Nie jest łatwo prosić o pomoc tym bardziej, że wiele osób już mnie wsparło.

Jednak wizja utraty tego, co dzięki darczyńcom udało się uratować, czyli moich kochanych kóz wydaje się pozbawiona sensu. Jesienią przeszedłem poważną operację kolana. Przez wiele miesięcy byłem wykluczony z możliwości zarabiania pieniędzy. To sprawiło, że zmuszony byłem obciążyć się w firmach pożyczkowych. Nie miałem innego wyboru. Robiłem wszystko, co potrafię, by przetrwać. Daleka droga do tego, bym był w pełni sprawny. Dlatego chowając dumę do kieszeni proszę, byście pomogli mi odzyskać godność, spłacić fatalne w skutkach pożyczki, opłacić rachunki (głownie za prąd) i po prostu przeżyć do czasu, gdy sery pozwolą mi na skromne utrzymanie. Nadal mam problemy z poruszaniem się i mimo bólu ciężko pracuję po kilkanaście godzin dziennie.

Czując też odpowiedzialność za moich najbliższych, zachęcany przez ludzi mi życzliwych założyłem nie bez oporów zrzutkę i proszę byście mi pomogli.

Kwota może wydać się wysoka, jednak bez niej nie będę w stanie przetrwać. Wiele osób zna moją historię i wie, że płacę bardzo wysoką cenę za sprzeciwienie się złu.

Nie zostawiajcie mnie samego, pomóżcie proszę. Każda złotówka ma moc sprawczą. To niepozorne krople wody tworzą oceany.