Sasza przybył do Polski w zeszłym roku, przyjechał z terenów okupowanych i nie ma na razie szans, by mógł tam wrócić. Dwa miesiące wcześniej udało się wywieźć z okupowanej Ukrainy jego żonę Julię i córkę Anię. W Polsce była już wtedy Władysława, której pomagaliśmy, jak pamiętacie - studentka akademii muzycznej - córka Julii i pasierbica Saszy. Julia przyjechała do nas w stanie bardzo ciężkim, o czym nie mieliśmy początkowo pojęcia. Tuż po inwazji zachorowała na covid i nie była właściwie leczona. Zmarła w szpitalu w Siedlcach w sierpniu zeszłego roku. Pochowaliśmy ją na cmentarzu w Grodzisku Mazowieckim gdzie mieszkamy. Zorganizowałem zbiórkę na mieszkanie dla Władysławy, Saszy i Ani. Wszystko się pięknie udało i zebraliśmy kwotę wystarczającą na roczny czynsz. Niewielki domek wynajęliśmy w pobliżu szkoły, żeby Ania - córka Julii i Saszy - miała blisko. Po śmierci Julii, Władysława wyjechała do Dniepru, gdzie studiuje, by dokończyć naukę - został jej jeszcze rok. Sasza został, jako jedyny opiekun małej Ani. Zrejestrowaliśmy ich we wszystkich urzędach, dostali pomoc humanitarną i świadczenie 500+. No, ale Sasza nie może podjąć normalnej pracy, bo jest ojcem i matką, jednocześnie. Może jedynie pracować dorywczo, w tych godzinach kiedy Ania jest w szkole. Mała często choruje, więc Sasza często siedzi w domu i się nią opiekuje. Teraz organizujemy więc zbiórkę na kolejny rok wynajmowania lokalu i na nagrobek dla Julii, bo ta ziemna mogiłka już się mocno zapadła. Wszystkich, którzy mogą pomóc bardzo o tę pomoc proszę.