id: nfthtm

POMÓŻ WYGONIĆ RAKA! TATA MA MIĘSAKA...

POMÓŻ WYGONIĆ RAKA! TATA MA MIĘSAKA...

Nasi użytkownicy założyli 1 157 049 zrzutek i zebrali 1 201 512 103 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności1

  • Witajcie Kochani,

    Pisząc tę aktualizację, w pierwszej kolejności cisną nam się na usta serdeczne podziękowania. Jednak nie dotyczą one tylko kwestii finansowej, ale też (co czasem okazało się zbawienne) wsparcia emocjonalnego. Odezwało się do nas masę znajomych z dawnych lat, koleżanki i koledzy ze szkolnych ławek i podwórek, którzy dawno już zmienili nazwiska czy numery telefonów. Byliśmy w szoku jak wielki zasięg ma chęć pomocy poprzez udostępnianie linku i rozprzestrzenianie się tej informacji, gdzie my sami (tak, poważnie) nie mamy Facebooka!

    Wszyscy Ci ludzie życzyli nam powodzenia, zapewniając, że trzymają kciuki i otaczają modlitwą całą naszą rodzinę. Chwilę wsparcia podbudowywały nas na duszy i dodawały sił do walki, która miała nastąpić i toczy się do tej pory.

    Dodatkowo z całego serducha chcieliśmy podziękować za każdą wpłaconą złotówkę. Jesteśmy ogromnie wdzięczni rodzinie, znajomym oraz nieznajomym, którzy postanowili nas wesprzeć. Zebrana kwota wraz z niewielką dopłatą z NFZtu oraz PFRONu, pozwoli na zakup protezy, która umożliwi prawie normalne życie. Po użytkowaniu dwóch protez tymczasowych, jesteśmy świadomi czego potrzebujemy oraz co musi spełniać nasza proteza na stałe, więc pieniądze na pewno zostaną spożytkowane we właściwy sposób.

    Słowem aktualizacji:

    Pisząc ten długi tekst zrzutki, byliśmy przed konsultacją z pulmonologiem. Zdecydowano, że chemioterapię trzeba przerwać i poddać się dwóm operacjom płuc w Zakopanem. Pierwsza miała miejsce w marcu, kolejna w kwietniu, obie w trakcie pandemii koronawirusa, co oczywiście uniemożliwiało odwiedziny i jakąkolwiek pomoc pooperacyjną, a dodatkowo potęgowało strach na myśl "co by było gdyby....".

    Wyniki histopatologiczne nie pozostawiły złudzeń, gdyż wycięte guzki (już nie 4, a więcej) w większości okazały się przerzutami.

    Gabryś powrócił do przerwanych cykli chemii po 4 miesiącach. Niby cykl 4 z 6, ale dla nas jakby początek - odrośnięte włosy znów wypadły, ale przecież odrosną po minięciu tej ostatniej prostej po udanych operacjach. 

    Po kolejnym cyklu dostaliśmy skierowanie na tomograf płuc, dla formalności przecież...

    A tam - w płucu lewym guz na 13 mm, rośnie w porównaniu do stycznia!!!

    Został ominiety? Niezauważony? Rośnie teraz podczas chemii, czy w trakcie przerwy? A może chemia nie działa? Przecież jest najmocniejsza, to niemożliwe. Milion pytań, zdawkowe odpowiedzi, lawina myśli i znów ta walka na pełnych obrotach, choć jeszcze odpocząć po poprzedniej nie zdążyliśmy. 

    Dołożono nam dodatkowo 2 cykle chemioterapii, jednak najważniejsze będzie badanie tomografem 20 lipca. Okaże się jak guz reaguje na chemię, czy rak został powstrzymany i czeka nas tylko kolejna operacja płuca, czy jednak choroba jest uparta i będzie wymagać uzupełnienia radioterapią.

    Wiemy jedno - my jesteśmy uparci bardziej i nie zamierzamy się poddawać! Trwajcie z nami w tym nadchodzącym czasie, trzymajcie kciuki i wspomnijcie o nas w modlitwie. Wierzymy, że wygramy, ale dodawania sił nigdy dość :)

    Pozdrawiamy i raz jeszcze dziękujemy.

    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

Przysięgając przed Bogiem życie w zdrowiu i chorobie, widzimy się jako para staruszków trzymających się za ręce, ewentualnie pomagająca sobie w walce z Alzheimerem. Tymczasem 8 lat po ślubie życie postanowiło doświadczyć nas i wystawić nasze siły na próbę. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci - 5-letniego Mateuszka, który we wszystkim naśladuje tatę, oraz 5- miesięczną Natalkę, której ciągły uśmiech rozświetla nam dni.

Miesiąc przed jej narodzinami dowiedzieliśmy się, że musimy walczyć z podstępnym wrogiem, czyli mięsakiem maziówkowym - niezwykle rzadkim, wysoce przerzutowym i bardzo złośliwym nowotworem tkanek miękkich. Ulokował się on w lewej stopie 34-letniego Gabriela, powoli utrudniając chodzenie, a poza tym powodując okropny ból. Na tym etapie mąż musiał zrezygnować z pracy i z normalnego funkcjonowania. 

Z wynikami rezonansu udaliśmy się do Centrum Onkologii w Gliwicach, skąd pokierowano nas na wykonanie wycinka. Lekarz, który go wykonywał w złym miejscu naciął stopę, a pobrana próbka okazała się niewystarczająca. Wynikiem wycinka był tłuszczak - dla nas światełko w tunelu i szansa na lepsze rokowania, dla lekarzy natomiast utracenie priorytetu leczenia. Przez ten błąd straciliśmy mnóstwo czasu. Rak rósł w zastraszającym tempie, osiągnął średnicę 13 cm, pożerał kości, ścięgna i tkanki. Konieczna była szybka operacja. Niestety w stopie nie można zachować marginesu bezpiecznych tkanek, przez co usunięcie guza nie było całkowite.Po badaniu histopatologicznym było już pewne, że to Synovial Sarcoma o 80% namnażania komórek. Najbliżsi oraz uśmiech nowonarodzonej córci dodawał nam sił, chociaż w stopie pojawił się ogromny krwiak, a pozostawione komórki nowotworu znów rosły. Od września do listopada osiągnęły wymiar jabłka, a stopa wyglądała ponownie jak sprzed operacji. Usłyszeliśmy wówczas, że jedynym rozwiązaniem jest amputacja na wysokości łydki. Najpierw przeżyliśmy szok, później pomyśleliśmy, że wszystko się ułoży, bo wielu ludzi tak żyje, oby tylko pozbyć się jak najszybciej epicentrum choroby.

Termin operacji został ustalony w szpitalu w Piekarach Śląskich , jednak los znów nie okazał się łaskawy. Po serii badań okazało się, że tomograf płuc wykazał 4 ogniska przerzutów. Amputację musieliśmy odwołać dwa dni przed jej terminem, aby jak najszybciej podać chemioterapię i zdążyć powstrzymać rozwój choroby.

Aktualnie Gabryś przyjmuje czerwoną, najmocniejszą chemioterapię, którą można przyjąć jedynie raz w życiu. Światełkiem w tunelu była jeszcze dla nas Klinika Mięsaków w Warszawie. Udało nam się skontaktować z wybitnym specjalistą leczącym tego typu rzadkie nowotwory, który, mieliśmy nadzieję, podejmie się próby zatrzymania rozwoju choroby po zaprzestaniu chemioterapii. Wierzyliśmy w jego ogromną wiedzę, bo chociaż nie uratujemy nogi Gabrysia, to uratujemy jego życie i to jest najcenniejsze.

Chemia została wstrzymana, nogę amputowano, a my z całych sił próbowaliśmy przyspieszyć proces gojenia, aby błyskawicznie powrócić do chemii, bo przecież zbyt długi odstęp nie rokuje pozytywnie. Teraz czekamy na kolejne badania płuc i konsultacje z pulmonologiem. Od jego decyzji zależy czy kończymy cykl chemii czy przerywamy ją kolejny raz na rzecz operacji płuc w Zakopanem.

Dzielnie walczymy każdego dnia, choć ciągła niepewność i strach podcinają nam skrzydła. Niepokoi nas przyszłość naszych dzieci, paraliżuje świadomość, że mogłyby na własnej skórze odczuć chorobę taty....

W tej całej walce, niestety potrzebne są środki finansowe. Pierwszy raz w życiu chowamy dumę do kieszeni, bo sami możemy nie podołać. Chcemy zebrać pieniądze na protezę, lepszą niż noga lalki. Taką, która umożliwi przede wszystkim powrót do pracy, ale też normalne życie i wychowywanie dzieci. Chcielibyśmy uczyć Natalkę chodzić, trzymając za ręce dziecko a nie kule...

To nasz najważniejszy cel, choć nie ukrywamy, że do tego dochodzą koszty dojazdów, następnie rehabilitacji po amputacji no i leczenie w specjalistycznych klinikach.

Wierzymy, że każda złotówka (albo chociaż modlitwa za nas) pomoże nam w walce z mięsakiem.

Nie tracimy nadziei, że zdążymy na czas zahamować chorobę, że przed nami jeszcze długie wspólne lata...

Że kiedyś przekażemy dzieciom, że świat wcale nie jest taki zły, a dobrzy ludzie są wśród nas i pomogli tatusiowi.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 231

preloader

Komentarze 3

 
2500 znaków