Trudniejsza od wspinaczki wysokogórskiej rehabilitacja szansą na pozbycie się bólu. / More difficult than climbing a mountain, rehabilitation is the only way to get rid of the pain.
Trudniejsza od wspinaczki wysokogórskiej rehabilitacja szansą na pozbycie się bólu. / More difficult than climbing a mountain, rehabilitation is the only way to get rid of the pain.
Nasi użytkownicy założyli 1 221 628 zrzutek i zebrali 1 335 909 528 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Basia
28 MAJ 2001 ROK
Był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu –JESTEM W CIĄŻY. Będę miała dziecko. W moim brzuchu bije pięknie maleńkie serduszko. Miałam dopiero 20 lat ale wiedziałam, że niedługo stanę się odpowiedzialna za życie małej istoty, mojego dziecka którego narodzin nie mogłam się doczekać…
WRZESIEŃ 2001
11 września-tego dnia nie zapomnę do końca życia, ale nie z powodu ataku terrorystycznego na WTC w Nowym Yorku. Tego dnia zaczęły mi odchodzić wody, a byłam dopiero na początku 4-go miesiąca. Poszłam do lekarza prowadzącego ciąże i usłyszałam „nie jest dobrze”, ocknęłam się dopiero w karetce która wiozła mnie do szpitala. W szpitalu poinformowano mnie, że nie mam szans na utrzymanie ciąży, ale mogą mnie trochę potrzymać, bo lepiej poronić w szpitalu niż w domu. Spędziłam tam tydzień modląc się codziennie o życie mojego dziecka. Po tygodniu wypisano mnie do domu, a lekarz wypisujący powiedział „proszę się przygotować ciąża wkrótce poleci, głowa do góry jesteś młoda szybko zajdziesz w kolejna ta i tak nie ma szans”. Wróciłam do domu, wody cały czas się sączyły a ja chciałam wierzyć, że będzie dobrze. Po 2 dniach spędzonych w domu dzięki szybkiej interwencji rodziców znalazłam się w Instytucie Matki i Dziecka gdzie dr. Kucharski dał mi nadzieję. Położył mnie na oddziale Patologii Ciąży i zaproponował mi Amnioinfuzje czyli dopuszczanie wód. Umieszczono mi w brzuchu rurkę przez którą miałam dopuszczane wody, które cały czas się sączyły. Przyjmowałam masę leków a ręce miałam podłączane do kroplówek i tak miałam spędzić kolejne miesiące mojej ciąży. Każdy dzień to strach, że mogę utracić dziecko i wstyd, że nie mogę zapewnić mojemu nienarodzonemu maleństwu normalnych warunków rozwojowych. Nienawidziłam wtedy siebie i swojego ciała. Codziennie modliłam się o to, żeby Bóg pozwolił urodzić mi to dziecko. Nie dopuszczałam do siebie, że może być coś nie tak. Wiedziałam, że ciąża jest zagrożona ale nawet przez chwile nie pomyślałam o tym aby przestać walczyć. Oczywiście spotykałam się z opiniami lekarzy, że dziecko urodzi się z wadami, że ja już nigdy nie będę mogła mieć dzieci, że marnuje sobie życie. Nie mogłam jednak zrezygnować z walki o życie swojego dziecka i tak w ciągłym niepokoju wytrwałam do 30 tyg. 30 listopada dostałam skurczy i boleści, nie podjęto jeszcze decyzji o rozwiązaniu, a 1 grudnia kiedy okazało się, że mam zakażenie podjęto decyzję o cięciu cesarskim.
Basieńka urodziła się 1 grudnia 2001 roku, w chłodny sobotni wieczór. Kiedy przyszła na świat wydawało się, że wszystko jest w porządku ważyła 2kg, miała 44 cm, dostała 10 pkt. W pewnym momencie straciła oddech i została zaintubowana i podłączona pod respirator. Ja po porodzie zostałam przeniesiona do sali pooperacyjnej a Basia na oddział dla wcześniaków. Nie spałam całą noc bo tak naprawdę nawet nie wiedziałam jak wygląda moje dziecko i czy na pewno wszystko jest dobrze. Pierwszy raz zobaczyłam Basieńkę w niedziele wieczorem, kiedy posadzili mnie na wózku i na chwilę zawieźli mnie do niej. Patrzyłam jak leży taka malutka, bezbronna podłączana do różnych aparatów i nie mogłam jej dotknąć, przytulić. Najważniejsze jednak były opinie lekarzy którzy mówili, że jest zdrowa i wszystko będzie dobrze. Ze szpitala wyszłyśmy 20 grudnia, byłam przerażona i najszczęśliwsza na świecie.
Przez pierwszy rok byłyśmy pod stałą opieką lekarską, wszyscy wciąż powtarzali mi, że jest bardzo dobrze. Kiedy Basia skończyła 5 miesięcy zaczęłam obserwować u niej wiele nieprawidłowych odruchów. Chodziłam od neurologa do neurologa wszyscy mówili, że nic jej nie jest, że to wcześniak który do wszystkiego dojrzeje. Mijały kolejne miesiące a Basia nic się nie zmieniała, ale lekarze cały czas utrzymywali mnie w przekonaniu, że jest dobrze. W tym okresie spotkałam się z wieloma sugestiami takimi jak nadwrażliwa mama, że nie dorosłam do dziecka bo doszukuję się wad rozwojowych itp. Kiedy Basia skończyła rok i 2 miesiące dostałam diagnozę „to jest porażenia mózgowe, pani dziecko nie będzie chodzić, może kiedyś usiądzie, w końcu głowę ma dobrą to Nobla zdobędzie na wózku”. Powiedziała to ta sama lekarz która parę miesięcy temu patrzyła na mnie jak na wariatkę i mówiła, że moje dziecko jest zdrowe.
Kiedy wróciłam do domu, nie wiedziałam co robić, dzwoniłam dowiadywałam się, czytałam. Czułam się całkowicie bezradna, a moje dziecko nie wiedziało co Ją czeka. Rozpoczęłyśmy rehabilitację. Rano jeździłam do IMiD do mgr A. Bartochowskiego na rehabilitację metodą NDT Bobath a popołudniu do mgr J.Stępowskiej na Vojte. Basia bardzo dzielnie znosiła całą terapie. W wieku 3 lat poruszała się na czworakach i została przyjęta do przedszkola prowadzonego metoda PETO w Zagórzu koło warszawy. Jeździmy też na turnusy rehabilitacyjne byłyśmy już w Wągrowcu, Bydgoszczy, Mikoszewie i Mielnie.. Basia przeszła w sumie 9 zabiegów ostrzyknięcie botuliną, 4 operacje ortopedyczne i operację na oczy.
Co się ostatnio wydarzyło?
Basia została poddana niesamowicie skomplikowanej i ryzykownej operacji - SDR (selektywna rizotomia grzbietowa). Operacja odbyła się w Szczecinie. Ze względu na Basi wiek i dużą spastykę, 6-cio godzinna operacja została wykonana na 5-u kręgach. Lekarze poinformowali nas, że ze względu na to, okres rekonwalescencji będzie bardzo długi i może trwać nawet cały rok. W tym czasie Basia będzie poddana codziennej ,specjalnej opiece rehabilitacyjnej. Całe leczenie po operacji będzie miało ogromny wpływ na wyniki samego zabiegu.
Basi ta operacja była bardzo potrzeba, ze względu na narastającą spastykę, powodującą ogromny ból i trudności w dalszej rehabilitacji. Problem spotęgował się w wieku dojrzewania, kiedy to z bólu nie była w stanie ubrać się, chodzić przy balkoniku czy ćwiczyć. Noce były przepełnione bólem i łzami. Wysiedzenie w wózku na wszystkich lekcjach stało się niemożliwe.
Poza tą operacją, Basia ma już za sobą 3 operacje w USA, które zabezpieczyły ją ortopedycznie. Dzięki udanej operacji SDR, cześć bólów może ustąpić, a także staną się możliwe dalsze postępy w rehabilitacji.
Kamery RMF FM uchwyciły część operacji Basi, którą można obejrzeć w filmie poniżej :
Komentarz lekarki odnośni się co prawda do padaczki, ale materiał ukazuję operację Basi.
Dlaczego ta zrzutka?
Miesięczny koszt rehabilitacji wynosi ok 4000 zł , do tego dojdzie koszt ortez, bieżni, wózka i dojazdów do Szczecina na konsultację, która każdorazowo kosztuje 300 zł. W międzyczasie, jeśli uda się uzbierać potrzebne fundusze, Basia pojedzie na specjalny obóz rehabilitacyjny, którego koszt wynosi 16 tyś zł.
Niestety nie jesteśmy w stanie pokryć sami tych wszystkich kosztów, dlatego szukamy ludzi dobrego serca, którzy będą chcieli nam pomóc. Każda wpłata , nawet najdrobniejsza, będzie dla nas ogromną pomocą .
Dlatego prosimy, pomóżcie nam, pomóżcie Basi dalej cieszyć się w miarę beztroskim życiem, bez bólu, bez cierpienia, z dalszymi szansami na lepsza sprawność.
Za wszelką pomoc z całego serca bardzo dziękuję!
Asia
Poznaj twórczość Basi.
Dzięki Twojemu wsparciu, na twarzy mojej ukochanej córki uśmiech może zagości częściej niż łzy. Przed nami jeszcze wiele wyzwań i przeszkód, ale jesteśmy gotowe stawić im czoła. Choć to trudniejsze od zdobycia najwyższych szczytów, wierzę, że dzięki ciężkiej pracy, Basia osiągnie większą sprawność i spotka ją w życiu mniej przykrości.
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
Basia na stronie Fundacji:
http://dzieciom.pl/podopieczni/2062
English below:
Basia
28 MAJ 2001 ROK
Był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu –JESTEM W CIĄŻY. Będę miała dziecko. W moim brzuchu bije pięknie maleńkie serduszko. Miałam dopiero 20 lat ale wiedziałam, że niedługo stanę się odpowiedzialna za życie małej istoty, mojego dziecka którego narodzin nie mogłam się doczekać…
WRZESIEŃ 2001
11 września-tego dnia nie zapomnę do końca życia, ale nie z powodu ataku terrorystycznego na WTC w Nowym Yorku. Tego dnia zaczęły mi odchodzić wody, a byłam dopiero na początku 4-go miesiąca. Poszłam do lekarza prowadzącego ciąże i usłyszałam „nie jest dobrze”, ocknęłam się dopiero w karetce która wiozła mnie do szpitala. W szpitalu poinformowano mnie, że nie mam szans na utrzymanie ciąży, ale mogą mnie trochę potrzymać, bo lepiej poronić w szpitalu niż w domu. Spędziłam tam tydzień modląc się codziennie o życie mojego dziecka. Po tygodniu wypisano mnie do domu, a lekarz wypisujący powiedział „proszę się przygotować ciąża wkrótce poleci, głowa do góry jesteś młoda szybko zajdziesz w kolejna ta i tak nie ma szans”. Wróciłam do domu, wody cały czas się sączyły a ja chciałam wierzyć, że będzie dobrze. Po 2 dniach spędzonych w domu dzięki szybkiej interwencji rodziców znalazłam się w Instytucie Matki i Dziecka gdzie dr. Kucharski dał mi nadzieję. Położył mnie na oddziale Patologii Ciąży i zaproponował mi Amnioinfuzje czyli dopuszczanie wód. Umieszczono mi w brzuchu rurkę przez którą miałam dopuszczane wody, które cały czas się sączyły. Przyjmowałam masę leków a ręce miałam podłączane do kroplówek i tak miałam spędzić kolejne miesiące mojej ciąży. Każdy dzień to strach, że mogę utracić dziecko i wstyd, że nie mogę zapewnić mojemu nienarodzonemu maleństwu normalnych warunków rozwojowych. Nienawidziłam wtedy siebie i swojego ciała. Codziennie modliłam się o to, żeby Bóg pozwolił urodzić mi to dziecko. Nie dopuszczałam do siebie, że może być coś nie tak. Wiedziałam, że ciąża jest zagrożona ale nawet przez chwile nie pomyślałam o tym aby przestać walczyć. Oczywiście spotykałam się z opiniami lekarzy, że dziecko urodzi się z wadami, że ja już nigdy nie będę mogła mieć dzieci, że marnuje sobie życie. Nie mogłam jednak zrezygnować z walki o życie swojego dziecka i tak w ciągłym niepokoju wytrwałam do 30 tyg. 30 listopada dostałam skurczy i boleści, nie podjęto jeszcze decyzji o rozwiązaniu, a 1 grudnia kiedy okazało się, że mam zakażenie podjęto decyzję o cięciu cesarskim.
Basieńka urodziła się 1 grudnia 2001 roku, w chłodny sobotni wieczór. Kiedy przyszła na świat wydawało się, że wszystko jest w porządku ważyła 2kg, miała 44 cm, dostała 10 pkt. W pewnym momencie straciła oddech i została zaintubowana i podłączona pod respirator. Ja po porodzie zostałam przeniesiona do sali pooperacyjnej a Basia na oddział dla wcześniaków. Nie spałam całą noc bo tak naprawdę nawet nie wiedziałam jak wygląda moje dziecko i czy na pewno wszystko jest dobrze. Pierwszy raz zobaczyłam Basieńkę w niedziele wieczorem, kiedy posadzili mnie na wózku i na chwilę zawieźli mnie do niej. Patrzyłam jak leży taka malutka, bezbronna podłączana do różnych aparatów i nie mogłam jej dotknąć, przytulić. Najważniejsze jednak były opinie lekarzy którzy mówili, że jest zdrowa i wszystko będzie dobrze. Ze szpitala wyszłyśmy 20 grudnia, byłam przerażona i najszczęśliwsza na świecie.
Przez pierwszy rok byłyśmy pod stałą opieką lekarską, wszyscy wciąż powtarzali mi, że jest bardzo dobrze. Kiedy Basia skończyła 5 miesięcy zaczęłam obserwować u niej wiele nieprawidłowych odruchów. Chodziłam od neurologa do neurologa wszyscy mówili, że nic jej nie jest, że to wcześniak który do wszystkiego dojrzeje. Mijały kolejne miesiące a Basia nic się nie zmieniała, ale lekarze cały czas utrzymywali mnie w przekonaniu, że jest dobrze. W tym okresie spotkałam się z wieloma sugestiami takimi jak nadwrażliwa mama, że nie dorosłam do dziecka bo doszukuję się wad rozwojowych itp. Kiedy Basia skończyła rok i 2 miesiące dostałam diagnozę „to jest porażenia mózgowe, pani dziecko nie będzie chodzić, może kiedyś usiądzie, w końcu głowę ma dobrą to Nobla zdobędzie na wózku”. Powiedziała to ta sama lekarz która parę miesięcy temu patrzyła na mnie jak na wariatkę i mówiła, że moje dziecko jest zdrowe.
Kiedy wróciłam do domu, nie wiedziałam co robić, dzwoniłam dowiadywałam się, czytałam. Czułam się całkowicie bezradna, a moje dziecko nie wiedziało co Ją czeka. Rozpoczęłyśmy rehabilitację. Rano jeździłam do IMiD do mgr A. Bartochowskiego na rehabilitację metodą NDT Bobath a popołudniu do mgr J.Stępowskiej na Vojte. Basia bardzo dzielnie znosiła całą terapie. W wieku 3 lat poruszała się na czworakach i została przyjęta do przedszkola prowadzonego metoda PETO w Zagórzu koło warszawy. Jeździmy też na turnusy rehabilitacyjne byłyśmy już w Wągrowcu, Bydgoszczy, Mikoszewie i Mielnie.
Dalsza część historii na www.basiaostrowska.pl.
Co się ostatnio wydarzyło?
08.11.2016 Basia została poddana niesamowicie skomplikowanej i ryzykownej operacji - SDR (selektywna rizotomia grzbietowa). Operacja odbyła się w Szczecinie. Ze względu na Basi wiek i dużą spastykę, 6-cio godzinna operacja została wykonana na 5-u kręgach. Lekarze poinformowali nas, że ze względu na to, okres rekonwalescencji będzie bardzo długi i może trwać nawet cały rok. W tym czasie Basia będzie poddana codziennej ,specjalnej opiece rehabilitacyjnej. Całe leczenie po operacji będzie miało ogromny wpływ na wyniki samego zabiegu.
Basi ta operacja była bardzo potrzeba, ze względu na narastającą spastykę, powodującą ogromny ból i trudności w dalszej rehabilitacji. Problem spotęgował się w wieku dojrzewania, kiedy to z bólu nie była w stanie ubrać się, chodzić przy balkoniku czy ćwiczyć. Noce były przepełnione bólem i łzami. Wysiedzenie w wózku na wszystkich lekcjach stało się niemożliwe.
Poza tą operacją, Basia ma już za sobą 3 operacje w USA, które zabezpieczyły ją ortopedycznie. Dzięki udanej operacji SDR, cześć bólów może ustąpić, a także staną się możliwe dalsze postępy w rehabilitacji.
Kamery RMF FM uchwyciły część operacji Basi, którą można obejrzeć w 3 filmie na tej stronie: http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-rmf-fm-przekazal-sprzet-ktory-bedzie-ratowal-maluchy-dziekuj,nId,2302908. Komentarz lekarki odnośni się co prawda do padaczki, ale materiał ukazuję operację Basi.
Dlaczego ta zrzutka?
Miesięczny koszt rehabilitacji wynosi ok 4000 zł , do tego dojdzie koszt ortez, bieżni, wózka i dojazdów do Szczecina na konsultację, która każdorazowo kosztuje 300 zł. W międzyczasie, jeśli uda się uzbierać potrzebne fundusze, Basia pojedzie na specjalny obóz rehabilitacyjny, którego koszt wynosi 16 tyś zł.
Niestety nie jesteśmy w stanie pokryć sami tych wszystkich kosztów, dlatego szukamy ludzi dobrego serca, którzy będą chcieli nam pomóc. Każda wpłata , nawet najdrobniejsza, będzie dla nas ogromną pomocą .
Dlatego prosimy, pomóżcie nam, pomóżcie Basi dalej cieszyć się w miarę beztroskim życiem, bez bólu, bez cierpienia, z dalszymi szansami na lepsza sprawność.
Za wszelką pomoc z całego serca bardzo dziękuję!
Asia
Poznaj twórczość Basi.
Dzięki Twojemu wsparciu, na twarzy mojej ukochanej córki uśmiech może zagości częściej niż łzy. Przed nami jeszcze wiele wyzwań i przeszkód, ale jesteśmy gotowe stawić im czoła. Choć to trudniejsze od zdobycia najwyższych szczytów, wierzę, że dzięki ciężkiej pracy, Basia osiągnie większą sprawność i spotka ją w życiu mniej przykrości.
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
Basia na stronie Fundacji:
http://dzieciom.pl/podopieczni/2062
Zapraszamy też do odwiedzenia naszej strony:
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!