Cześć, tu Przemek, Oliwia i Toffik : ) Zwracamy się do Was o pomoc w przywróceniu zdrowia znalezionego przez nas kotka. Jego wcześniejsza historia nie jest nam znana, ale opowiem Wam jak to się stało, że teraz to my się nim opiekujemy. Zjeżdżaliśmy z moją dziewczyną Oliwia z Poznania do mojego rodzinnego miasta na Śląsk. Jechaliśmy przez Wrocław. Pod Wrocławiem wskoczyliśmy w 30 min korek spowodowany przez zamknięcie jednego pasa i remontem wiaduktu ( miejscowość Karwiany, autostrada A4). Nagle na pasie zieleni zauważyłem, że coś leży. Był to kot. Zwróciłem się do mojej dziewczyny, co robimy z tym faktem. Oliwia bez namysłu, zabrała koc z tyłu samochodu i zgarnęła malucha z autostrady. Był bardzo przerażony, brudny, poparzony na pyszczku, osłabiony i na pierwszy rzut oka było widać, że coś ma z przednimi łapkami. Zabraliśmy go do weta w moim rodzinnym mieście. Kot został tam na noc. Następnego dnia odebraliśmy kotka. Zdjęcia rentgenowskie pokazały, że z przodu jego lewa łapa jest złamana, a prawa wyrwana ze stawu. Z tyłu natomiast jego lewa łapa jest złamana, a prawa zwichnięta. Kot przeszedł naprawdę dużo i niezły jest z niego twardziel. Toffi - bo tak go nazwaliśmy nie ma nawet roczku, a już potrzebuje operacji chirurgicznej i to na 4 łapki.

Zwracamy się o pomoc i wsparcie finansowe, aby kot mogł stanąć na nogi.

Za każdą wpłatę dziękujemy.

EDIT:

30.10 kotek miał przeprowadzoną operację. Udało się zoperować trzy kończyny bez większych przeszkód, natomiast trzeciej nie udało się nastawić. Toffi jest z nami i ma się coraz lepiej. Je sporo, śpi sporo i powoli zaczyna bawić się i zadomawiać z nowymi osobami w domu. Jeżeli chodzi o przykre wiadomości to najprawdopodobniej ta czwarta kończyna, którą nie dało się zoperować zostanie amputowana :( Dziękujemy jeszcze raz za wpłacone środki i pomoc na miejscu.