Znajdujesz na ulicy w nocy maleńkiego kociaka po wypadku. Zabierasz go do lekarza i od razu okazuje się, że jego życie wisi na włosku.

Masz wybór pozwolić mu umrzeć lub uratować go decydując się na operacje, której koszt wynosi 5000zł.

Trzymasz maleńkiego kociaka na rękach, on patrzy ci w oczy i miauczy. Musisz podjąć decyzję uśpić czy pozwolić mu żyć przez długie lata?

Co robisz?

Myślę, że większość z nas w tej sytuacji postawiłaby na operacje. W końcu to maleństwo ma przed sobą całe życie! Ma szansę na dom, kochających opiekunów, szansę na szczęście i miłość! I choć nie widziałam go na żywo, to wiem że wybrałabym życie.

I taka była nasz wspólna decyzja.

Kasia Szaflik dopiero co oddała do adopcji szczeniaka, którym się tymczasowo opiekowała a już na ulicy znalazła kociaka. Lokaly weterynarz odmówił pomocy, stwierdził tylko kilka złamań i podał środki przeciwbólowe. Na cito szukaliśmy dla niego pomocy. Beata Agaciak na którą zawsze mogę liczyć przejęła maleństwo i zabrała do bardzo dobrego lekarza. Niestety diagnoza była straszna: złamaną prawa kość ramienna, obszerna przepuklina pourazowa brzuszka, oderwanie ścięgna prostego brzucha od miednicy i mięśni grzbietu. Ten kot praktycznie umierał... Razem z Beatą i Domem Wariatów podjęliśmy ryzyko. Początkowo Kociak miał jechać na operacje do Opola, ale nie mieliśmy transportu a nie mogliśmy czekać, bo dluzej by nie przeżył. Dlatego zdecydowaliśmy się na operacje za 5000zł, nie mając nic.

Charlie, bo tak dostał na imię przeżył operacje. Jest stabilny i niedługo pojedzie do domu tymczasowego. Nasze możliwości kończą się na tym etapie, teraz potrzebujemy środków na opłacenie operacji. Mamy na to 2 miesiące.

Bardzo prosimy o pomoc!

Każda, nawet najdrobniejsza wpłata przyczynia się do ocalenia życia Charliego!