Na zdjęciu jest Morusek, kotek półdziki, którego dokarmiamy od ładnych paru lat. Niestety nigdy nie dał się oswoić.

Niedawno wrócił do nas po prawie 3 miesiącach nieobecności. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wygląda dobrze tylko jest trochę wychudzony. W niedzielę zauważyliśmy dziwny zapach z budki, w której spał i ślady krwi. W poniedziałek rano zauważyliśmy na ogonie ropiejącą ranę. Zabraliśmy go do nas do weterynarza. Tam na lekkiej narkozie ogonek został oczyszczony. W międzyczasie zrobiono badania i tam makabra! Wszystkie parametry nerkowe wysoko ponad normę oraz podwyższona lipaza.

Okazało się, że nie trzyma również temperatury. Musieliśmy zabrać go do całodobowej kliniki w Poznaniu na kroplówki i dogrzewanie. Niestety nie chciał jeść i nie miał siły się podnieść. Przez co miał założoną sondę. Lekarze proponowali eutanazje, jeśli sonda nic nie zmieni.

Ale stał się cud! Morusek dostał energii i nawet zaczął sam jeść!

Wyniki również się polepszyły:

Musiał zostać w klinice na kilka dób co niestety wiążę się z niemałymi kosztami.

Jest już o wiele lepiej, ale nadal musi dostawać kroplówkę, by ustabilizować nerki.

Niestety koszty leczenia nas trochę przewyższyły, to jeszcze nie koniec. Dlatego też zwracam się z prośbą o pomoc w spłacie kosztów za leczenie w klinice: