Profil organizatora
Magdalena Kokot
Od 26 lat tracę wzrok. Jest go coraz mniej, mimo to moje życie nie jest ani smutne ani nudne. Działam, na rzecz innych, pracuję na Uniwersytecie Gdańskim w Biurze ds. Osób z Niepełnosprawnościami - tam też pomagam innym. Do tego robię doktorat, którego celem jest uzyskanie danych dotyczących wczesnej komunikacji pomiędzy rodzicem, a dzieckiem z których jedno osoba nie widzi. Na rzecz innych działam od przeszło 6 lat, prowadzę stronę www.stargardt.pl dla osób z moją chorobą oczu. Nie zamknęłam się w domu, ale śmigam po ukochanej Gdyni, ale i po całym Trójmieście, a nawet Polsce. Dla mnie nie ma przeszkód i odległości nie do pokonania. Zawsze znajdę czas by porozmawiać z kimś kto tego właśnie potrzebuje, nawet jeśli nie znam tej osoby. Przez 8 lat pracowałam z osobami po udarze mózgu, z afazją, cudowna praca i cudowni ludzie. Historie, o których trudno zapomnieć i walka o każde słowo, by móc wyrazić siebie. Do tego przygoda z pracą z osobami po usunięciu krtani, na skutek raka. 5 pięknych lat, pracy z tymi, których można zrozumieć czytając mowę z ust. I do tego ja, która nie widzi ruchu ust. Kochałam tą pracę, ludzi, których może nikt wcześniej nigdy za nic nie pochwalił. Dla mnie nie miało znaczenia czy ktoś był alkoholikiem i dlatego stracił krtań. Dla mnie liczył się człowiek. Tu i teraz. Któremu trzeba pomóc, po prostu, bez patrzenia w jego przeszłość. On tu i teraz potrzebuje pomocy, więc ja mu ja tu i teraz dam. Jestem neurologopedą, tyflopedagogiem i psychologiem. Nie mam recepty na szczęście, ale wiem sama po sobie, że szczęście jest tuż obok. Siedzi na chodnikach, czai się w okruszkach w piekarni i skrada przez zatłoczone dworce i poczekalnie. Można przywalić w słupek, którego się nie widzi, można przewrócić się o doniczkę, potykacz, można nabić sobie guza na kolanie o betonowy śmietnik czy rozciąć wargę o framugę. Można płakac z bezradności, i wycierać samotnie w tłumie rozciętą wargę i na klęczkach szukać białej laski. Można i tak się czasami dzieje. Ale chwile później wchodzi się do piekarni, apteki, pasmanterii i wystarczy jego "dziękuję, miłego dnia" albo "powodzenia, dobrego dnia". Wystarczy to wypowiedzieć do ekspedientki, przechodnia, który pomógł przejść przez jezdnię. I jest szczęście, i jest uśmiech. Na psa zbieram bo chcę lepiej pomagać innym, bo kocham aktywne życie. Bo nie chcę wpadać na słupki i śmietniki. Chcę pędzić przez miasto ze słońcem na twarzy i nie martwic się , że podstępna latarnia, czy inne diabelstwo nagle przywali mnie między oczy. Miasta się remontują, moja ukochana Gdynia także. Remonty nie zawsze są dobre, przyjazne dla osób, które nie widza, które chodzą na pamięć. Z psem przemieszczanie się będzie bajką, poezją. Będę mogła wreszcie pójść sama pobiegać po bulwarze. Z białą laską biegać jest bardzo niebezpiecznie. Proszę o pomoc w realizacji marzenia o niezależności. Na moją chorobę oczu nie ma leku. I pewnie nigdy go nie będzie, a jak będzie to już nie dla mnie. Ja pogodziłam się z chorobą. Na swój sposób ją nawet lubię. Pies sprawie że przemieszczanie się będzie bezpieczne i przyjemne i szybsze. :) Pomóżcie :) Nie zmarnujecie tych pieniędzy, ja swoim działaniem obrócę je w dodatkową korzyść. Pomoc innym. Tym, że pojadę, zagadam wesprę dobrym słowem. Do zobaczenia na trasie! Wasza Magda :) która nie widzi przeszkód!