Hemofilia. 9 liter, które zmienia wszystko.

Marcin ma 9 lat. Lubi czytać książki, rysować i pływać. W przyszłości chciałby zostać strażakiem - tak, jak wielu chłopców w jego wieku.

Od rówieśników różni się jedną rzeczą. Chorobą, która dopadła go na poziomie genetycznym - hemofilią. Powoduje ona, że krew Marcina nie krzepnie. Konsekwencje tego są bardzo liczne, a do najpoważniejszych należą liczne, nagłe wylewy - podskórne, do stawów, i najbardziej niebezpieczne, bo niewidoczne - do narządów wewnętrznych.

Hemofilii nie można wyleczyć. Można się trochę zabezpieczyć przed jej negatywnym skutkiem. Nie do końca, ale trochę. Tak, żeby móc się bawić, uczyć, cieszyć otaczającym światem, szukać przygód i marzyć o przyszłości.

Tylko, że to kosztuje... czynnik krzepnięcia krwi zapewnia regionalna stacja krwiodawstwa, ale już samodzielnie trzeba się zaopatrzyć w całą resztę - igły, gaziki, strzykawki, płyny dezynfekcyjne, sól fizjologiczna, rękawiczki jednorazowe, plastry, opatrunki, żele i okłady chłodzące, maści przeciwbólowe w ilości wręcz hurtowej.. A to tylko wierzchołek góry lodowej... materiały, które pozwalają zapomnieć o chorobie i robić najważniejszą rzecz, jaką dziecko powinno - po prostu BYĆ DZIECKIEM.

Obecnie u Marcina wystąpiły dodatkowe komplikacje zdrowotne (nie chcę ich szczegółów podawać publicznie). Koszty ich leczenia, którego mało kto chce się podjąć, oscylują wokół 10 000 zł. Rodzina, która na co dzień nieźle sobie radzi, tym razem potrzebuje naszej pomocy. A ja nie chcę ich z tym zostawić samych. Mocno wierzę, że możliwe jest szczęśliwe dzieciństwo, mimo hemofili.