id: sdbt63

Leczenie, bo mnie się przyczepiło jakieś paskudztwo

Leczenie, bo mnie się przyczepiło jakieś paskudztwo

Nasi użytkownicy założyli 1 201 397 zrzutek i zebrali 1 274 456 300 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności5

  • Moi Mili! Drodzy Darczyńcy!

    Dziś wyjątkowe „sprawozdanie”. Raz – rozpocząłem nową terapię. Dwa – ostatni miesiąc to istny kalejdoskop mego stanu zdrowia. Trzy – dziś mam urodziny 😊

    Po majowych badaniach RM i TK skrzydełka nieco opadły, optymizm przygasł, ale woli walki nie zabrakło! W ciągu tygodnia byłem na licznych konsultacjach, rozmowach zarówno bliskich jak i dalszych. Wyszło na to, że w zasadzie, to te badania niczego jasno nie wykazują, poza tym, że jak nie byłem, tak nadal nie jestem „operacyjny” (czyli nie da się skalpelem pozbyć złych komórek, co się we mnie zalęgły).

    Szpital w Zgorzelcu okazał się miejscem, gdzie podjęto się  próbie dołączenia mnie do programu immunoterapii. Po badaniach mnie i molekularnych badaniach próbek z guza wszystko się zgadzało! Można zacząć terapię i już od 19 czerwca wystartowała immunoterapia z dodatkowym „wzmacniaczem” czyli chemioterapią. Znaczy się cały czas do przodu. Niezmiennie.

    Przy tej chorobie (zresztą tak jak w życiu) rzadko wszystko idzie jak po „sznurku”… w między czasie dostałem tak dużego obrzęku zainfekowanej części głowy, że oko mi się zupełnie nie otwierało. Wyglądało jak bym został bardzo konkretnie obity przez bardzo zaangażowanego przeciwnika. I tak też się czułem… odkryłem nowe wymiary leków przeciwbólowych i tego, jak bardzo trzeba pilnować, aby nie dać bólowi urosnąć, tylko od razu go medykamentem po „łbie”. Jeszcze we wtorek nie widziałem nadziei na szybkie wyjście ze szpitala – obrzęk się utrzymywał, ból ustępował tylko po kroplóweczce, na oko nie widziałem, mogłem spokojnie konkurować z Rocky’m Balboa. Już usprawiedliwiłem swoją nieobecność na ślubie mych przyjaciół – ślub, który był dla mnie gigantycznym wydarzeniem (ech te przyjaźnie).

    I co?! Nigdy nie mów nigdy!

    W środę zrobiła się przetoka (cokolwiek to znaczy) i to co zalegało mi gdzieś przed/pod/za uchem znalazło ujście w okolicach oka – wylazło to, co wcześniej wyłaziło przez przetokę na szyi z innego miejsca. Wyszło „zło” i świat odzyskał kolorów – obrzęk zaczął się zmniejszać, oko widzieć, ból się zmniejszył, a „zło” cały czas się sączy powodując, że moja twarz zaczyna być podobna do tego Marcina, którego znacie 😊. W piątek wyrzucili mnie ze szpitala do domu, byłem nie tylko na ślubie (było pięknie i wzruszająco), ale i na piątkowym kawalerskim.

    Bardzo się rozpisałem, ale ostatnie emocje znajdują ujście w różny sposób – dziś dzieląc się nimi z Wami…

    Cóż mogę sobie życzyć w ten szczególny urodzinowy dzień? Zdrowia… braku bólu… pozytywnego zakończenia terapii… to wszystko słyszę od Was i przyjmuję te życzenia garściami, chłonąc jak gąbka. Przede wszystkim jednak życzę sobie i Wam takich przyjaciół, takich ludzi dobrej woli jakich mam wokół siebie, jakich spotkałem i spotykam szczególnie w ciągu tego ostatniego roku… Bądźcie!

    A ja dalej do „roboty” w kierunku do stanu zwanego ZDROWIE!

    PS. Zrzutka nadal działa, bo jeszcze przez czas jakiś pracować nie będę mógł, a leczenie wymaga ciągłych niemałych nakładów…

    PS. I tradycyjnie już na zdjęciach skarpetki i ja. Bardziej wymownych skarpetek dostać nie mogłem, a zdjęcie jest z sobotniego pikniku ślubnego. Spójrzcie jak mi włosy urosły 😉 czas na drugie strzyżenie od czasów „nowych” włosów 😊


    Sy5x3TiwNTFJsqIJ.jpgml3WmVhH162EkTs6.jpg

    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

Znacie mnie takiego jak na zdjęciach dołączonych do tej zrzutki i wiecie co?! Nic się nie zmieniło 😀 jedyne zmiany to prawie 20kg mniej i prawy policzek spuchnięty... a wszystko przez to, że wlazł mi w żuchwę nowotwór. Oczywiście złośliwiec w marcu dał oznaki zwykłego problemu z zębem, ale we wrześniu okazało się, że "paskudnik" zeżarł mi kawał gałęzi żuchwy. W październiku, po fizycznym zajrzeniu do środka "policzka" ujawniony został prawdziwy charakter mej dolegliwości: "rak płaskonabłonkowy G1".


Jestem zaopiekowany medycznie przez szpital we Wrocławiu gdzie zrobiono mi różne badania, zabieg pobrania próbek oraz dwie serie chemii. Niestety chemioterapia nie przyniosła oczekiwanych rezultatów więc planowana na połowę grudnia rekonstrukcja żuchwy wraz z "przyległościami" musiała zostać odłożona. Niebawem zaczynam radioterapię w Centrum Radioterapii w Wałbrzychu.


Samo leczenie NFZ pokrywa z moich/naszych składek na co zdecydowanie nie narzekam. Jednak wszelka suplementacja i terapie pozwalające odbudować organizm po niszczącym działaniu chemioterapii a za chwilę radioterapii, dodatkowe badania i "wożenie się" po szpitalach pochłonęło dotychczas kilkanaście tysięcy złotych. A żeby przygotować się do przyjęcia radioterapii, do późniejszej rekonstrukcji tego co zeżarł rak i do tego co wytną chirurdzy, aby uniemożliwić nawrót "złośliwca", będzie wymagało kolejnych dużych nakładów finansowych... niestety samemu nie podołam. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Dziękuję.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 716

preloader

Komentarze 12

 
2500 znaków