Witam Was Kochani. Nie prosiłam nigdy o pomoc, może i nie umiałam,zawsze starałam się radzić jakoś sama, ale jestem zmuszona prosić o wsparcie wpłatą nawet 1 zł, bo wszystko dzieje się poza moją kontrolą

i zaczynam tracić nadzieję. Jestem Grażyna i od października adoptowałam kotkę ze Stowarzyszenia Zwierzoluby ,której nikt nie chciał, bo była stara, bezzębna. Serce mnie bolało na myśl, że ta kicia będzie musiała wracać na miejsce swojego stałego zamieszkania, czyli na podwórko. Mimo, iż mam już dwie suczki i alergię na sierść kocią postanowiłam zapewnić Tinie, bo tak dałam kici na imię,dach nad głową i opiekę. Stan zdrowia Tiny nie był zadowalający. Wychudzone ciałko, ciągłe biegunki, sierść wypłowiała. Nie było tygodnia, żebym nie musiała korzystać z pomocy lekarza weterynarii. To wszystko wiązało się z wysokimi kosztami za porady, lekarstwa czy konieczne badania. Badanie USG postawiło diagnozę ostateczną : podejrzenie nowotworu trzustki, rokowanie złe. Wprowadzono leki na stałe. Ta wiadomość spadła na mnie jak "grom z jasnego nieba" i "skrzydła mi opadły". Załamałam się, bo nie dość, że diagnoza zła, to jeszcze sporo pieniędzy do oddania dobrym ludziom, którzy mi zaufali i pożyczyli niezbędne środki. Dzięki opiece Tina przeżyła już prawie trzy miesiące i bardzo się staram, żeby było więcej tych miesięcy. Proszę o wsparcie. Jestem wdzięczna za każdą wpłaconą złotówkę. Pozdrawiam Grażyna