Profil organizatora
Ewa Trynka
Zweryfikowany przelewem i dowodem osobistymSkąd taka nazwa? Przede wszystkim chciałam się skupić na ratowaniu kotów miejskich, wolno żyjących, takich, nad którymi nikt się nie pochyli i nikt nie zapewni wizyty u weterynarza. Głównym nurtem miało być ograniczanie bezdomności poprzez kastrowanie kotów i ich rekonwalescencja po zabiegu. Zaopatrzyłam się więc w klatkę-łapkę a w mieszkaniu jeden pokój przerobiłam na miejsce do jednoczesnego przechowywania 4 dzikusków. Jak to zwykle w tej materii bywa, nie sposób nie spotkać na swej drodze kota, którego ewidentnie nie można wypuścić w miejsce złapania... Tym samym do jedynej rezydentki jaka jest w mieszkaniu, zaczęły dołączać nowe koty, które oczekują na adopcję. Na chwilę obecną owe grono składa się z 7 osobników wypatrujących swoje domy. Wszystkie działania na rzecz kotów (leczenie, zabiegi, paliwo, mięso i suplementy do BARFa, żwirek i inne) pokrywam z własnej kieszeni. Zdarza się jednak, że koszt leczenia przekracza zasobność mojego portfela - wówczas z pomocą przychodzi zaprzyjaźniona Fundacja, pod patronatem której przeprowadzam zbiórkę. Tu, gwoli wyjaśnienia: Kocia Służba Zdrowia nie ma statusu OPP, nie jest to ani fundacja, ani stowarzyszenie. Pod tą nazwą działam jako osoba prywatna na terenie Poznania. Wszyscy podopieczni, zarówno 'udomowieni' jak i ci, którzy są chwilowo w ramach sanatorium, spożywają BARFa. Dla bardziej opornych zawsze mam w zapasie wysokomięsne puszki, ale jeszcze się nie zdarzyło bym musiała z nich zrobić użytek. Whole Pray nie jest kiciambrom obce, jednak króluje na talerzach (czy raczej na podłodze) stosunkowo rzadko - głównie z uwagi na koszty. Jeśli chodzi o adopcje, to w pierwszej kolejności przeprowadzam rozmowę telefoniczną, po czym zapraszam na 2-3 godzinne spotkanie zarówno w celu poznania kotów, jak i w celu przeprowadzenia rozmowy edukacyjnej w zakresie bezpieczeństwa, żywienia, zdrowia czy zachowania. Priorytetem zawsze jest bezpieczeństwo - podopieczni Kociej Służby mogą trafić do domów tylko niewychodzących. Ogromne skutki przynosi rozmowa o prawidłowym żywieniu - znaczna liczba adoptujących zdecydowała się barfować! :D Po spotkaniu zawsze dajemy sobie kilka dni na przemyślenia, a jeśli po obu stronach decyzja jest pozytywna, to ustalamy termin adopcji, do której dochodzi już w domu Adoptującego. Tych kilka dni przyszły Adoptujący przeznacza na wykonanie zabezpieczeń jak i skompletowanie wyprawki. Każdy z podopiecznych podczas adopcji otrzymuje ode mnie w wyprawce kilka-kilkanaście dziennych opakowań BARFa. Dodatkowo, Adoptujący może liczyć zarówno na 2 przykładowe przepisy, na merytoryczną pomoc w zakresie obsługi barfnego kalkulatora jak i samego przygotowania mieszanki. Kontakt nigdy nie kończy się wraz z Adopcją. Stały Dom może zawsze liczyć na moją pomoc w różnych kocich sprawach. Mnie z kolei zawsze cieszą zdjęcia podopiecznych już na swoim :)