Drap drap!

Wrrrrrrrrrrrr!

Szur szur szur

piiiiiiiiiii

Bz bz bz

Mniej więcej tak brzmi odgłos stada drapiących się kotów. Odgłosów spowodowanych przez inwazje pasożytów, zwanych czule "robalami" nie będę Wam opisywać - pewnie i tak większość osób już je słyszy uszami wyobraźni ;)

Nie, tak źle u nas nie jest. Każdy zwierzak jest odrobaczany i odpchlany na wejściu, więc nie ma masowych, ciężkich inwazji. Ale wystarczy jedna niedobita pchła czy nicień, by stopniowo problem przechodził z kota na kota i narastał. Dotyczy to również świerzbowców. Dlatego regularne odpchlanie i odrobaczanie zwierząt funkcjonujących w dużych grupach jest koniecznością. Co więcej - nie wystarcza jednokrotne podanie, gdyż część pasożytów może je przeżyć.

Ale jak podać leki w stadzie, gdzie prócz miłych zwierzaków są też dzikusy, które zostały u nas np. dlatego, że nigdy nie odzyskają pełnej sprawności i nie mogą wrócić na wolność? Jedyna w miarę sprawdzająca się metoda to preparaty typu spot-on, które można podać zwierzakowi gdy śpi lub po złapaniu w podbierak. Trzeba je podać jednocześnie wszystkim zwierzętom przebywającym w danym pomieszczeniu.

Musimy niebawem przeprowadzić taką akcję w naszych największych skupiskach kotów. Łącznie jest ich tam około 200. Potrzebujemy minimum 2 dawki, a każda z nich kosztuje (w zależności od preparatu) od 30 do 40 złotych.

Czyli 200 kotów x 2 dawki x 35 złotych.

14 tysięcy złotych.

Sytuacja finansowa Fundacji tej wiosny jest delikatnie mówiąc kiepska. Epidemia nie grozi kotom zachorowaniem, ale wycofała się duża część darczyńców (rozumiemy - sami mają w tej chwili kłopoty...). Efekt jest taki, że z trudnością kupujemy samą karmę, żwir i podstawowe leki.

Zwierzaki potrzebują Twojej pomocy!