Hej kochani ! Większość z Was zna mnie pewnie jako Fisiek. Na co dzień jestem szalonym 2,5 letnim nastolatkiem psa rasy nowofundland, ważę lekko ponad 60 kg więc spory ze mnie chłopak. Zazwyczaj to ja pomagam innym: kwestowałem dla WOSPu, regularnie wspieram inne potrzebujące pieski czy organizuje fanty na zbiórki na leczenie innych nowofundlandów. Od lutego mieszkam z człowiekami w Norwegii i szczerze kocham to miejsce za naturę, możliwość trenowania ratownictwa wodnego czy spokój. I tak od jakiegoś czasu, razem ze starymi budowaliśmy sobie nasze życie w oparciu o długie spacerki, pływanie i moje ukochane treningi i zawody ratownictwa wodnego a także poznawanie nowych psiumpli. Wszystko było cudownie i szkło ku lepszemu, aż do dzisiaj… Norwegia ma jednak jedną wadę..mianowicie rachunki grozy od weterynarza 🫣

Dzisiaj pod wieczór dostałem jednego z najgorszych przypadłości, które mogą spotkać tak duże psiury jak ja, mianowicie: SKRĘT ŻOŁĄDKA. Od kiedy starzy mnie mają, robią absolutnie wszystko aby zniwelować ryzyko skrętu, jednak dzisiaj coś poszło nie tak, do tej pory nie wiemy co. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji starych i dobrej, całodobowej klinice udało nam się poniekąd szybko zdiagnozować problem. Aktualnie (1:40, 28.11) jestem operowany w klinice EMPET Skedsmo Dyresykehus w Kjeller.

Koszta diagnostyki, operacji, kontroli i reszty tego skomplikowanego procesu to ok 70 tys koron norweskich, czyli ok. 28 tys złotych. Ku naszemu nieszczęściu, ten rok wcale nie oszczędzał nas ani pod względem finansowym, ani emocjonalnym. Początki w innym kraju bywają naprawdę ciężkie i całą naszą rodzinka tego doświadczyła. Koszt operacji jest zatrważający i niestety przewyższający możliwości finansowe starych na ten moment. Oczywiście robimy wszystko co w naszej mocy, walczymy o wiele następnych lat w zdrowiu dla Fishera. I stąd nasza prośba, od całej naszej trójki o pomoc w walce za naszego ukochanego psijaciela i wsparcie w tym najtrudniejszym okresie.