id: zeurdm

CHCIAŁAM URODZIĆ DZIECKO I BYĆ SZCZĘŚLIWA - ZAMIAST TEGO DOWIEDZIAŁAM SIĘ, ŻE MAM RAKA JAJNIKA

CHCIAŁAM URODZIĆ DZIECKO I BYĆ SZCZĘŚLIWA - ZAMIAST TEGO DOWIEDZIAŁAM SIĘ, ŻE MAM RAKA JAJNIKA

Nasi użytkownicy założyli 1 159 922 zrzutki i zebrali 1 204 619 353 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

CHCĘ POKONAĆ RAKA I DOŻYĆ PÓŹNEJ STAROŚCI. BEZ TWOJEJ POMOCY, NIE MAM ŻADNYCH SZANS!

SIELANKA, KTÓRA SKOŃCZYŁA SIĘ, ZANIM SIĘ ZACZĘŁA

Od kilkunastu lat mieszkam w Londynie. Tutaj zaczęłam snuć swoje życiowe plany. Tutaj poznałam swojego męża. Tutaj założyliśmy rodzinę i cieszyliśmy się wspólnym życiem. W Londynie również postanowiliśmy tę rodzinę powiększyć i mieć wspólne dziecko.

NAJPIERW: PROBLEMY Z ZAJŚCIEM W CIĄŻĘ

Bardzo długo nie mogłam zajść w ciążę. W końcu po 7 latach i wielu specjalistycznych badaniach zdecydowaliśmy się na in vitro. Na wstępne badania miałam się zgłosić w kwietniu tego roku. Radość była ogromna, bo byliśmy coraz bliżej chwili, w której powitamy na świecie nasze upragnione dziecko.

POTEM: BADANIE, KTÓREGO WYNIK ŚCISNĄŁ MNIE ZA SERCE

W listopadzie ubiegłego roku poczułam się bardzo źle. Z poważnymi bólami brzucha zgłosiłam się do na londyńskie pogotowie ratunkowe. Dostałam tabletki przeciwbólowe i odesłano mnie do domu. Zalecono, abym zgłosiła się do lekarza rodzinnego. Tego samego dnia ogromny ból powrócił i od tego czasu właściwie nie znikał. Lekarz rodzinny zlecił badanie USG, na które czekałam 6 tygodni. Wynik był niejednoznaczny, więc zlecono dalsze badania.

NA KONIEC: WIADOMOŚĆ, KTÓRA ZWALIŁA MNIE Z NÓG

Po trzech miesiącach chodzenia z obolałym i twardym brzuchem, dowiedziałam się, że mam cystę wielkości 18 cm o ograniczonej złośliwości, z podejrzeniem raka jajnika. Ostatnie USG z 12 stycznia 2019 potwierdziło obecność dwóch szybko rosnących guzów, których każdy był już wielkości dużej pomarańczy.

MALEŃKA ISKIERKA NADZIEI

W dniu 7 marca 2019 przeszłam operację usunięcia guzów obustronnych jajników wraz z jajowodami, prawego jajnika, więzadła żołądkowo-poprzecznego i żołądkowo-śledzionowego oraz wycięcia otrzewnej i węzłów chłonnych. Była to operacja oszczędzająca i dająca mi jeszcze szansę na urodzenie dziecka, pozostawiono bowiem lewy jajnik i macicę.

DEFINITYWNA ŚMIERĆ NADZIEI

Po operacji nastąpiły najdłuższe cztery tygodnie w moim życiu: oczekiwanie na wynik badania histopatologicznego. Rozpoznanie choroby brzmiało jak wyrok: surowiczy rak inwazyjny. To był dla mnie i moich najbliższych wielki szok i cios w serce. Diagnoza zburzyła całą naszą nadzieję, spokój i pozbawiła wszelkich złudzeń.

KONIEC MARZEŃ O DZIECKU, POCZĄTEK STRACHU O WŁASNE ŻYCIE

Konieczna była druga operacja, którą przeszłam 24 kwietnia 2019. Usunięto wówczas pozostałe narządy rozrodcze: macicę i lewy jajnik. Nasze największe marzenie o dziecku zostało zdruzgotane doszczętnie. Dodatkowo wkradł się obezwładniający strach o moje własne życie. Jestem obciążona mutacją genetyczna BRCA1, więc oprócz raka jajnika, który się u mnie pojawił, może mi grozić również rak piersi.

NIE CHCE UMRZEĆ ZA 5 LAT. CHCĘ DOŻYĆ PÓŹNEJ STAROŚCI

W większości rodzajów nowotworów kobiecych, onkolodzy zalecają „leczenie” chemioterapią, jednak najnowsze badania medyczne nie wykazują jednoznacznych dowodów na to, że poddanie się chemioterapii pomaga. Może przedłużyć życie, ale jednocześnie w sposób diametralny obniżyć jego jakość. Z rakiem się nie walczy, tylko eliminuje przyczynę jego pojawienia się. Chemioterapia ma inną taktykę, jest nastawiona na unicestwienie raka, a przy okazji zdrowych komórek. Z tego też względu jest to walka nierówna i przegrana już na starcie.

Mnie również przepisano silną chemioterapię, na którą nie chcę się zgodzić. Nie chcę żyć w strachu, że choroba powróci, że chemioterapia wyniszczy mój organizm, który już nie będzie mógł w sposób naturalny przeciwstawiać się chorobie.

KURACJA, KTÓREJ CHCĘ SIĘ PODDAĆ

Moim zamiarem jest poddanie się zintegrowanej terapii holistycznej, która łączy leczenie tradycyjne, immunologiczne i biologiczne. Kuracje, które są jednostkowo planowane i dostosowane do mnie i mojej choroby, mają na celu odbudowanie naturalnej odporności organizmu, a co za tym idzie naturalną walkę z chorobą. Niestety, koszty leczenia przekraczają mój budżet, szczególnie teraz kiedy w wyniku choroby musiałam zawiesić swoją działalność.

CO TERAZ?

Naprawdę nie mam innego wyjścia. Muszę z całego serca prosić Was o pomoc. Leczenie, któremu chcę się poddać, jest drogie, ale wierzę, że dzięki Waszej pomocy uda się zebrać potrzebną sumę.

Leczenie obejmuje:

- zabiegi hipertermii miejscowej i calego ciała

- infuzje wysokich dawek witamin

- infuzje z kurkuminy

- ozonoterapie.

Koszt wyzej wymienionych terapii, to miesiecznie 13500 zl.

Ponadto zostalam zakwalifikowana do leczenia lekiem immunoonkolitycznym Rigvir, ktory trzeba sprowadzac z Rygi. Cena jednego zastrzyku, to 2500 zl, niemniej jednak ilosc takich iniekcji zalezy od wynikow leczenia i moze wahac sie od 2 zastrzykow tygodniowo do jednego w miesiacu.

Podczas leczenia, co 3 miesiące nalezy rowniez wykonać tzw. płynną biopsję (2900 zł), która ukazuje ile jest komórek nowotworowych we krwi. Krew do tego badania przesylana jest do Grecji. Jednorazowo również wykonuje sie test na chemiowrażliwość, ktory kosztuje 7500 zł.

Roczny koszt integracyjnego leczenia raka i dodatkowych badan wynosi 266 000 zl.

DZIĘKUJĘ CI ZA TO, ŻE DOTARŁEŚ AŻ TUTAJ

Z góry dziękuję za każdą formę pomocy i wsparcia. Za datki pieniężne, za dzielenie się moją historią, za modlitwę oraz słowa otuchy i wsparcia.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 357

preloader

Komentarze 78

 
2500 znaków