id: srnadh

Małe Gołdapianki potrzebują Naszej pomocy. Ola 8 lat nowotwór złośliwy nerwów obwodowych i miednicy na nadnerczu. Luiza 6 lat wada genetyczna, niedotlenienie mózgu, epilepsja, wada serca, wada układu pokarmowego.

Małe Gołdapianki potrzebują Naszej pomocy. Ola 8 lat nowotwór złośliwy nerwów obwodowych i miednicy na nadnerczu. Luiza 6 lat wada genetyczna, niedotlenienie mózgu, epilepsja, wada serca, wada układu pokarmowego.

Nasi użytkownicy założyli 1 162 390 zrzutek i zebrali 1 206 834 129 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Kochani przedstawiam Wam Luizę,Olę i ich cudowną mamę Izabelę. Jak w tytule...Małe Gołdapianki potrzebują Naszej pomocy.

Historia...która jest dla niektórych banalna, niezrozumiała, a nawet głupia... ale niektórych porusza do łez... Historia, która jest ukrywana przez setki kobiet...rodziców...przez osoby, którym brakuje wsparcia od innych osob... osób wydawałoby się najbliższych... Życie prawda? Ale nie musi takie być... To My, co mamy gorące ❤ możemy pomóc... To My możemy sprawić, że wróci nadzieja, wiara i co najważniejsze pozytywne myśli. Nas tak niewiele to kosztuje, a taką radość daje innym. Tym, którzy tego potrzebują. 

Z reszta przeczytajcie sami jak to wygląda od strony samotnie wychowującej mamy...


" W 2014 roku narodziny Luizy sprawiły, że nasz spokojny świat przewrócił się do góry nogami…

Przez dziewięć miesięcy wyczekiwaliśmy Luizy, . która była naszym drugim dzieckiem. Luiza była wytęsknioną siostrzyczką Oli. Kilka godzin po narodzinach Luizy okazało się, że spokojny dotąd świat zmieni się o 360 stopni…

Dwa miesiące spędziłam na patologii noworodka, nie miałam czasu się załamać, musiałam się otrząsnąć i szybko działać… Przez ten trudny czas nawet nie płakałam, musiałam walczyć każdego dnia i każdej nocy o Jej życie. Po pierwszej wygranej walce, zaczęła się kolejna - walka o organizację życia pod kątem chorego dziecka tak, żeby to zdrowe na tym nie ucierpiało. Miałam jedną myśl - starać się żyć w miarę normalnie. Wizyty u lekarzy, rehabilitacja i ciągłe odwiedziny w szpitalach to była nasza codzienność, a nieprzespane noce były dodatkowym utrudnieniem. W dziesiątym miesiącu życia Luiza dostała pierwsze incydenty padaczkowe, okazało się, że moja dzielna dziewczynka ma epilepsje. To jednak nie było przeszkodą w walce, w której się nie poddawałam i szłam dalej jak wojownik, który walczy o godne życie dla siebie i swoich bliskich. Walka opłaciła się. Moja córka miała być roślinką, a jest słodziutką dziewczynką, która siedzi i je nawet kotlecika. Pamiętam jak pierwszy raz Luiza przewróciła się na boczek. Dla rodziców zdrowych dzieci to przecież normalne, mi z oczu płynęły łzy szczęścia. Pierwszy uśmiech córeczki zobaczyłam kiedy skończyła dwa latka. Małe rzeczy dla jednych, to dla rodziców dzieci niepełnosprawnych ogromne postępy. Wiele osób myślało, że mam wspaniałe życie bo jestem uśmiechnięta… a jaka miałam być? Cieszyłam się, że mam dwie wspaniałe córeczki. Tak było do kolejnej tragedii, która spadła na nasza rodzinę jak „grom z jasnego nieba”. Kiedy Luiza skończyła 16 miesięcy zachorowała moja córeczka Ola. Kto by pomyślał, że Ola córeczka do której wracałam po ciężkich szpitalnych walkach z Luizą ma złośliwy nowotwór nadnercza. Wiedziałam, że szybko nie usłyszę słów lekarzy, którzy tak często mi powtarzali, że powinnam się cieszyć z tego, że w domu mam zdrową córkę. Teraz miałam dwoje chorych dzieci! To była chwila zwątpienia w Boga. Myślę, że wiele osób będąc na moim miejscu zwątpiłaby w najwyższą siłę. Wieczorem do naszej sali przyszła onkolog i powiedziała, że lekarze podejrzewają najbardziej złośliwy nowotwór i dają Oli dziesięć procent szans na przeżycie. Tej nocy nie zapomnę do końca życia. W ciągu kilku godzin miałam tyle myśli. Przecież Ola nie widziała jeszcze tylu rzeczy… nie była nad morzem, w cyrku, nie nauczyła się jeździć na rowerze... pierwszy raz przepłakałam całą noc. Obwiniałam Boga dlaczego mnie spotykają same nieszczęścia? Pierwsza wyczekiwana ciąża obumarła, Luiza niepełnosprawna, a teraz Ola. Przez dwa dni chodziłam przy ścianie. Na trzeci dzień powiedziałam sobie, że wszystko będzie dobrze. Znów musiałam być silna dla drugiej córeczki. Wiem, że siła daje moc. To co czuje matka, czuje też dziecko. Razem z Olą wygrałyśmy. Córeczka pokonała trudną walkę. Dziś Ola ma 8 lat, chodzi do 2 klasy, uczy się jeździć na rowerze i najważniejsze… jest zdrowa !

Mama dziecka chorego czy niepełnosprawnego jest cichym bohaterem każdego dnia... Jednak nikt nie odznaczy jej orderem za trudne zmagania. Mimo tego, że codziennie dostaje największą porcję miłości od swojego wyjątkowego dziecka, ból zostaje. Każda mama zdrowej pociechy czeka z radością na pierwszy kroczek. U mojej Luizy pierwszy kroczek to cud, który jeśli się zdarzy będzie przypieczętowany ogromną pracą, bólem i cierpieniem nas obojga. Wiem, że mogą to być tylko nikłe marzenia, ale nie poddamy się i będziemy dalej walczyły. Ja nie czekam tak jak każda mama na „wyjście z pieluch”, ja pieluchy kupować będę być może do końca życia. Nie mogę też jak każda mama zdrowego dziecka zwyczajnie chwalić się osiągnięciami swojej pociechy, osiągnięcia Mojej Luizy to ciężka codzienna walka. Czasem przychodzą takie chwile kiedy zastanawiam się setny raz, że może za mało robię dla mojej córeczki, że może mogłabym więcej... Niech każdy rodzic zdrowego dziecka wyobrazi sobie rodzicielstwo pozbawione dumy, a przepełnione walką. Tylko matka dziecka niepełnosprawnego wie jak to jest mieć dziecko niepełnosprawne i ile wiąże się z tym problemów, bólu, strachu, nieprzespanych nocy, łez i… samotności."


Kochani to są słowa mamy. Serce pęka prawda?

Oleńka ma swoje marzenia, ma przyjaciół. Za rok pójdzie do I Komunii Świętej. Jak każde dziecko wyczekuje Mikołaja...tego, który spełnia przecież marzenia dzieci. Który, zostawi prezent pod choinką. Dziewczynka jest skromna jak na swoj wiek. Bardzo dużo rozumie. Jest grzeczna, mądra, a przede wszystkim razem z siostrą są DUMĄ dla swojej mamy.

Luiza właśnie przebywa w szpitalu w Białymstoku. 27 listopada miała poważną operację bioderek. Jest w gipsie od pasa w dół i tak przez kolejne 3 miesiące. Dziewczynka ma zwichnięte bioderka i żeby ją pionizowac i ćwiczyć na lokomacie potrzebna jest za 6 miesięcy kolejna operacja i znowu gips na 3 miesiące.(Można było zrobić wszystko podaczas jednej operacji , ale koszt 320 tysięcy nie pozwolił na to mamie). Wszystko wiąże się z rehabilitacją. Niestety może być tak, że przez gips mięśnie osłabną i cała dotychczas praca mamy i Luizy pójdzie ma marne i trzeba będzie zacząć wszystko od początku. Po 2 operacji Luiza będzie wymagała dużo rehabilitacji, co się wiąże z większymi kosztami. Średni koszt miesięczny ambulatoryjny wynosi ok 3 tysięcy. Godzina ćwiczeń na lokomacie to koszt 200 zł. Dużo pomógłby turnus dwutygodniowy. To z kolei dodatkowy koszt ok 6 tysięcy.Do tego dochodzą inne koszta.

Luiza bardzo wolno sie rozwija. Nie mówi, nie chodzi. Wymaga bardzo długiej, intensywnej i kosztownej rehabilitacji. Pracy terapeutycznej. Poświęcenia mamy, czasem kosztem starszej córeczki.

Liczy sie czas, liczą się ludzie.

Wiemy doskonałe, że miłości, przyjaźni czy choćby serdeczności nie możemy kupić. Ale możemy pomóc. Każda złotówka się liczy, bardzo będziemy wdzięczni. Jeśli nie możesz w taki sposób pomóc, to chociaż podaj dalej. Niech będzie głośno... A może dojdzie do Mikołaja... Niech ta Wigilijna gwiazdka✨ zaświeci i dla nich... ponoć to magiczny czas dla nas wszystkich.

Ty też możesz zostać Świętym Mikołajem w tym roku 🎄🎁

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 288

preloader

Komentarze 35

 
2500 znaków