Wydanie książki "Z Dna"
Wydanie książki "Z Dna"
Nasi użytkownicy założyli 1 233 500 zrzutek i zebrali 1 370 539 557 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Fragment książki na wydanie której zbieram. Przy wpłacie 25 zł egzemplarz z dedykacją. Proszę wtedy podać - do wiadomości oranizatora - swoje dane, na które wyślę ksiązkę. Oczywiście z Imieniem i nazwiskiem.
Gdyby ktoś opowiedział mi tę historię kilkanaście lat temu, zapewne pomyślałbym że konfabuluje. A już na pewno koloryzuje. Żyjemy przecież w dwudziestym pierwszym wieku, w środku Europy, nowoczesnym centrum światowej cywilizacji. A tu nagle dziewiętnastowieczna opowieść, wyjęta żywcem z południowoamerykańskich slamsów. Może właśnie dlatego złośliwy los postanowił sprawić mi taką niespodziankę. Tak abym i ja niedowiarek, na własnej skórze, poczuł smak życia na marginesie. Żebym empirycznie poznał głód w jego wszystkich możliwych wariantach i codziennie jak mantrę odmieniał we wszystkich przypadkach. Podobnie jak chleb. Mianownik: kto co? - głód, dopełniacz: kogo czego – chleba... itp. Wiem już czym jest i jak działa paraliżująca, beznadziejna i tępa apatia. Jak skutecznie uniemożliwia ucieczkę z tego koszmaru. Coraz bardziej powszechnego, a coraz mniej zauważalnego. Dotyka on coraz liczniejszych. Na razie w ciszy. Nędza milczy, bo nędza bardzo się wstydzi. Nie wiem czy moje doświadczenia będą jakimś ostrzeżeniem. Przestrogą dla tych wszystkich pewnych siebie i zadowolonych z życia „ludzi sukcesu”. Mało mnie to obchodzi. Moją rolą jest jedynie zrelacjonowanie zjawiska i opisanie sytuacji jakich byłem świadkiem i w jakich uczestniczyłem. Nie jest to jednak powieść sensacyjna, przygodowa czy łotrzykowska ballada chodnikowa. To rodzaj dziennika, pamiętnika. To bardzo osobiste, a wręcz intymne wyznanie to neurotyczne zapiski z lęku, opis bezsilności, świadectwo znieczulicy i próba wytłumaczenia sobie i bliskim motywów tego co być może nastąpi. To zderzenie dwóch punktów odniesienia. Różnice postrzegania, ale z diametralnie innego punktu. To próba znalezienia odpowiedzi na bardzo proste pytanie, jaki tak naprawdę jest świat. I który z nich jest bardziej prawdziwy. Ten kolorowy, czy też ten szary? A jeśli ktoś, po tej lekturze zorientuje się, że margines jest tuż za rogiem, wykluczenie czai się za drzwiami, dno jest bliżej niż się wydaje, a nędza tylko czeka by złożyć niezapowiedziana wizytę. Ma znikomą szansę jakoś temu zapobiec. Może się jedynie przygotować. Tak aby skutki upadku były jak najmniej dokuczliwe. Na zmianę naszego losu już nie liczę, nie wierzę w systemowe rozwiązania, które cudownie odmienią życie. To nie jest odległy i nierealny kosmos – to rzeczywistość. Też kiedyś butnie twierdziłem – mnie to nie dotyczy. Życie jednak boleśnie zweryfikowało ten pogląd. Będąc już na samym dnie usłyszałem od jednego z kompanów: „Bezdomność i więzienie może dopaść każdego, niezależnie od stanu posiadania, wykształcenia czy pozycji zawodowej lub społecznej. Trzeba być zaślepionym idiotą by się tego zarzekać”. Ja byłem takim idiotą. Zorientowałem się, gdy już było za późno. Żyjemy na dnie, w społecznym rynsztoku, w humanitarnej kloace dobrobytu. Gdzie straciwszy już wszystko co tylko człowiek może stracić, desperacko usiłujemy utrzymać się przy życiu. Przynajmniej w sensie czysto biologicznym. Bo w medycznym to już jest fizyczna agonia ciała i psychiczna wegetacja duszy. Nafaszerowana beznadziejnym bólem. Bólem istnienia, który w desperacji usiłujemy uśmierzyć podłym alkoholem i równie podłymi narkotykami. Początkowo nawet się udaje. Utrzymujemy się przy życiu tylko po to, aby pewnego dnia ze sobą skończyć. Gdy ból duszy osiągnie apogeum, gdy już nic nie jest w stanie go ukoić. Sznurek wydaje się wtedy wybawieniem. Nędzarze. Zostaliśmy przeżuci, przeżarci, strawieni, wydaleni, wypluci i zapomniani. Przerwane kariery, życiowe katastrofy, koszący lot, pikowanie i upadek na dnie. A wszystko to w wyniku jednej lub kilku nieprzemyślanych decyzji, pechowego zbiegu okoliczności. Serii błahych niepowodzeń, nadmiernej wiary w innych oraz naiwnej ufności. Sięgając pamięcią do archiwum wspomnień, nie jestem w stanie odnaleźć tego pierwszego, tragicznego kroku, który zapoczątkował mój proces upadku. Pewnie niewielu potrafi precyzyjnie go wskazać. Nasza porażka jest sumą, tych pozornie błahych i małoznaczących kroków. Lekki pech, drobne złośliwości otoczenia. Nie, niekoniecznie wszystko wali się w wyniku jednego silnego „trzęsienia ziemi”. Czasem to delikatne szarpnięcia, drobne błędy. W dobrej wierze zignorowane lub wzięte za głupi żart, za dobrą monetę. To co już się raz zawaliło drugi raz nie runie. Gruzy, to najmocniejsza, najstabilniejsza i najbardziej trwała konstrukcja. Gruzy już się nie rozsypią. Perfidne intrygi dawnych znajomych. Zawistnych i zazdrosnych przyjaciół, za których wcześniej niejeden z nas dałby sobie poobcinać ręce. Gdyby, tak było to na dnie spotykałbym samych jednorękich. W większości to nie patologie sprowadziły nas tutaj. Pasmo porażek, brak wsparcia od tych, którym ufaliśmy. Nikt bowiem tak nie zdradza jak najbliższy przyjaciel. Jemu najłatwiej wbić nóż w plecy. Po to jedynie, by zając nasze stanowisko, uwieść żonę lub męża. Każdy przypadek tutaj jest wprawdzie inny, ale schematy powtarzają się z przerażającą częstotliwością. Z matematyczną wręcz regułą. Koszmarną regułą absurdu. Tak zwykle zaczyna się katastrofa każdego z nas. Katastrofa lotu, nazywanego szczęśliwym, udanym i poukładanym życiem.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
POWODZENIA!!! To będzie Hit roku! Trzymam kciuki i czekam z niecierpliwością.
Powodzenia! Wierzę w tą książkę!
To bedzie bestseller :)
trzymam kciuki! kozieniczanka
powodzenia Piotrze!