🎸 Nowy dom na kółkach 🚐💔
🎸 Nowy dom na kółkach 🚐💔
Nasi użytkownicy założyli 1 260 408 zrzutek i zebrali 1 445 798 844 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
🎸 Muzyk bez domu. Pies bez podwórka. Potrzebujemy nowego życia, na kółkach 🚐💔
Mam na imię Maciek. Jestem muzykiem i bezdomnym z wyboru. Buntownikiem, nie akceptującym żywienia się cudzym kosztem, aby się wzbogacać i ciągle mieć mało. Przeciwnikiem niewolnictwa XXI wieku, kredytów na 20 lat, ciężkiej pracy do 65 roku życia i żałosnej emerytury wraz z wyrokiem śmierci w postaci raka. Wrażliwą duszą, chorującą na depresję i zamkniętą w niedoskonałym ciele, które niesie ze sobą długą historię samotności, szukania miejsca na ziemi i – w końcu – wiary i nadziei.
Przez lata przemierzałem Polskę – grałem na ulicach, w klubach, byłem spawaczem, handlowcem, magazynierem, sprzedawcą. Byłem świadkiem jak człowiek zjada człowieka, jak zawiść niszczy duszę i na czym nasz dzisiejszy system polega.
Jednak wciąż wierzyłem w miłość. Szukałem. Znalazłem na chwilę. Straciłem. Wróciłem z pustką, której nie mogłem niczym zapełnić. 5 lat depresji, zamknięcia, izolacji. Aż w końcu coś we mnie pękło. Albo... się narodziło.
Zrozumiałem, że nie odnajdę miłości, nie dając jej najpierw samemu. Że dom nie spadnie z nieba – muszę go zbudować sam. Po swojemu.
I wtedy kupiłem tanie kombi. Przerobiłem je na campera. Spakowałem gitarę. Mikrofon. Sprzęt do grania i zabrałem ze sobą moją cudna sunię Lizę, bo naszym domem jest cały świat, a nie tylko kąt w pokoju. Wszystko, co jest na tym świecie najpiękniejsze, jest za darmo, należy do nas wszystkich i nikt nie powinien rodzić się z długiem do spłacenia przez resztę swego życia.
🐾 Liza – moja radość, mój lek, moja rodzina
Liza to 2-letnia Border Collie. Radosna, mądra, czuła i niesamowicie oddana. Nazywam ją „Joy”, bo leczy mnie każdego dnia – skuteczniej niż jakikolwiek lekarz. Jest nie tylko moim towarzyszem – to mój sens, moja misja i... moje dziecko.
Ćwiczymy sztuczki, gramy razem na ulicy, podróżujemy. A raczej – podróżowaliśmy. Bo nasz dom na kółkach się rozpadł.
🚗 Utracony dom i źródło dochodu
Auto, które było naszym schronieniem, źródłem dochodu i środkiem transportu, okazało się pułapką – pełne ukrytych wad, rozpadło się po kilku miesiącach. Wpadliśmy do rowu.
I nie ma już dachu nad głową.
Zmuszeni jesteśmy sprzedać auto za 1/6 ceny zakupu. Teraz mieszkamy w małym pokoju u mojej mamy. Ale to jest klatka, to nie jest nasz dom, o czym jesteśmy uświadamiani każdego dnia. I wiemy, że nie możemy tam zostać na długo.
🎯 Cel zbiórki – nowy dom, nowe życie
Chcemy kupić vana lub busa, przerobić go na mobilny dom i wrócić do życia. Mamy już część sprzętu – kuchenkę, lodówkę turystyczną, prysznic, panele słoneczne. Mamy też pasję. I talent. I plan:
🎶 Nagrać płytę.
🎶 Grać na ulicy i w pubach.
🎶 Występować z Lizą.
🎶 Stworzyć mini-studio na kółkach i komponować muzykę dla innych.
🎶 I... żyć z muzyki. Tylko tyle. I aż tyle.
Potrzebujemy 20 000 zł, by kupić odpowiednie auto i przygotować je do życia.
💔 Dlaczego to ważne?
Bo Liza ma tylko mnie. A ja mam tylko Lizę.
Pracuję jako muzyk i dla nas mobilność jest kwestią kluczową. Bez tego nie mamy dochodów, aby się utrzymać. Niesiemy radość i uśmiech wszędzie, gdzie się pojawimy, a muzyką kruszyny grube mury, przemawiając prosto do serc.
Nie chcę wybierać między ciepłym kątem, a jej obecnością. Nie zostawię jej. Choruje na lęk separacyjny, nigdy nie zostawała sama. Nie pójdę na pełny etat, wracając na magazyn, bo to nie jestem ja i nie zamknę jej samej w klatce - mieszkaniu, żeby samemu "mieć dach" i komfort życia. O ile ktoś w ogóle zechce wynająć mieszkanie komuś z psem.
🎈 Twoje wsparcie to nie tylko złotówki
To cegiełka do czegoś większego: do czyjegoś oddechu, do nowego początku, do kolorowego placu zabaw, gdzie znów można się śmiać.
Pomóż nam znów wyruszyć w drogę i głośno mówić o tym, że wszystko w życiu jest możliwe, nieść uśmiech i radość, koić zmęczone duszę i wlewać nadzieję w strapione serca.
Dziękuję, jeśli przeczytałeś(-aś) to do końca. A jeśli zdecydujesz się wesprzeć nas choćby symboliczną kwotą – niech Ci się tysiąckrotnie zwróci w radości, której sam/sama sobie czasem życzysz.
Z całego serca, Maciek i Liza
📝 Dla tych, którzy chcieliby poznać naszą historię głębiej – zostawiam swój osobisty list poniżej. Bez cenzury. Prosto z serca.
(Jeśli masz chwilę – przeczytaj. A jeśli nie – dziękuję, że w ogóle tu jesteś.)
Cześć, mam na imię Maciek. Jestem muzykiem.
Wrażliwą duszą złotego dziecka, zamkniętą w niedoskonałej puszce ludzkiego ciała.
Nigdy nie czułem, że mam dom. A przecież dom to uczucie, prawda?
Tak naprawdę przez całe życie byłem sam. Mimo ludzi wokół. Zajmowałem się wszystkim – byłem pomocnikiem spawacza, handlowcem, magazynierem, sprzedawcą... Grałem na imprezach i na ulicy. Cały czas w poszukiwaniu swojego miejsca.
Wyjechałem w świat na prawie 15 lat. Mieszkałem w Warszawie, Białymstoku, Trójmieście. W poszukiwaniu miłości.
I ją znalazłem. Nie wiedziałem tylko, że to będzie tak bolesne doświadczenie.
Wróciłem na tarczy. Zdruzgotany.
Do rodzinnego miasta. Do matki – tej, która całe życie była dla mnie wsparciem... i która dziś jest już mną zmęczona.
Po pięciu latach depresji, spędzonych w samotności i izolacji – niczym w ciemnej studni, z której ledwo było widać skrawek światła – w końcu coś zrozumiałem:
Nie znajdziesz miłości, jeśli sam jej nie dasz.
Nie znajdziesz przyjaźni, jeśli nie wiesz, jak być przyjacielem.
Nie znajdziesz domu, jeśli go sam nie stworzysz.
Więc spakowałem swoją gitarę, mikrofon, sprzęt.
Kupiłem kombi za 6 tysięcy i przerobiłem je na campera. I zabrałem ze sobą psa.
Dziś mieszkamy u mojej mamy.
Mamy mały pokój – nasz plac zabaw, nasz azyl, nasze schronienie. I choć to tylko cztery ściany, potrafimy się tam śmiać.
Największym wyzwaniem każdego dnia jest dla mnie to, by Liza – moja sunia – była szczęśliwa, beztroska i pełna energii.
Chcę, żeby zasypiała spokojnie, czując się bezpiecznie w moich ramionach.
Człowiek, który prawie zapomniał, czym jest uśmiech, nagle musi go wyczarowywać, by dać go komuś innemu. Niełatwe to zadanie...
Jeździmy razem nad jeziora, do lasów, do parków.
Pokazuję jej, jak piękny może być świat.
A może... to ona pokazuje go mi?
Liza ma prawie dwa lata. Jest cudnią sunią rasy Border Collie.
Tak – z tych, które czytają książki i latają pod sufitami.
Weszła w moje życie, gdy miała osiem miesięcy.
I już od roku jest wszystkim, co mam. I całym moim światem.
Leczy mnie każdego dnia. Lepiej niż jakikolwiek lekarz.
Bywa ciężko – bo to pies stworzony do pracy.
A jej praca jest dziś najtrudniejsza: leczyć swojego człowieka.
Ale udaje jej się to. A ja w zamian oddaję jej całego siebie.
Ćwiczymy razem sztuczki, występujemy czasem na ulicy.
Nazywam ją artystycznie „Joy”. Bo niesie radość. Jest energią, moim światłem. Jest dobrem, którego w życiu do tej pory nie zaznałem.
Mieliśmy Peugeota 307SW – 2002 rocznik.
Kombi, przerobione na campera. Niestety, komis ukrył wiele wad.
Wpadliśmy do rowu.
Tłumik odpadł. Zawieszenie się posypało. Szyberdach się zaciął. Przegląd wygasł. OC kosztuje ponad 2000 zł.
Nie stać nas na naprawę. Nie stać nas na OC.
I nie stać nas na strach, który teraz mieszka z nami w pokoju.
Sprzedajemy auto za 1000 zł.
Nie będzie już wycieczek. Ani wspólnego grania.
I co gorsze – nie mamy już dachu nad głową.
Pokój u mamy... nie jest naszym domem. I nie będzie. Jesteśmy tam niemile widziani.
Potrzebujemy pomocy.
Nie stać nas na wynajem mieszkania. A i tak nikt nie chce wynająć komuś z psem.
A ja nie oddam Lizi. Bo bez niej... to już nie będzie życie. To będzie powrót do tej czarnej studni.
Potrzebujemy 20 000 zł.
Chcemy kupić busa, vana, cokolwiek, co znowu stanie się naszym „domem na kółkach”.
Mam kuchenkę, lodówkę, prysznic, panele słoneczne. Mam sprzęt do grania. Mam gitarę, piecyk, mikrofon, mixer.
Mam też marzenia.
Chcę nagrać swoją płytę.
Sprzedawać ją podczas grania na ulicy. Grać wieczorami pod parasolkami, w karczmach, tak jak robiłem to przez swego pół życia.
Chcę w końcu stworzyć swoje mikro-studio.
Gram na gitarze, skrzypcach, basie, pianinie.
Śpiewam. Komponuję. Piszę teksty.
Ale teraz... to wszystko to jest sparaliżowane. Bo jesteśmy uziemieni.
Najtrudniejszy jest ciągły stres.
Że nie wiem, co robić.
Że nie mogę pomóc sobie – a przecież muszę pomóc Lizi.
Ona ma tylko mnie. A ja mam tylko ją.
Dziękuję, że przeczytałeś(-aś) ten list.
I jeśli zdecydujesz się nas wesprzeć, nawet symbolicznie – życzę Ci, żebyś w życiu nigdy nie zgubił koloru.
I żebyś potrafił kolorować świat innym – nawet, jeśli sam nosisz ciemne okulary swoich doświadczeń.
Z wdzięcznością,
Maciek i Liza

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.