id: ss375f

Na leczenie Ani i walkę o powrót do zdrowia

Na leczenie Ani i walkę o powrót do zdrowia

Organizator przesłał dokumenty potwierdzające wiarygodność opisu zrzutki
Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 151 986 zrzutek i zebrali 1 196 884 458 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Ania odeszła w piątek, 3 maja...

Oto historia Ani:

Jestem mamą. Mam raka. Pomóż mi w walce o życie….

Anna Poparda z Bulowic (33 lata) ma trójkę wspaniałych dzieci: Tomka (8 lat), Hanię (6 lat), Zosię (4 lata) i kochającego męża Krzyśka. Do niedawna ich życie kręciło się wokół codziennych spraw, a największą troską były zwykłe rachunki do zapłacenia i wypadający mleczny ząb. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem diagnozy: rak jajnika…

To był maj. Anna, za namową siostry zdecydowała się na wizytę kontrolną w gabinecie ginekologicznym. To miało być zwykłe, rutynowe badanie.

- Po urodzeniu Zosi jakoś nie było czasu i dopiero siostra namówiła mnie żebym jednak się zbadała - mówi Anna Poparda. – Stwierdziłam, że to dobry pomysł, bo faktycznie trochę zaniedbałam te „kobiece sprawy”. Ale w końcu dotarłam do gabinetu. Lekarz zrobił mi USG i okazało się, że mam guza na jajniku – opowiada.

Dalej sprawa potoczyła się błyskawicznie, a wyniki badań nie pozostawiały złudzeń i wskazały na obecność markerów nowotworowych.

- Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak poważna to sprawa, bo lekarze twierdzili, że poziom tych komórek nowotworowych jest jedynie podwyższony, że nie jest tak źle – wyznaje Anna. – Dopiero kolejne badania i konsultacje rozwiały wszelkie wątpliwości i zapadła decyzja o wycięciu jajnika. To miało wystarczyć, ale po dwóch tygodniach dostaliśmy kolejny cios – zmiany jednak okazały się złośliwe i konieczna jest kolejna operacja „czyszczenia wszystkiego” – dodaje.

Po operacji Anna została poddana chemioterapii. We wrześniu, po czwartej chemii, nadszedł kolejny cios…

- Przerzuty. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy wcześniej się tak nie bałam. Czułam, że świat mi się wali, ziemia ucieka spod stóp, a całe życie przelatuje przed oczami. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, nie chciałam tego słyszeć, analizować, chciałam, aby to się nie stało, ale musiałam w końcu się z tym zmierzyć. Mam przecież dla kogo żyć… muszę żyć… Wiedziałam wtedy jedno – nie mogę odpuścić i się poddać, więc szybko zaczęliśmy szukać ratunku. Tym sposobem trafiłam do specjalisty w Warszawie, który leczył, m.in. w Japonii. Wiedzieliśmy, że to nasza nadzieja, jednak okazało się, że terapia nie jest refundowana i potrzebne są gigantyczne pieniądze – mówi Anna.

Innowacyjna metoda polega na zabiegach prądem, który rozbija guzy i na wlewach dożylnych, które mają za zadanie zabijać komórki rakowe. Do tego Anna musi przyjmować całą gamę suplementów, by wzmacniać swój układ odpornościowy i mieć siłę na walkę z chorobą. Miesięczny koszt leczenia sięga 10 tys. zł. Poza tym wciąż poddawana jest chemioterapii.

- Jednorazowo wizyta w Warszawie pochłania około 4 tys. zł, a muszę stawiać się co 10-14 dni – wyznaje Anna. – Terapia ma potrwać dwa lata. Bez wsparcia ludzi dobrej woli nie damy rady, a to moja jedyna nadzieja. Proszę w pomoc… Muszę zrobić wszystko, by moje dzieci miały mamę. Nie mogę ich zostawić… One są takie maleńkie… potrzebują mnie – dodaje nie kryjąc łez.

Mała Zosia nie spuszcza mamy z oczu, towarzyszy jej na każdym kroku i jak tylko trafia się okazja wskakuje na kolana mocno się wtulając. Anna stara się nie pokazywać dzieciom jak bardzo jest jej ciężko, ale niekiedy trudno odsunąć złe myśli.

- Jestem przede wszystkim mamą. Mamą trójki najwspanialszych dzieci pod słońcem. Zosia, Hania i Tomuś wiedzą, że jestem chora, ale nie zdają sobie sprawy z tego, jak straszna to choroba i nie wyobrażam sobie nawet, by im to uświadamiać. Jak tak na nich patrzę to dociera do mnie, że mogę je stracić, że może nadejść taka chwila, w której zniknę, a one zostaną tu beze mnie, że już nie uczeszę Hani warkoczyków, nie pójdę z Tomusiem na spacer i nie zachwycę się obrazkiem Zosi… To przerażające. Najczarniejszy z czarnych scenariuszy. Jestem tym dzieciom potrzebna i one potrzebne są mi. Dlatego nie mam wyjścia i chociażbym miała poruszyć niebo i ziemię to się nie poddam. Proszę pomóżcie mi w tej nierównej walce – apeluje.

English below:

Masz dzieci? Zatrzymaj się na chwilę, popatrz na nie i wyobraź sobie, że za tydzień, miesiąc czy pół roku możesz ich już więcej nie zobaczyć… Wyobraź sobie, że znikasz, a one zostają tu same. Wyobraź sobie, że nie opowiesz im już bajki na dobranoc, nie przytulisz gdy nabiją sobie guza podczas zabawy, nie powiesz co jest dobre, a co złe, nie dostaniesz laurki z koślawym kotem z trzema nogami i nie zachwycisz się ani minutą spędzoną razem… Wyobraź sobie, że to ile czasu z nimi spędzisz zależne jest od pieniędzy. Czujesz jak przyspiesza ci puls, a na sercu robi się ciężko, prawda? Ania takie myśli ma każdego dnia. I nie jest to wyobrażenie tylko jej rzeczywistość. Ale wspólnie możemy to zmienić. Wesprzyj proszę tę zbiórkę i podaruj Ani szansę na życie, szansę na bycie mamą dla Hani, Tomka i Zosi. Dla Ciebie to tylko kilka złotych, a dla niej jedyna nadzieja na powrót do zdrowia.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 261

preloader

Komentarze 20

 
2500 znaków