Czarny cień leżący na środku drogi... Czy to szmatka? Zbliżamy się i... dostrzegamy uszy. To kot!!! Zatrzymujemy samochód i biegniemy w kierunku czarnego kłębka. Kierowcy mijają nas z zawrotną prędkością, nikt się nie zatrzymuje, co więcej... nikt nawet nie zwalnia. Parę razy było blisko, by kot został najechany przez pędzący samochód.

Jedna z nas podnosi kotka. Okazuje się, że maluch żyje! Z nosa i pyska leci mu krew. Pakujemy malucha do samochodu i pędzimy do kliniki. Boimy się, że nie przeżyje drogi. I to by było na tyle z naszej zaplanowanej wycieczki. Każde czerwone światło to emocje... czy zdążymy na czas?!

Wpadamy do kliniki. Kot zostaje przejęty przez lekarza. Leki, prześwietlenie. Głowa zakrwawiona, ale okazuje się, że to z rozerwanego pyszczka. Jedna przednia łapa wisi połamana, ale to teraz najmniejszy problem.

Kotka dostała na imię Moria, przeżyła noc. Oczywiście została zabezpieczona przeciwbólowo. Piszemy o niej dopiero dzisiaj, kiedy rokowania są lepsze. Mogą przecież wyjść obrażenia wewnętrzne... Moria okazała się zakatarzona, więc operacja łapki musi być odroczona. To najnowsze wieści jakimi dysponujemy.

Prosimy, pomóżcie nam wyleczyć Morię. To trzeci kotek przyjęty na leczenie. Nawet nie "przyjęty", bo bezpośrednio znaleziony przez nas..

Nie będziemy pisać jakie emocje towarzyszą nam w związku z kierowcą, który Morię potrącił i zostawił na śmierć. Jak zachowali się inni kierowcy, którzy nawet nie zwalniali...

Moria, maluszku. Będzie już tylko lepiej. Musimy tylko uzbierać na Twoje leczenie, resztą się zajmiemy. Zostaniesz oswojona w domu tymczasowym i znajdziemy Ci domek. Przecież masz dopiero z trzy miesiące i całe życie przed sobą.

Dalsze losy kotki będą mogli Państwo śledzić na naszej stronie www.facebook.com/animals.bydgoszcz

Za każdą złotówkę będziemy bardzo wdzięczni.