarnie ropny i trupi. Marcelina dostaje leki przeciwzapalne i wspomagające odporoność. Szynszyla antybiotyk i krople do oczu, zdrowe Zdzisława i Minszla zastrzyki na odporność. Myślę ok, był strach na starcie ale wychodzimy na prostą... za szybko optymizm.
Zdziśka zaczyna kichać, pada decyzja że musi dostać antybiotyk. Minszla dalej na zastrzykach na odporność. W piątek (3 lipca) jesteśmy u weterynarza na kontroli, Zdziśka ma czysty oddech, Minszla nadal zdrowa, Szynszyla dostaje drugi antybiotyk bo ciągle coś jej świszczy po oskrzelach.
Jestem szczęśliwa, że Ździśka lepiej i Minszla ciągle zdrowa. Marcela waży 2,5 kilo więc też radość, że przytyła.
W sobotę Zdziśka kichnęła; raz, nic więcej. Myślę sobie ok, mogło jej się zdarzyć, po weekendzie mamy kontrolę, dziewczyna biega z rodzeństwem i bawi się świetnie choć jest mniejsza od sióstr. Przecież wczoraj u weterynarza wszystko było ok. W niedzielę kichnęła Minszla. Umawiamy wizytę na poniedziałek.
Wychodzimy z psem na spacer, nie ma nas dłużej niż planowaliśmy bo pies jak na złość zrywa się ze smyczy i wybiera zabawę "spróbuj mnie złapać". Wracamy do domu i na podłodze leży Zdziśka dysząc. Dzwonimy do całodobowej kliniki i mówimy, że jedziemy z kotem. Mamy daleko, ponad pół godziny drogi. Jedziemy jak na sygnale, mała oddycha coraz trudniej. Przyjeżdżamy i od razu trafia pod tlen. Pani doktor mówi, że jest za słaba na punkcję płuc ale ma w nich płyn. Ustalamy, że spróbujemy najpierw ją lekko ustabilizować pod tlenem a potem punkcja. Zdjęcie płuc pokazuje płyn, dużo płynu niewiadomo skąd.
Nie wiem co się dzieje, dwa dni wcześniej wszystko było ok i dostała pierwszą dawkę na robaki bo w końcu można było im coś podać.
Ma na imię Zdziśka. Franek, mój syn gdy ją pierwszy raz zobaczył powiedział: mamo, ona jest identyczna jak ta kotka z twojego zdjęcia. Patrzę i nie mogę przestać się do niej uśmiechać. Wygląda dokładnie jak moja ukochana kotka, którą straciłam wiele lat temu i której zdjęcie wciąż jest moim profilowym. Mówię: tak, wygląda jak Zdziśka. I tak zostaje Zdziśką. Charakter też ma waleczny i uparty jak jej poprzedniczka. Kradnie serca wszystkich, zaczyna się kolejka zakochanych i myślących o adopcji. Małe pół kilo szczęścia.
O 23 odbieram telefon, że w trakcie punkcji mała miała zapaść, udało im się ją reanimować ale wtedy zobaczyli płyn jaki pobrali z płuc... nie walczyli już z drugą zapaścią. Fip zabrał mi Zdziśkę tak jak tylko ta choroba potrafi, bez zapowiedzi, bez litości i bez nadziei, nawet nie potrafię płakać. Dopiero gdy dzisiaj odbierałam jej małe ciałko by przekazać je do kremacji po prostu pękło we mnie wszystko. Jeszcze w piątek stała w swojej ulubionej pozycji na dwóch łapkach i krzyczała na nas, że nie będzie jadła środka na robale, jeszcze w piątek biegła za pluszową piłką z dzwonkiem głośno burcząc i mówiliśmy z Frankiem, że musimy koniecznie to nagrać i będzie królową internetów...
W domu jest Szynszyla i Minszla, biorą antybiotyk, zastrzyki na odporność krople do oczu i walczą.
W domu jest Marcela, która jak to się skończy musi dostać nowe zęby i za chwilę trzeba powtórzyć jej komplet badań.
Walka o życie Zdziśki to rachunek na prawie tysiąc złotych, czeka nas teraz prześwietlenie i zbadanie dwóch pozostałych dziewczynek, musimy wierzyć że walczymy tylko z kocim katarem i fip ominie te maluchy, nie mogę dla nich przestać widzieć możliwości dobrego zakończenia.
Zrzutka ma na celu przede wszystkim dalsze leczenie tcyh dwóch małych wojownic oraz pokrycie długu jaki nagle powstał w lecznicy gdy próbowaliśmy bez szans walczyć o Zdziśkę.
W naszym domu jest 12 kotów i króliki, każdy ze swoją historią i kosztami, te maluchy miały być zwykłymi tymczasami, naiwnie nie założyliśmy tak koszmarnego scenariusza dlatego musimy prosić o pomoc.
Dziękuję
Małgosia, Franek i nasze koty.
Znajdziesz nas wpisując kot i małgorzata w fb.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!