Leczenie, operacja, rehabilitacja
Leczenie, operacja, rehabilitacja
Nasi użytkownicy założyli 1 166 809 zrzutek i zebrali 1 213 734 491 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności34
-
Cześć Kochani,
Mam nadzieję, że przeczytacie to co mam do przekazania do końca. Może spojrzycie na mnie w inny sposób i stwierdzicie żeby ratować moje życie.
Do tego każda wpłacona złotówka jest bezcenna a każde udostępnienie na swoich portalach, w grupach, mailem z prośbą o cegiełki dla mnie i dalsze udostępnienia sa na wagę złota, a przynajmniej na uratowanie mi życia.
https://zrzutka.pl/paulinapoto
Wiem, że mam 41 lat i nie jestem umierającym dzieciaczkiem (kiedyś sama wspierałam maleństwa, zwierzątka), ale też bardzo chce żyć. Ja jestem czyjąś córką, siostrą, przyjaciółką i kamratką, a zdecydowanie jestem Polką.
Zawsze starałam się żyć najlepiej jak umiałam, miałam swoje potknięcia, ale nigdy nikomu nie odmawiałam pomocy i wsparcia. Zawsze kierowałam się sercem i duszą. Jak bardzo krzywdzące są dla mnie niektóre wypowiedzi obcych mi ludzi. Którzy nie wiedząc skąd, bo osobiście mnie nie znają, opowiadają straszne głupoty w Internecie. Ja nie poddaję się takim dyskusją, ale to nie znaczy, że jestem obojętna. Kiedyś ktoś bliski mojemu sercu rozpuszczał ploty na mój temat i nie wiedząc czemu ludzie mu uwierzyli, bez kontaktu ze mną. Zostałam rozstrzelana i zostawiona na śmierć.
Uwierzcie mi, że życie wielokrotnie dawało mi w kość. Od wielu lat. Przyciągałam do siebie ludzi, którzy pod płaszczem miłości wykorzystywali mnie do ostatniego tchu. Wylałam może łez, ale i tak każdemu dawałam szansę. Naiwność? Może trochę tak. Chęć pomagania - to na pewno.
Kiedy rozchorowałam się tak, że padałam na podłogę, temperatura w kilka sekund rosła do 40 stopni, następnie rzucało mną całą, a serce walczyło z niespotykanymi wcześniej rzucawkami, które za każdym razem trwało ok. kilku minut czułam, że uchodzi ze mnie życie, że nie podniosę się z podłogi, nie dam rady doczołgać się do łazienki czy do łóżka, leżałam na wpół przytomna, wymiotowałam i tempura spadała do 37 stopni. Moja Lorunia lizała mnie po twarzy, łzy płynęły z oczu a ta kochana sunia zawsze była przy mnie. Takich ataków jak ten miałam 3. Za trzecim razem czułam, że nie dam rady. Byłam sama w domu z Lorą. Nie byłam w stanie dojść do do drzwi ani telefonu, wiedziałam jednak, że jeśli nie wezwę pomocy, za kilka minut będzie po mnie. Zagryzłam wargi i siłą woli doczągałam się do drzwi. Udało mi się je otworzyć. Został jeszcze telefon do zdobycia i nie wiem już sama, jak mi się udało go zdobyć i zadzwonić do rodziców z prośbą o pomoc. Leżałam koło łóżka a Lora razem ze mną. Gdy rodzice dotarli i zabrali mnie do lekarza niewiele pamiętam. Drogi do lekarza w ogóle, a później mam jakieś przebłyski. Saturację miałam poniżej 60, i ledwo łapałam oddech. Rodzice i moja doktor prowadząca nadal nie wiedzą co się ze mną stało. Dawali mi 1% na przeżycie. 3 dni nie było ze mną kontaktu. 2-3 tygodnie nic nie jadłam, leżałam drętwa w łóżku. A resztę już znacie, bo staram się Was na bieżąco informować.
Kochani, moja sytuacja finansowa jest koszmarna. Od lipca nie otrzymuję żadnych środków i nie wiem jeszcze ile to potrwa. Jest mi ogromnie wstyd, że muszę Was prosić o pieniążka i wsparcie, gdybym była w innym położeniu, nie założyłabym żadnej zbiórki i nie prosiła o symboliczną złotówkę. Nie wiecie jaki to wstyd prosić o pieniądze na kupienie piżamy czy klapek do szpitala. Środków higienicznych i leków. Przy każdej takiej wiadomości do Was zatyka mnie w klatce piersiowej i ciężko mi oddychać. To bardzo mnie stresuje. Nie mam jednak innego wyjścia, błagam Was o ponowne wsparcie, nikt nowy oprócz Was już mnie nie wspiera. Błagam Was o udostępnienia linka zbiórki z małym komentarzem, że uprzejmie proszę o pomoc w ratowaniu mi życia i prośbą aby rozpowszechniać mój link u Waszych znajomych, znajomych znajomych itd. KAŻDA wpłata się liczy, pamiętajcie proszę. Każda pomoc mnie ratuje.
Moja mama ma uszkodzenie mięśnia czworogłowego co jest bardzo poważnym schorzeniem. Polega na zerwaniu ścięgna w mięśniu odpowiadającym za wyprost nogi w kolanie. Do tego po kolei zerwała sobie scięgna stożków rotatorów w obu barkach. Czeka obecnie na 2 operacje.
Mój tata z kolei jest po udarze. Kilka miesięcy temu spadł z drabiny i leżał chwilę w Koperniku bo miał złamane żebra.
A obecnie, oprócz mnie, na tapecie jest moja ukochana Lora, która podczas obrony swojego terytorium skoczyła niefortunnie na płot. Wyrwała sobie pazurki w przednich łapkach i ma problemy z kręgosłupem, utyka na tylne łapki. Bardzo cierpi i konieczny jest tomograf. Najbliższy jest w Rąbieniu, jakąś godzinę z Łodzi. Umówieni jesteśmy na czwartek 16 maja.
Wszystkie problemy generują ogromne wydatki dlatego padam przed Wami na kolana i błagam o wsparcie. Zarówno życie Lory jak i moje jest mocno zagrożone. Dzisiaj jesteśmy a jutro może nas już nie być. Przyjaciele błagam o pomoc, podanie ręki. Apeluję do Waszych dobrych serduszek i błagam o szansę. Zarówno ja, jak i Lora walczymy, nie poddajemy się.
Kocham Was bardzo! Wołamy o pomoc!!!
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.
Opis zrzutki
Kochani,
Z bólem serca i jednak niekomfortową dla mnie sytuacją zwracam się o pomoc. Od ponad 2 lat jestem leczona na różne przypadłości chorobowe blisko nieokreślone zahaczające o choroby nowotworowe. Oczywiście jak możecie się domyśleć większość wizyt lekarskich, konsultacji, leczenia wymagało mojego dużego zaangażowania finansowego. Wszystko mocno się skomplikowało z początkiem tego roku kiedy mój organizm poddał się i odmówił leczenia. Najpierw stopniowo traciłam apetyt, później piłam jedynie wodę aż zaczęłam mocno gorączkować, dostawać drgawek (rzucawek) a ulgę przynosiła mi chwila po wymiotach. Za sprawą moich kochanych rodziców i narzeczonego od razu trafiłam do lekarza (co w okresie pandemii było cudem) i moja lekarz prowadząca wykazała się wielkim sercem żeby ratować mi życie. Na tydzień czasu straciłam kontakt z rzeczywistością i wiem jedynie, że przez 3 kolejne doby mój narzeczony, rodzice i wspomniana Pani Doktor walczyli bym powróciła do świadomości i mogła swobodnie oddychać. Konieczne było podanie tlenu i pilnowanie mnie 24h na dobę bym nie zaksztusiła się własnymi wymiotami. Ponad miesiąc czasu minęło zanim zaczęłam jeść. Diagnoza: choroba refluksowa żołądkowo-przełykowa, do dziś nie wiadomo z jakiego powodu i co spowodowało stan nieświadomości, jak i brak możliwości przyjmowania pokarmów stałych, płynnych i wody. I potem miesiąc po miesiącu kolejne choroby, zastrzyki, sterydy i kolejne badania i znów brak odpowiedzi. Finalnie na koniec kwietnia trafiłam do szpitala na oddział chirurgii klatki piersiowej (po poprzedniej odmowie przyjęcia przez 2 inne łódzkie szpitale) ze zmianami guzowatymi w okolicach barku, szyi i klatki piersiowej. Zmiana guzowata pod szyją z dnia na dzień przybierała na wielkości powodując problemy z oddychaniem. Po tygodniach antybiotykoterapii poddano mnie biopsji i rozcinając skórę skalpelem oczyszczono ranę z nagromadzonej ropy. Po kilku tygodniach, wypisana ze szpitala, miałam nadzieję, że wszystko wróci do normy a ja wrócę do życia sprzed tych wszystkich chorób, przerażającego i paraliżującego mnie bólu, bezsenności. Niestety okolice barku nadal wykazują ropowicę tkanek miękkich a sama kość obojczyka jest "podgryzana". Ból nie ustępuje i znacznie ogranicza ruch prawej ręki. Grozi mi rozpad mostka, a obecność ropowicy tkanek miękkich naraża mnie na złapanie kolejnych infekcji. Ręka nie jest rehabilitowana (w obawie o uszkodzenie mostku) i na ten moment ma mocno ograniczony zakres ruchowy. Mam umówione kolejne konsultacje (w różnych miejscach, oczywiście prywatnie) wróciłam do lekarzy ortopedów, trwają kolejne badania. Czekam na potwierdzenie operacji (prywatnej) i mam nadzieję rehabilitacji (również prywatnie) bo u nas na wizytę do ortopedy szpitalnego (w szpitalu, w którym byłam leczona) z funduszu to czas oczekiwania ok. 6 miesięcy, termin operacji - kilka lat, a ja nie mogę czekać.
Starałam się opisać sytuację jak najbardziej szczegółowo. Odkryłam siebie, obdarłam się ze skóry i stoję przed Wami z rumieńcem, zawstydzona. Nie jest to dla mnie łatwe aby prosić o pomoc, więcej czuję się bardzo niekomfortowo. Nie chcę aby Wasze budżety domowe ucierpiały, bo nie o to chodzi. Czasy są trudne dla wszystkich więc będę wdzięczna za każdą "cegiełkę".
Dziękuję z całego serduszka ♥️♥️♥️
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Kupuj, Wspieraj, Sprzedawaj, Dodawaj.
Kupuj, Wspieraj, Sprzedawaj, Dodawaj. Czytaj więcej
Pomagaj organizatorowi zrzutki jeszcze bardziej!
Dodaj swoją ofertę/licytację - Ty sprzedajesz, a środki trafiają bezpośrednio na zrzutkę. Czytaj więcej.
Aktywne organizatora:
Cena wywoławcza
25 zł
Cena wywoławcza
30 zł
Cena wywoławcza
199 zł
Cena wywoławcza
Trzymajcie się kochani.
Spokojnych świąt
Wiara w Tobie jest potężnym narzędziem do uzdrowienia. Będzie dobrze Kamratko kochana
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Kamraci muszą się wspierać🐺
Pięknie dziękuję :)
You did it !!
Trzymaj się mamcia, mam nadzieję, że chociaż odrobinę pomogłam ❤️
Pomogłaś bardzo, liczy się każda złotóweczka. Dziękuję Ci bardzo :*