Hej, od dwóch miesięcy razem z moją narzeczoną jestem na Sri Lance i nigdzie nie poznałem tak wspaniałych, uczciwych i pomocnych ludzi jak właśnie tutaj. Pewnego dnia pojechałem skuterkiem niedaleko mojego miejsca w którym mieszkamy tutaj - kupić owoce do malutkiego sklepiku, który po prostu ma kawałki blachy na dachu, żeby nie padalo na głowę i wtedy się wszystko zaczęło, poznałem wspaniałą i niesamowicie radosną rodzinę. Mąż, żona, babcia i czwórka dzieci. Śliczna, wesoła i zwariowana 4 latka o imieniu Tishi. 21 letnia Avishi oraz dwójka mega zdolnych chłopców 8 i 11 lat. Ci ludzie każdego dnia pokazują mi jak niewiele potrzeba do szczęścia, od momentu kiedy się poznaliśmy jestem u nich każdego dnia. Mama prowadzi malutki sklepik z owocami, z których zarabia niewiele bo dużo owoców się szybko psuje i nie nadają się na sprzedaż. Tata pracuje w firmie transportowej przy przeprowadzkach i wnoszeniu mebli ze sklepu do domu. Zarabia 12 zł dziennie a zarobki miesięczne całej rodziny to w przeliczeniu na złotówki około 500 zł. Po opłaceniu kosztów życia nic im nie zostaje. Wyobraź sobie ile rzeczy jest do prania przy tylu dzieciach. Mama pierze wszystko ręcznie we wiaderku! Codziennie bola ją ręce od szorowania i wyciskania wody z ubrań. W życiu nie mieli pralki. Dobrze się składa, idą święta i zróbmy to razem - kupmy im pralkę. Niesamowicie ułatwi to życie całej tej wspaniałej rodzinie od której niejeden z nas mógłby się nauczyć doceniania i cieszenia się z małych rzeczy ❤️

Wpłać proszę tyle ile możesz 🙏