Nigdy nie sądziłam, że sytuacja zmusi mnie do proszenia o wsparcie na leczenie mojego przyjaciela, nawet tego futrzanego. 

Kazia jest 6 miesięczna króliczka rasy karzełek teddy. 9.09 Kazia stała się osowiała, przestała kicac, jeść i pic. 

Zaniepokojona zmiana zachowania Kazi, która dotąd jako ciekawski krolik towarzyszyła mi wszędzie, zaniosłam ja do weterynarza. 

Nie sądziłam, że stan Kazi jest tak poważny, słowa weterynarza zwaliły mnie z nóg.

Glukoza pod 300, rozdęty żołądek z niezidentyfikowanym obiektem w srodku, zatkanie jelit…. 

Stan Kazi był bardzo poważny, została do końca dnia pod opieka weterynarza podłączona pod sondę i kroplówkę.

O godzinie 19 skontaktował się ze mną ponownie weterynarz mówiąc, że leczenie farmakologiczne nic nie da, glukoza miała już wówczas ponad 400, Wtedy padło pytanie, którego nie życzę nikomu: czy wyraża pani zgodę na operacje, która jest jedyna możliwością uratowania życia krolika, która jednocześnie ze względu na jej stan mogłaby być dla niej śmiertelna. 

Miałam 10 minut na podjęcie decyzji zdecydowałam się na zoperowania jej.

Operacja przeszła pomyślnie, Kazia jest już ze mną, dalej osowiała, spokojna i obolała ale żyje i jej życiu już nic nie zagraża. 

Niestety chcąc uratować swojego pupila musiałam również zaakceptować niemały koszt operacji - razem z leczeniem przed i pooperacyjnym to jest kwota 3000 zł. 

Na taką kwotę wyceniono życie mojego krolika. 

Wierzę, że znajdą się dobre serca i dusze które pomogą mi dźwignąć koszt życia Kazi.

Dziękuje