MARCIN CENDROWICZ - szczęśliwy człowiek, pełen pasji i wielu pomysłów.

Był żywą definicją stwierdzenia, że „Niemożliwe nie istnieje”. Mobilizował do działania i spełniania marzeń o Harleyu.

Człowiek orkiestra z tysiącem planów, na już i na jutro. Jego uśmiech mamy wszyscy w pamięci. Niestety Jego historia na ziemi dobiegła końca w noc z poniedziałku (8.04) na wtorek (9.04). Widocznie wszechświat potrzebuje Go bardziej niż Julek i my. Nie mamy na to wpływu, ale zostawił w naszych sercach tlącą się iskierkę, a to od nas zależy jak długo będzie się ona tlić. Zostawił na tej ziemi jeszcze jedną ważną część siebie – swojego syna Julka, którego wszyscy znamy, bardziej lub troszkę mniej, ale to nieważne, bo w nim płynie krew Marcina. Julek, mimo obecności kilku bliskich osób, musi poradzić sobie w najbliższym czasie i bardzo szybko dorosnąć, co już widać, bo staje na wysokości zadania. Wszyscy widzimy jak dzielnie sobie radzi w tych trudnych chwilach i jak szybko dorósł i podejmuje trudne decyzje. Jest bardzo dzielny, tak jak Marcin. Ta szybka szkoła dorastania wiąże się również z przejęciem obowiązków poradzenia sobie z finansową stroną życia dorosłego człowieka. Julek ma dopiero 18 lat i uczy się w szkole średniej, która wsparła go opłaceniem czesnego do końca roku szkolnego. My i Wy, jako przyjaciele Marcina, również możemy wesprzeć Julka w jego bardzo szybkim wejściu w dorosłość. Jak już wiemy, od rodziców Marcina, nie będzie możliwości umieszczenia wszystkich kwiatów na grobie (grób rodzinny znajduje się na Cmentarzu Powązkowskim), dlatego zwracamy się do Was z prośbą, o złożenie podczas ceremonii pożegnalnej 26 kwietnia (szczegóły zostaną niebawem podane oficjalnie przez rodzinę) tylko jednej białej róży, a kwotę którą chcieliście przeznaczyć na kwiaty przekażcie na wsparcie młodego Julka. Z góry dziękujemy, z całego naszego serca.

Przyjaciele Marcina.