Kochani przyjaciele kotów i nie tylko, bardzo proszę o wsparcie w leczeniu kota. Dałam dom 7 bezpańskim kotkom, które błąkały się po mojej okolicy. Od kilku lat mieszkają u mnie i staram się dawać im to co najlepsze. Okazało się, że wsparcie od rządu mogłabym dostać gdybym nie brała ich do domu a jedynie wystawiała miski z jedzeniem. Muszę się więc samodzielnie kłopotać ze wszystkimi kosztami ich utrzymania. Najczęściej daje jakoś radę, jednak tym razem chodzi o leczenie jednego z moich podopiecznych, Sebastiana. (Wszystkie koty mają ludzkie imiona, bo to moja rodzina a nie pluszaki). Sebastian miał od jakiegoś czasu problemy z jedzeniem, często wymiotował. Zmienialiśmy mu karmę i jakby przeszło. Jednak trzy dni temu przestał w ogóle jeść. Byliśmy z nim u lekarza i pierwsze badania diagnostyczne sugerują nadoczynność tarczycy. Będzie miał jeszcze dodatkowe badania.

Cena badań już nas położyła na łopatki a to dopiero początek.

Bardzo proszę o wsparcie i pomoc wszystkich, nie tylko zwierzolubów, na pokrycie tych kosztów, bo nie udźwigniemy ich sami.

Edit: Tarczyca wykluczona. USG wykazało zapalenie trzustki. Przed nami wysoki rachunek u weta i dieta.