Pomóż mi ruszyć bez długów w życie po depresji!
Pomóż mi ruszyć bez długów w życie po depresji!
Nasi użytkownicy założyli 1 231 631 zrzutek i zebrali 1 364 475 695 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności2
-
Nieśmiało przypomnę, że portal umożliwia wpłacanie kwot na zrzutki nawet po osiągnięciu 100%.
Ta zrzutka zasypuje mój finansowy dołek, pozwala uporać się z ciążącym ciężarem z przeszłości (w tym materialnym aspekcie rzecz jasna), odejmuje mi ten ciężki bagaż, który narósł w najgorsze dni.
Powiem wam jednak nieśmiało, że mam pewne marzenie. I przekonanie, że to jest coś, co oprócz terapii "gadanej" i leków , jest kolejną bardzo ważną terapeutyczną cegiełką.
Mianowicie chciałabym pójść na dłuższy warsztat w nurcie pracy z ciałem (najchętniej znaną mi już metodą Lowena) i/lub na cykl wizyt u osteopaty/ki. Marzy mi się też regularne uczestnictwo w warsztatach tańca intuicyjnego.
Oczywiście nie rezygnuję ani z tradycyjnej terapii ani z leków. Ale mocno czuję, że ten fizyczny kawałek całej układanki jest tym, czego teraz bardzo potrzebuję, czego mi mocno brakuje, na co czuję się już na siłach i gotowa.
Zatem :) Jeśli uda się uzyskać zrzutkową nadwyżkę, już wiecie na co ją przeznaczę!
Dziękuję Wam jeszcze raz za wszystko! Za to, że jestescie 💛
Mam głębokie przekonanie, że właśnie tak objawia się działanie Boga!
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Drogie i Drodzy!
Mam na imię Kinga i wierzę w dobro. Wierzę, że nie zginę, że nie jestem sama. Że gdy czegoś naprawdę potrzebuję, w takiej czy innej formie, to do mnie przyjdzie. Nie raz już tak się działo. Poprzez wspierających ludzi. Dlatego ośmielam się prosić Was o pomoc.
Żyję z depresją i stanami lękowymi od około sześciu lat.
W listopadzie 2019 r. pierwszy raz odważyłam się pójść na wizytę psychiatryczną ale wyszłam dość przerażona i nie podjęłam leczenia farmakologicznego. Nie mogąc doczekać się terapii na NFZ, w czerwcu 2020 r. rozpoczęłam proces psychoterapeutyczny korzystając z płatnych sesji. Ta praca pomaga mi kawałek po kawałku dochodzić do siebie. To dzięki niej nadal tu jestem. I mam się o wiele lepiej.
Proces, to górki i dołki. Najgorszy zaczął się ubiegłej zimy. Wtedy zdecydowałam się ponownie na wizytę psychiatryczną, tym razem już gotowa na farmakoterapię. W marcu trafiłam do wspaniałej pani doktor i zaczęłam brać leki przeciwlękowe i antydepresyjne.
Dobieranie leków i dawek to dość długi proces. Doświadczyłam niestety skutków ubocznych i dopiero po ok. trzech miesiącach zaczęłam czuć zauważalną poprawę. Od przełomu mają i czerwca powoli ale wyraźnie dostrzegam więcej życia w życiu. Podejmuję odważniejsze działania, jestem bardziej przewidywalna dla samej siebie.
A co się działo wcześniej?
Wcześniej próbowałam jakoś przetrwać. Po prostu przetrwać. Ciągnęłam samą siebie, jak ogromny bezwładny ciężki wór, próbując posunąć się choć o kroczek. Albo przynajmniej nie upaść. I na samo wspomnienie, jak gigantycznym, a jednocześnie tak mało dostrzegalnym dla otoczenia, wysiłkiem to zrobiłam strasznie ściska mnie w gardle i chce mi się płakać.
Jestem z siebie dumna, ale też jestem tym cholernie zmęczona.
Ciężko mi było chorować i "jakoś sobie radzić". Właściwie było to nie możliwe. Nie radziłam sobie.
Wielkim wyzwaniem były dla mnie podstawowe czynności. Nie było mowy o pracy zarobkowej. A jako artystka i freelancerka - nie pracuję, nie zarabiam. Popadłam w długi.
Dzięki wsparciu Mamy miałam i mam podstawowe środki na najpilniejsze codzienne potrzeby. Dzięki Ojcu, na początkowy etap terapii. Jestem im za to ogromnie wdzięczna.
Na wynajem pokoju już mi nie starczało. Miesiące domykały się na styk, a potem nie domykały się wcale.
Często stawałam przed wyborami, których nikomu nie życzę. Jednocześnie skrzętnie pilnując, żeby z zewnątrz nie wyglądało to "aż tak źle". Ale gdy ma się za małą kołdrę, to można przesuwać ją raz tu raz tam, ale zawsze dla jakiejś części ciała jej zabraknie i i tak się zmarznie.
Bardzo mi było i jest ciężko zdrowieć, jednocześnie będąc przytłoczoną rosnącymi długami i brakiem poczucia finansowego bezpieczeństwa.
Od czerwca z tygodnia na tydzień czuję się wyraźnie lepiej. Jednak jeszcze nie na tyle, żeby rozpocząć pełną parą pracę zawodową. Podejmuję się już różnych aktywności, które były dla mnie zupełnie nieosiągalne kilka miesięcy temu.
Powoli zaczynam żyć, a nie "jakoś funkcjonować". Wychodzę z trybu podstawowego przetrwania.
Ale nagromadzone długi są dla mnie dużym obciążeniem. Człowiek świeżo po zrośnięciu kości nie powinien zaczynać od dźwigania ciężarów. You know what I mean.
A teraz konkrety:
8 450 zł - to mój dług za wynajem pokoju
3 000 zł - to mój dług za psychoterapię
1 500 zł - to moje pożyczki interwencyjne u przyjaciół
razem: 12 950 zł
Jeśli dorzucicie mi na dwa obiady, to będzie równe 13 000 zł
Na taką kwotę ustawiam zrzutkę.
Jeśli uda się uzbierać więcej, zapewni mi to więcej spokoju i łagodniejszy start w kolejne miesiące.
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ i bardzo proszę - UDOSTĘPNIAJCIE!
Ufam, że nie zginę. Wierzę w Dobro. Ślę Wam morze wdzięczności!
Kinga
-------------------------------------
Kim jestem?
Z wykształcenia rzeźbiarką oraz krawcową. Z zamiłowania twórczynią pięknych, etycznych i mniej lub bardziej użytkowych przedmiotów z tkanin. Przez kilka lat prowadziłam własną pracownię Drugie Szycie (https://www.facebook.com/DrugieSzycie),w ramach której powstawały upcyklingowe ręcznie robione akcesoria. Intensywnie i owocnie współpracowałam także przy szyciu pluszowych zwierząt w ramach projektu "Pluszak z celem", który zainicjowała Uchatka (https://www.facebook.com/uchatka).
Jeszcze wcześniej byłam scenografką i kostiumografką, Ciocią Igiełką, instruktorką szycia, stypendystką programu Erazmus, stażystką Peggy Guggenheim Collection w Wenecji, samotną podróżniczką, organizatorką wspominanych do dziś szalonych kostiumowych imprez, duszą parkietu, kierowczynią słynnego zielonego golfa, pionierką upcyklingu i życia zero waste.
Jeszcze dużo różnych innych odsłon mnie bywalo, ale w tej chwili jakoś ich nie pamiętam. (Jak pamiętacie, dajcie mi znać!)
A teraz bywam dogsitterką, karmicielką młodych kaczek, długodystansową spacerowiczką, początkującą instagramerką (https://www.instagram.com/kingakulon).
Ale na tym się lista nie kończy, gdyż jestem bardzo ciekawa jaką osobą będę, gdy już wylezę z tej depresji. Bo, że inną i szczęśliwszą, to nie mam najmniejszych wątpliwości!
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Lepiej późno, niż wcale. Ściskam serdecznie!
Trzymaj się. Dobrze ze poszukałaś pomocy. Mi też lęki zabrały dużo frajdy z życia. Każdy ma kiedyś słabsze chwile. Trzymam kciuki.
Dziękuję za wsparcie i dobre słowo 💛 Trzymaj się też!
Trzymaj się Kinga! Nam też wiele osób pomaga. Wiemy jak to jest.
Dziękuję Piotrek! Wy też się trzymajcie dzielnie! Jesteście niesamowici! 💛
Trzymaj się!
Dziękuję bardzo! 💛
Będzie dobrze, trzymaj się mocno i do zobaczenia :)
Bartosz! Dziękuję za wsparcie i dobre słowo! 💛