Na życie bez bólu i powrót do normalności – operacja kręgosłupa
Na życie bez bólu i powrót do normalności – operacja kręgosłupa
Nasi użytkownicy założyli 1 225 517 zrzutek i zebrali 1 346 462 672 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności4
-
Dawno nie było żadnego update'u odnośnie mojego stanu, ale nie chciałam nikogo zanudzać ciągle tymi samymi informacjami i marudzeniami, bo za wiele to się u mnie nie dzieje 🤣 w kółko tylko jakieś problemy zdrowotne, bolączki, zapalenia itd.
Życie po takiej operacji jest w pewnej części (w tej większej) o wiele lepsze, ponieważ nie czuję już tego okropnego bólu, coraz więcej czynności wykonuję sama i nie potrzebuję ciągle pomocy drugiej osoby. Ból w dużej mierze się uspokoił, dokucza jak np. zbyt długo posiedzę, ale da się wytrzymać 😉 Zmniejszyły się też mocno ilości leków przeze mnie zażywanych. Noo teraz zdecydowanie życie jest lepsze, nie jest jednak super łatwe, uczy cierpliwości i pokory. Dni bywają różne. Zdarzają się takie gdzie mam dość i chciałabym po prostu już być normalnie sprawna i wrócić do swoich norm, do pracy, do aktywności z czasów przed choroby... Wtedy jest ciężko na psychice, bo niby już jest super, ale nadal nie jak dawniej. Na szczęście przyszła wiosna i budzący się do życia świat zaczyna napawać większym optymizmem i tych gorszych dni jest coraz mniej. Coraz bardziej wracam psychicznie na swoje tory: śmieje się, nie myślę o "znikaniu", żartuję, rozmawiam dużo. Tu bardzo jestem wdzięczna Rodzinie i najbliższym Przyjaciołom oraz Beata Olechnowicz, której jedna z rad jest teraz moją dewizą "Trzeba dać czas czasowi". I tego będę się trzymać. Dziękuję Wam bardzo Beata i Grzegorz Olechnowicz za pomoc 💜😊.
Co mogę powiedzieć o ostatnich tygodniach... Kończę powoli batalię z ciągłymi zapaleniami i problemami (zapalenie spojówki, zapalenie uszu, zapalenie dziąseł, przeziębienia). Co !!W KOŃCU!! pozwoliło na ustalenie rehabilitacji. Zaczynam od 11.04 i tak będę się wyginać przez min. 2 tygodnie :) Oby nic już zdrowotnie nie uległo zmianie - chyba, że na plus 😉😊 Latam trochę z kijkami, powoli zaczynam chodzić coraz więcej, ale wszystko ostrożnie i stopniowo.
Jeszcze raz WSZYSTKIM WAM DZIĘKUJĘ za pomoc i olbrzymie wsparcie 💜💜💜💜💜💜
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Na życie bez bólu i powrót do normalności – operacja kręgosłupa
Całe życie kieruję się dewizą „Dobro wraca” i idąc tą drogą zawsze staram się pomagać każdemu w potrzebie, niezależnie od tego czy jest to człowiek czy zwierzę. Dla mnie liczy się każda żywa istota. Każdy kto mnie zna wie jak całym sercem angażuje się w różne akcje pomocowe, daję od siebie ile mogę, wspieram w każdy możliwy dla mnie sposób, zawsze bezinteresownie, bo radość daje mi właśnie niesienie pomocy innym. Teraz sama takiej pomocy potrzebuję. Choć trudno było mi podjąć decyzję i zwrócić się do ludzi dobrego serca o pomoc to nadszedł po prostu moment, gdy zaczęłam z rozpędu zderzać się ze ścianą, której już przebić mi się nie udało. Zawsze uważałam, że ja mogę poczekać, dam radę, są osoby ważniejsze, takie które bardziej potrzebują pomocy, mają mniej czasu na ratunek, ja jeszcze jakoś wytrzymam.. Niestety, nie wytrzymam.. I choć cierpiąc już niesamowicie nadal zapierałam się, że poczekam to zaczęłam pękać pod naciskiem bliskich, którym na mnie zależy i to dla nich ja jestem tą najważniejszą i najbardziej potrzebującą teraz pomocy osobą.
Z bólami kręgosłupa zmagam się już kilka długich lat. Jednak w ciągu ostatnich 3 lat min. raz w roku mój wróg porządnie powala mnie na łopatki. Raz w roku kończy się na kilku tygodniach przykucia do łóżka, niedowładach kończyn dolnych, zastrzykach, górach tabletek, litrach wylanych łez i osiągnięciu maksimum skali bólowej. W tym roku (choć dopiero co się zaczął) osiągnęliśmy apogeum.. Ale od początku..
Początkowo moje bóle wiązane były z rwą kulszową, jednak z kolejnymi badaniami i moim pogarszającym się stanem zdrowia okazało się, że cierpię z powodu przepuklin w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Na rezonansie magnetycznym wykonanym w marcu ukazała się duża przepuklina lędźwiowa na poziomie L4/L5, a także mniejsza przepuklina na poziomie L5/S1. Standardowo góra leków, zastrzyki, rehabilitacja i w końcu, w maju konsultacja neurochirurgiczna. Właśnie wtedy na wizycie u neurochirurga zostałam zakwalifikowana do operacji kręgosłupa.
Niestety pomimo skierowania w trybie pilnym zabieg zaplanowano na 25.03.2025.
Mój stan na chwilę się poprawił, po czym znowu przyszło pogorszenie i zlecono kolejny rezonans, tym razem w październiku. Wynik rezonansu wskazywał na duże pogorszenie w porównaniu do marca. Przepuklina, która ma być zoperowana powiększyła się jeszcze bardziej, a jeszcze gdzieś wyżej pojawił się wysięk.
Po prostu bukiet „wspaniałych” informacji. Termin operacji oczywiście pozostał bez zmian, ponieważ mimo wszystko nie jest to stan zagrożenia życia i nie można mnie wcisnąć szybciej w żadne wolne miejsce. Pozostało czekać i nadal żyć z bólem. Z bólem żyje już kilka lat. Najwięcej cierpię od wspomnianych wyżej 3. Częściowo już się nauczyłam żyć z wiecznie bolącymi plecami. Po prostu z każdym kolejnym, silniejszym atakiem zaczyna przesuwać się mój próg „bólu do wytrzymania” i oswajam się z nim. Łatwo nie jest, ale gdy nie ma wyjścia to trzeba jakoś funkcjonować. Stale przyjmuje silne leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Bez nich nie wstawałabym nawet z łóżka. Są lepsze i gorsze dni, jednak od lat nie ma już dnia by nie bolało wcale. Cały czas mam problemy z normalnym wstawaniem z łóżka, zakładaniem skarpetek, czasem kierowaniem samochodem, ale jakoś muszę i radzę sobie, a raczej radziłam....
Wiecie jak to z losem bywa, gdy myślisz, że już wszystko najgorsze za Tobą i teraz choć nie jest cudownie to po prostu jakoś to będzie? Tak było i w moim przypadku... Myślałam, że już mnie boleć bardziej nie może, że ataki przetrwałam, a codzienne bóle jakoś powoli będę dalej znosić i z tym żyć aż doczekam operacji i uwolnię się od tego koszmaru. Mój wróg jednak pokazał mi i to dosadnie, że owszem może być gorzej i nie mam co liczyć na taryfę ulgową! Coś w stylu „Nowy Rok – Nowa Ja” tylko w wersji super negative. W Nowy Rok zaczęło znowu mi się pogarszać. W poniedziałek nie zdołałam pójść już do pracy, a we wtorek ból osiągnął zenit. Przyjaciółka zawiozła mnie do lekarza rodzinnego. Przepisał kolejne silne p/bólowe i kazał leżeć 3 tygodnie. Wytrzymałam do wieczora, wtedy Rodzice już wezwali pogotowie. Bolało tak bardzo, że myślałam, że umrę. Ja po prostu już wolałabym umrzeć żeby to wszystko się skończyło. Ból nóg, lędźwi i pośladków był nie do wytrzymania. Nie mogłam się poruszać, nie panowałam nad moczem, ból rozlewał się na lędźwie i podbrzusze powodując drętwienie krocza. Krzyczałam i płakałam z cierpienia i niemocy. Moi bliscy razem ze mną. Medycy z karetki nafaszerowali mnie dożylnie standardowymi środkami p/bólowymi. Nie pomogło nawet minimalnie. Dołożyli morfinę, której nigdy wcześniej mi nie podawano. Nie było żadnej reakcji organizmu. Podali kolejną dawkę morfiny dobijając już do maksymalnej możliwej. Skala bólu ledwo drgnęła.. Decyzja o przewiezieniu mnie na SOR. Trafiłam do szpitala. Tam z racji braku oddziału neurochirurgicznego mogli jedynie dołożyć zastrzyk rozluźniający i kroplówkę z kolejnymi p/bólowymi.
Po paru godzinach wypisali do domu z nową receptą na kolejne tabletki. Ból trochę zelżał, wykończona usnęłam w domu. Od rana szukanie pomocy. Niestety na próżno, nie ma miejsc i wskazań by przyspieszyć zabieg. Trzeba czekać. Tylko na co?! Aż cierpiąc na depresję, która przez wieczny ból się nasila odbiorę sobie życie? Czy aż mnie sparaliżuje i będę musiała nosić pieluchy dla dorosłych?! To są pytania bez odpowiedzi niestety..
Jak echo w mej głowie zaczęła odbijać się wizja operacji tzw. komercyjnej, o której w październiku wspomniał mi neurochirurg. Jednak koszta takiego ratunku przekraczają moje, nasze możliwości finansowe. Tu z pomocą mogą przyjść ludzie o wielkich i dobrych serduszkach. Jednak o pomoc trzeba poprosić, a ja nadal twardo trwałam przy swoim podejściu: Zawsze w pierwszej kolejności dbałam o innych. O bliskich, o obcych, o swoje zwierzęta, o cudze zwierzęta. Siebie zawsze stawiałam na szarym końcu. Zawsze najważniejsi byli dla mnie inni. Jak wspominałam wyżej musiałam zmienić zdanie. Dla moich bliskich. Dla ludzi, którzy mnie kochają, którzy chcą bym dla nich żyła. Żyła, nie trwała.
Ten potwór – ból – odebrał mi wiele rzeczy, które kochałam. Odebrał mi bieganie bez którego nie wyobrażałam sobie życia i które dawało często upust moim emocjom trzymając mnie w ryzach tak by depresja nie wzięła góry. Odebrał mi długie spacery z Synem i psami co również mocno odbija się na mojej psychice jako osoby aktywnej fizycznie i mamy, która chce uczyć Syna dobrych nawyków i ruchu na świeżym powietrzu. Nie pozwala mi normalnie spędzać czasu z Synem, nawet na zwyczajnym wspólnym czytaniu czy graniu w planszówki. Odbiera mi godność, gdy muszę prosić o pomoc w ubraniu się, zakładaniu skarpetek czy teraz i kąpieli. Zabrał mi morsowanie, które kochałam i które przynosiło mi ulgę chociaż na kilka godzin dziennie. Odbiera mi radość z bycia Córką i uwłacza mi w ten sposób, bo to ja powinnam pomagać Rodzicom, a nie Oni mi. Odbiera radość życia w związku, bo nie daje mi normalnie funkcjonować. Często najzwyczajniej chowam się za maską pt. „Wszystko jest ok” podczas gdy w środku jestem w rozsypce - prawie nie śpię, ciągle jestem rozbita i rozdrażniona.
Ból kręgosłupa powoli, stopniowo odbiera mi wszystko. Nie chce by odebrał mi życie. Chcę odzyskać to co mi zabrał i znów cieszyć się normalnością. Mam dopiero niespełna 30 lat, a czuję się jakbym miała 3 razy tyle....
Dlatego proszę o pomoc, o finansowe wsparcie. Na leczenie, leki, na operację, na kolejne konsultacje po zabiegu, być może na szybszą rehabilitację pooperacyjną.
BARDZO DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA POMOC W KAŻDEJ FORMIE!!!
W ramach podziękowania chociaż takiego drobnego (w miarę moich możliwości zdrowotnych) służę wsparciem, rozmową, wysłuchaniem czy radą, a nawet milczeniem jeśli ktoś tego potrzebuje – śmiało można do mnie zadzwonić czy napisać.
Jeżeli jakimś cudem służba zdrowia się nade mną zlituje i dostanę bardzo szybki termin, do którego będę w stanie doczekać zebrane pieniądze przekażę innym potrzebującym by Wasza pomoc nie poszła na marne.
Jeśli nie możesz mnie wesprzeć choćby malutką cegiełką proszę udostępnij moją zrzutkę.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Aby Brego mógł z Tobą znowu biegać 🐶
Dziękuję Kochana z całego serca 💜💜🐺😘😘 Marze o tym!!
Kochana szybkiego powrotu do zdrowia 😘😘😘😘
Bardzo dziękuję 💜💜😘😘
Dasz radę, jesteś taka dzielna!
Bardzo dziękuję 💙💙 Pozdrawiam cieplutko
Wracaj nam szybko do zdrówka 🥰🥰🥰
Dziękuję Zosiu 💜💜💜 masz wielkie serduszko 💛💛 Ściskam 😘
Zdrówka szwagierka. Wracaj do biegania
Dziękuję Tadziu 💗 Bardzo doceniam Waszą pomoc 💞