Drodzy Nieznajomi,

Mam na imię Milena. Dziś piszę do Was z sercem pełnym niepokoju, ale i nadziei – nadziei, że w tym trudnym momencie nie zostanę sama.

Gdyby można było cofnąć czas – wybrałabym sobotę. Chciałabym wszystko wymazać, co wydarzyło się od tamtej pory.

Najpierw poważna awaria auta, najprawdopodobniej konieczny będzie kosztowny remont silnika. Pomyślałam wtedy: "To tylko rzecz. Da się naprawić." I miałam rację. Tyle że to był dopiero początek.

Kilka godzin później wydarzyło się coś, czego nie przewidziałam. Moja ukochana kotka Tosia – domowy łobuziak, zawsze ciekawska, zawsze blisko mnie – spadła z balkonu. Balkon był zabezpieczony siatką, ale tym razem uchwyty puściły. Tosia spadła z trzeciego piętra.

Dla kota to najgorsza wysokość – zbyt nisko, by się "wywinąć", za wysoko, by nie ucierpieć. Trafiliśmy na nocny dyżur. Diagnoza: zerwane ścięgna krzyżowe. Dziś po konsultacji z chirurgiem doszły kolejne informacje – zwichnięcie, przesunięta rzepka, uszkodzony staw kolanowy. Jedna operacja, wiele poważnych napraw.

bieg zaplanowano na jutro (1.07). Koszt: 5 000 zł. Ubezpieczenie pokrywa jedynie 500 zł. Reszta... jest dla mnie w tym momencie poza zasięgiem.

Dlatego, choć bardzo trudno mi prosić, zwracam się z ogromną prośbą – pomóżcie mi dać Tosi kolejną szansę. Każda złotówka, każde udostępnienie, każda dobra myśl – mają dla mnie znaczenie większe, niż zdołam wyrazić słowami.

W świecie pełnym internetowych zbiórek wiem, że łatwo się zgubić. Ale ta nie jest tylko o kocie – to historia o przyjaźni, o odpowiedzialności i o miłości, której nie chcę zawieść. Pomóżcie mi walczyć o nią 🫶

Dziękuję – z całego serca.

Milena i Tosia