W dni wolne od pracy dokarmiam bezdomne koty w miejscu gdzie w dni pracujące są dokarmiane. W jedną z niedziel wśród kotów przychodzących na posiłek zauważyłam, że jeden z maluchów ma wypadnięty odbyt. Postanowiłam go złapać, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że na "wolności" nie ma szanse na przeżycie. Kociak okazał się niezłym dzikuskiem i bronił się jak tygrys. Ale udało się. Kotek okazał się kotką, nadałam jej imię Teodorka, jest kotką rasy "świętokrzyskiej", miała wtedy około 4 miesięcy. Dzięki uprzejmości Ewy Kędzierskiej zostały wykonane niezbędne badania i podjęto próby leczenia (szwy kapciuchowe). Poprawa jednak nie nastąpiła i potrzebna była pilna, ratująca życie operacja jelit już z własnych środków. Nie miałam jednak wątpliwości, że należy ją przeprowadzić. Po miesiącu rekonwalescencji problem ustąpił ale nie do końca. Trzeba przeprowadzić jeszcze jedną operację, mam nadzieję, że więcej nie będą potrzebne. W chwili obecnej Teosia przebywa u mnie i jest pod opieką specjalisty. Musi jednak dostawać specjalistyczną karmę Royal Canin gastro przynajmniej przez 2-3 miesiące. Poza Teosią i jej siostrą Lusią, złapaną w tym samym miejscu, mieszkają u mnie na stałe 4 koty. Kosztowne leczenie Teodorki bardzo obciążyło mój budżet, ale nie mogłam pogodzić się z myślą, że zostanie uśpiona, jest kochanym miziakiem i przytulakiem, zresztą jaj siostra Lusia też. Zdaję sobie sprawę, że dalsze leczenie i opieka nad Teodorką będzie wymagało dalszych niemałych nakładów finansowych, dlatego zdecydowałam się założyć zbiórkę by móc pomagać dalej. Na potwierdzenie przedstawiam dokumentację weterynaryjną i rachunki za dotychczasowe leczenie. Kolejne będę dokładać na bieżąco.

Teodorka przeszła jeszcze jedną operację i stan zapalny z tygodniowym pobytem w szpitaliku. Generalnie jej leczenie trwało około pół roku. Teraz jest to kotek bardzo energiczny i biegający. Myślę, że skończyła roczek około 1 mies. temu.