Zbieramy na ratowanie kotów z wiejskich terenów!!

Wszyscy chyba znają problem bezdomności kotów. Istnieje mnóstwo fundacji, które nieustannie mają pełne ręce roboty. Ale, o ile efekty walki z bezdomnością kocią coraz częściej widać w miastach, zwłaszcza tych dużych, w których jest sporo fundacji, jest schronisko, zwłaszcza gdy jest takie, które dobrze działa i dba o dobrostan zwierząt, tak niestety o wiejskich kotach wciąż mało kto pamięta...

Dlaczego?? Bo na wsi częściej spotkasz kota tzw. wychodzącego, bo "przecież wiejskie ulice są bezpieczne" noo nie są! :(. Tak naprawdę na wsi tego kota bezdomnego czy wychodzącego samopas spotkać może to samo co takiego kota w mieście... Wiejskie koty wręcz narażone są na znacznie więcej niebezpiecznych czynników, jak choćby dzikie zwierzęta (np. kuny, lisy, ptaki drapieżne), drewno opałowe czy jakieś graty lerzące na czyimś podwórku... No i oczywiście samochody, a na nieoświetlonych ulicach, poza terenem zabudowanym pędzący samochód może nie wyhamować na czas... :(

W dodatku chęć do kastracji kotów własnościowych na wsi jest znacznie mniejsza niż w miastach. Wciąż utrwalane są w społeczeństwach wiejskich szkodliwe stereotypy jak to, że każda kotka powinna mieć choć jeden miot... Albo, że kastrować należy dopiero po 1 rui... :(

Ludzie mieszkający na wsi też rzadziej zabierają swojego kota do weterynarza, gdy zachoruje (o ile w ogóle zauważy, że jego kot jest chory!), większość opiekunów wiejskich nie szczepi też swoich kotów, przez co częściej też można spotkać chorego kota bezdomnego (lub puszczanego samopas) na wsi niż w mieście.. :(

To wszystko skłoniło nas do założenia Kociego Pogotowia i naszym nadrzędnym celem jest ratowanie żyjących na wsi... Ale walka ta jest bardzo nierówna i bardzo trudna... Codziennie spotykamy ludzi, którzy "mają swoje racje" i te "racje" nie tylko nie idą w parze z obecnym stanem wiedzy o opiece nad kotami, o ich podstawowych potrzebach, jak żywienie czy behawioryzm, ale też nie są zgodne z ogólnie pojętym dobrostanem zwierząt. :(

Kwota zbiórki na tą chwilę opiewa na 7tys zł, choć z czasem będzie rosnąć, wraz z potrzebami kotów bezdomnych ;(. Koszty dotychczasowych zabiegów kastracyjnych i leczenia kotów, które tego wymagały, wyniosy już niemal 4 tysiące zł (bez kosztów leczenia Promysi, która ma założoną oddzielną zbiórkę na ten cel).

Poniżej załączam faktury za kastracje i leczenie z ostatnich miesięcy. Wszystkie poniższe dotyczą kastracji i leczenia kotów odłowionych z bezdomności. Część z nich niestety trafiły na ulicę, gdyż na tą chwilę nie mamy gdzie ich zabezpieczyć i socjalizować. Tym, które wymagały pilnej interwencji i intensywnego leczenia, znaleźliśmy "prowizoryczne" domy tymczasowe. Natomiast tym, których udało nam sie zsocjalizować z człowiekiem i innymi kotami, znaleźliśmy domy tymczasowe.

1. Faktura za koty odłowione na wsi, k. Wieliczki. Dzięki współpracy wspaniałych ludzi wszystkie koty szybko znalazły domy.
2. Faktura za leczenie kociaków podrzuconych na obrzeżach Krakowa, niedaleko Lasku Wolskiego. Kociaki (Wypłosz i Wypłosia) przeszły koci katar, podejrzewamy, że był to główny powód porzucenia. Obecnie przebywają w jednym z naszych domów tymczasowych, w którym otrzymały nowe imiona: Feliks i Fiona.

Kolejna faktura to kasttracja Wypłosi (Fiony)

Następne faktury obejmują kastracje kotów z gminy Gdów:

Kastracja małej Fiony, odłowionej w Gdowie, która obecnie przebywa w Andrychowie w naszym nowym Domie Tymczasowym.

Tych kotów jest więcej.. :( Na kastracje czeka jeszcze odłowiona w ciężkim stanie Promysia, dla której założyliśmy osobną zbiórkę, na pokrycie kosztów leczenia, kocurek znaleziony w miejscowości Stryszowa, który otrzymał już dom oraz półroczna kotka z Fałkowic. To są pilne zabiegi, które musimy wykonać w przyszłym tygodniu... Prosimy Was o wsparcie dla tych kotów, bo bez niego nie będziemy wstanie im pomóc ;(.