id: pv66rr

PROSZĘ Pomóż mi pokonać raka, wrócić do zdrowia, pełni sił i aktywnego życia

PROSZĘ Pomóż mi pokonać raka, wrócić do zdrowia, pełni sił i aktywnego życia

Nasi użytkownicy założyli 1 223 501 zrzutek i zebrali 1 341 576 660 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności9

  • Kochani, aktualna sytuacja wygląda następująco. Wciąż żyję. Jestem po 5 wlewie immunoterapii experymentalnej w ramach badań klinicznych. Teoretycznie jest nieźle, bo udało się zatrzymać chorobę. Teoretycznie. Bo mimo, że stare guzy nie rosną (zatrzymały się) to pojawiły się dwa nowe na płucach. Na razie malutkie. I oby tak zostało. Teoretycznie czuję się dobrze, bo wyniki z krwi mam super, jestem praktycznie sprawna fizycznie, choroba jest zatrzymana. Teoretycznie... bo w praktyce przez upały ledwo żyję. Gorąco, słońce, to że jest duszno dobija mnie mnie kilka razy bardziej niż normalnego, zdrowego człowieka... a żyć trzeba. Nic się samo nie zrobi bo służby nadal jak nie miałam, tak nie mam i staram się radzić sobie ze wszytkim sama ;) Dziś miałam kolejne badanie TK. Jak zawsze po kontraście cały dzień mam wyjęty z życia. Teraz zostaje mi czekać na wynik. Oby był lepszy, niż poprzedni. 

    7 lipca skończył mi się zasiłek rehabilitacyjny. Jestem w trakcie ubiegania się o rentę chorobową. Marzę o tym, żeby wrócić do pracy, chociaż na jakąś część etatu. Wiadomo, renta to kropla w morzu jeśli chodzi o koszty utrzymania i leczenia. Chcę dorabiać. Chcę znów czuć się potrzeba, mieć codziennie cel. Ale jak mam to pogodzić z tym, że teraz latem, gdy z nieba leje się żar, ja bardzo często mam takie dni, że nie jestem w stanie podnieść się z łóżka... Jeśli zus nie przyzna mi renty zostanę na tą chwilę bez środków do życia. Tak działa nasz system, tak działa nasze Państwo. I nie ma żadnego znaczenia to, że praktycznie od 18 roku życia (czyli połowę mojego życia) pracuję, płacę podatki, zus, ubezpieczenie i cała resztę powinności wobec Państwa Polskiego. W najgorszym, najtrudniejszym momencie mojego życia nasz system jest kompletnie niewydolny. Nie będę wchodzić w politykę... ale serce mi pęka gdy widzę, na co idą nasze podatki... a w tym samym czasie ludzie chorzy tak jak ja umierają, bo nie mają środków ani pomocy od Państwa by móc zadbać o siebie, o swoje zdrowie i godne życie albo przynajmniej godną śmierć. Chyba nigdy się z tym nie pogodzę i tego nie zrozumiem.
    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.

Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.

Opis zrzutki

Hej :)


Mam na imię Iza i nie będę się za bardzo rozpisywać, wrzucać smutnych zdjęć i się nad sobą użalać. Postaram się w dużym skrócie opisać Wam moją sytuację, ostatnie miesiące życia i plany na przyszłość.

Pod koniec listopada wyczułam guzek w prawej pachwinie. Zaczęły się pielgrzymki do różnych lekarzy, przychodni, pogotowia, SORy itd. Z dnia dzień czułam się coraz gorzej, guz się powiększał. W styczniu, gdy guzek stał się już całkiem sporym guzem, po wykonaniu wielu badań okazało się, że to nowotwór złośliwy przerzutowy w stadium zaawansowanym. Chyba nie do końca to do mnie dotarło, dlatego przyjęłam to z uśmiechem i spokojem. No bo jak to... Rak? U mnie? Przecież ja jestem książkowym okazem zdrowia od co najmniej roku. Mam idealne wyniki badań. Od lat nie palę, zdrowo się odżywiam, myślę pozytywnie, tańczę, biegam, uprawiam inne sporty, pracuję i cieszę się życiem każdego dnia.

Kolejne miesiące to była ciągła diagnostyka. Gdańsk, Warszawa i znów Gdańsk. Dziesiątki badań, wycinki, biopsje, prześwietlenia, USG, PET, TK itd. Guz był już gigantyczny i okazało się, że nie zjawił się sam i że przyprowadził paru kumpli, m.in. w udzie, szyi i na przydatkach... a ja ciągle tylko słyszałam, że jestem bardzo nietypowym i wyjątkowym przypadkiem i że nie wiedzą, jak mi pomóc i co ze mną dalej zrobić.

Podjęłam decyzję, że nie zgadzam się na operacje wycięcia guzów i na klasyczną chemię. Wierzyłam z całego serca, że będę żyć, że wyzdrowieję bez tych drastycznych metod leczenia. Po kolejnych wizytach w Centrach Onkologii w Warszawie i Gdańsku okazało się, że zostałam zakwalifikowana do specjalnego programu leczenia w ramach NFZ i że będę dostawała tzw lekką chemię w tabletkach, tzw. leczenie celowane, idealnie dopasowane do rodzaju guzów i nowotworu, który mam.

Jestem w trakcie chemioterapii. Bywa ciężko, bardzo ciężko. Dwa leki, które przyjmuję wywołują wiele skutków ubocznych, często bardzo uciążliwych a nawet zagrażających życiu. Po pierwszych kilku tygodniach leczenia dodatkowo wyszła silna alergia na jeden z leków. Wstrząs anafilaktyczny trwający blisko 2 tygodnie prawie mnie wykończył. Ale się nie poddałam. Chwila przerwy, leki antyhistaminowe, zmniejszona dawka chemii i znów jestem w grze o własne życie i zdrowie. Najważniejsze, że moje guzy dobrze reagują na leczenie, tzn zaczęły się zmniejszać :) Jest światełko w tunelu, jest nadzieja! A ja dopóki oddycham, to się nie poddam!


Od samego początku, gdy tylko się dowiedziałam, że jestem chora, zaczęłam jeszcze bardziej dbać o siebie, wzmacniać swój organizm i odporność, stosować różne naturalne metody leczenia i ani na chwilę nie przestawałam się modlić, medytować i wierzyć, że będzie dobrze, że z tego wyjdę, że wyzdrowieję, że będę żyć! No bo przecież ja tak bardzo kocham życie! Mam tyle marzeń, planów, mam tylu cudownych ludzi wokół siebie, których kocham i którzy mnie kochają, mam tu jeszcze tyle pięknych rzeczy do zrobienia!


I właśnie dlatego potrzebuję Waszej pomocy, Waszego wsparcia. Już tydzień przed diagnozą, w połowie stycznia, musiałam iść na zwolnienie lekarskie. Ból guza i nogi oraz ograniczona sprawność nie pozwalały mi dłużej pracować. Od tamtej pory jestem na zasiłku chorobowym, który, jak się domyślacie, nie jest duży. Gdyby nie finansowe wsparcie rodziców, to strach pomyśleć, co by teraz ze mną było... Refundowane mam tylko dwa główne leki. Wszystkie dodatkowe leki, witaminy, suplementy muszę kupować sama. Dochodzą jeszcze koszty wyjazdów do Warszawy, koszty utrzymania i tzw. życie, czyli wszystkie podstawowe potrzeby codzienne. Ja już myślę też o okresie rekonwalescencji i rehabilitacji, żebym po chorobie mogła wypocząć, zregenerować się i wrócić do pełni sił i sprawności psychicznej i fizycznej.

To wszystko generuje co miesiąc duże wydatki. I na chwilę obecną nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo potrwa leczenie, czy to będzie kilka-kilkanaście miesięcy czy nawet kilka lat. Dlatego proszę o pomoc. Pierwszy raz w życiu proszę o taką pomoc. To dla mnie niezwykle trudne doświadczenie i długo się zbierałam, żeby założyć taką zrzutkę.


Każda złotówka ma dla mnie ogromną wartość i pozwoli mi w spokoju zdrowieć i wracać do normalnego, aktywnego życia.


Jeśli chcesz mi pomóc, możesz to zrobić na 3 sposoby:

  1. weź udział w zrzutce i przelej dowolną kwotę
  2. udostępnij moją prośbę o pomoc, wszędzie, gdzie tylko możesz
  3. pomódl się za mnie, pomedytuj w mojej intencji albo po prostu wyślij mi dobrą energię

Możesz wybrać jeden z trzech punktów powyżej albo nawet wszystkie trzy na raz :) Wybór pozostawiam Tobie.


Za każdą okazaną pomoc i wsparcie z całego serca już teraz dziękuję i jestem ogromnie wdzięczna.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 732

preloader

Komentarze 24

 
2500 znaków